które wywołują u mojego partnera troskę o moje samopoczucie.
A endorfiny? Pada kolejne z pytań.
Wydzielanie endorfiny podczas biegania i jedzenia czekolady jest przereklamowane!
Zupełnie inaczej jest podczas wspinaczki, nawet kiedy palce odmawiają posłuszeństwa,
czy kiedy zanurzam się raz po raz w wodzie, a potem ledwo docieram do brzegu.
Nie wspominając o wędrówce w górach, kiedy już same widoki są powodem do radości,
a co dopiero to cudowne zmęczenie, które opanowuje całe ciało tuż po zejściu ze szlaku.
Moment w którym rozbijam łyżeczką skorupkę creme brulee,
zapach bzów i konwalii w ciepły majowy dzień,
pierwsza truskawka zjedzona prosto z krzaka,
wgryzanie się w ciepłą, chrupiącą skórkę chleba...
Mogłabym wymieniać w nieskończoność rzeczy,
które wprawiają mnie w błogostan i zupełnie nie rozumiem
co takiego moje hormony szczęścia mają przeciwko czekoladzie
i dlaczego tak bardzo nie po drodze im z bieganiem.
Mam za sobą kolejne cztery kilometry
i do tej pory zaobserwowałam tylko jeden moment,
który wprawia wszystkie komórki mojego ciała w stan euforii,
to chwila, w której docieram do celu i mogę przestać biec.;)
Knekkebrød
na podstawie przepisu Marzeny
300 ml otrębów orkiszowych
200 ml płatków owsianych
200 ml pestek dyni
200 ml pełnoziarnistej mąki żytniej
200 ml ziaren słonecznika
100 ml siemienia lnianego
100 ml ziaren sezamu
2 łyżeczki soli
700 ml wody
Wszystkie składniki wymieszać i odstawić na 10 minut.
Wyłożyć blachę papierem do pieczenia, lekko posmarowanym oliwą
i rozsmarować na nim ciasto równą, cienką warstwą.
Wstawić do nagrzanego do 150°C piekarnika z termoobiegiem na 10 minut.
Po 10 minutach wyciągnąć i pokroić na prostokąty.
Wstawić ponownie do piekarnika jeszcze na 30-40 minut.
Wyciągnąć i odstawiamy do wystygnięcia, po ostygnięciu stwardnieje.
Najlepiej przechowywać w szklanym lub ceramicznym pojemniku z przepuszczalną pokrywką.
Instrukcję wykonania możecie obejrzeć na przykład tutaj.
Składniki wystarczają na 2 blachy.
Kiedy chlebek traci chrupkość wystarczy podgrzać go w opiekaczu lub piekarniku.
Ciekawa jestem, co oprócz wspólnego pieczenia chleba,
wyzwala hormony szczęścia u naszej piekącej gromady z Amber na czele?:)
A czerwcowa gromada jest całkiem pokaźna!
Bajkorada, Dzieje kuchennej Wiewióry, Eksplozja smaku,
Fabryka kulinarnych inspiracji, Grahamka,weka i kajzerka,
Healthy Craving, Kuchnia Gucia, Kuchennymi drzwiami
Kulinarne przygody Gatity, Leśny Zakątek, Magnolia-rozmaryn,
Moje domowe kucharzenie, Moje małe czarowanie
Nieład Malutki, Nie tylko na słodko, Ogrody Babilonu,
Proste potrawy, Red and Pale, Ruskie raz!, Smakowe kubki,
Smakowity chleb, Stare gary, W poszukiwaniu SlowLife
W sezonie, Zacisze kuchenne, Z miłości do słodkości
A czerwcowa gromada jest całkiem pokaźna!
Bajkorada, Dzieje kuchennej Wiewióry, Eksplozja smaku,
Fabryka kulinarnych inspiracji, Grahamka,weka i kajzerka,
Healthy Craving, Kuchnia Gucia, Kuchennymi drzwiami
Kulinarne przygody Gatity, Leśny Zakątek, Magnolia-rozmaryn,
Moje domowe kucharzenie, Moje małe czarowanie
Nieład Malutki, Nie tylko na słodko, Ogrody Babilonu,
Proste potrawy, Red and Pale, Ruskie raz!, Smakowe kubki,
Smakowity chleb, Stare gary, W poszukiwaniu SlowLife
W sezonie, Zacisze kuchenne, Z miłości do słodkości
Hahaha, tak czułam, że w ten deseń będzie zakończenie posta. :D
OdpowiedzUsuńJednak nie rezygnujesz z biegania? Wiesz, myślę, że w końcu po którymś razie poczujesz przyjemność. :)
Twoje prostokąty porządne i pięknie przedstawione! Moje chudzinki, 3 blachy mi wyszły. ;)
:D
UsuńBez walki się nie poddam!;)
U mnie 2 blachy, ale wydaje mi się, że im chudsze,
tym bardziej chrupiące, a tym samym smaczniejsze:)
Piękne te :tektury" tak równiutkie, że trudno uwierzyć, że maszyna zaprogramowana komputerowo ich nie robiła. A bieganie? No cóż, ja nie biegam i we mnie endorfin nie wywoła, nawet jakbym zaczęła biegać :)
OdpowiedzUsuńWcale nie takie równiutkie;)
UsuńNigdy nie mów nigdy!
A nóż rozsmakowałabyś się po którymś kilometrze:)
Kochana, podziwiam, że nie rezygnujesz i dajesz szansę swojemu bieganiu! Ja uwielbiam jazdę na rowerze i już bardziej wolę szybki marsz z kijami, niż bieganie, ale za Ciebie trzymam mocno kciuki :)
OdpowiedzUsuńPysznie u Ciebie upieczony, podoba mi się, jadłam go bez wyrzutów z dżemoladą truskawkową :)
Dziękuję, buźka!
Szybki marsz i rower to czysta przyjemność i dla mnie:)
UsuńDziękuję za kciuki!:)
Jadłaś bez wyrzutów, a to nowość, brawo!:)))
Ściskam!
Nie znoszę biegania i pływania!
OdpowiedzUsuńKażda inna aktywność jest na tak.
I czekolada też.
Tekturki bardzo zgrabne u Ciebie.
Dają pewność,że chrupanie będzie smakowite.
Dziekuję za czerwcowe endorfiny w Piekarni!
Pływać uwielbiam, do utraty tchu!:)
UsuńPrócz biegania każdy ruch sprawia mi przyjemność.
Mam nadzieję, że przekroczę tę magiczną granicę
i bieganie też zacznie sprawiać mi radość.
Co do czekolady, aż tak bardzo o nią zabiegać nie będę;)
Dziękuję Aniu za ogromną przyjemność,
którą miałam z tego wspólnego pieczenia i chrupania!
Powtórzę za Amber, nie znoszę biegania, pływania i dodam ,żadnego wymachiwania w celu odchudzania .
OdpowiedzUsuńI nie przepadam za czekoladą.
Chlebek z wdziękiem wygięty bardzo apetycznie przedstawiłaś.
Pozdrawiam .
Kiedy ja nie w celach pozbycia się zbędnych kilogramów,
Usuńktórych u mnie raczej brak, ale po to, aby być w dobrej formie:)
Czekolady jeść na siłę, aby zmusić kubki smakowe do jej polubienia, raczej nie będę,
ale wielu biegających przekonuje mnie do biegania swoim stanem fizycznym,
więc tu się mam zamiar nie poddawać;)
Dziękuję i pozdrowienia ślę!
Obawiam się, że z bieganiem mam tak samo, ekhm, ze sportem w ogóle :))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! (no ale u Ciebie to reguła)
Pocieszające jest nico to, że wiele osób jednak biegać nie lubi,
Usuńbo odkąd mam 'biegającego' w domu, zdawało mi się, że wszyscy kochają bieganie;)
Dziękuję:)))
Pięknie wygląda ta kromeczka na deseczce.
OdpowiedzUsuńA co do biegania to u mnie endorfiny działają zawsze po i niestety niezbyt długo. Bieganie staje się przyjemne, podobnie jak jedzenie czekolady, kiedy się je robi z przyjemności i dlatego proponuję abyś zwolniła tempo biegu :-)
:)
UsuńTak, muszę przyznać, że przyjemność jaką odczuwam, kiedy już biec przestaję, jest zupełnie nieproporcjonalna do tej mniej przyjemnej części biegania;) To bardzo dobra rada, ale wolniej już się nie da, ja chyba chodzę szybciej niż biegam;))
Piękne zdjęcia! A bieganie, no cóż - nie rozumiem i nie chcę zrozumieć! Na szczęście nie każdy musi biegać :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńTakie podejście rozumiem doskonale!
Jeżeli przy dziesiątym kilometrze nadal nie będę odczuwać satysfakcji,
pewnie zrezygnuję, jednak póki co nie poddaję się;))
Pozdrowienia!
Biegania nie cierpię, ale czekoladę i owszem:-) Zdjęcia magiczne :-) Cieszę się, że chlebek przypadł do gustu. Dzięki za wspólne pieczenie:-)
OdpowiedzUsuń;)))
UsuńDziękuję:)
Chlebek smakował nam bardzo, dziś powtórka:)
I ja dziękuję za wspólne i pysznie chrupiące!:)
zdjęcia jak zwykle mnie powaliły!
OdpowiedzUsuńślicznie Ci się upiekł!
dziękuję za wspólne pieczenie :)
u nas to aktualny hit domowy! dzieciaki go uwielbiają :)
aaaa i ja również biegania miłośniczką nie jestem, za to po górach chodzić uwielbiam :)
UsuńCzerwienię się:)
UsuńU nas też przyjął się już na stałe, ciągle słychać chrupanie;)
Góry to zupełnie inna para kaloszy, nieprawdaż?!;)
Pyszny, zdrowy i pasuje do wszystkiego. Dzieki za wspólne pieczenie :-)
OdpowiedzUsuńA najbardziej pasuje do nieustannego chrupania;)
UsuńDziękuję i ja:)
No cóż bieganie nie jest moim ulubionym zajęciem, tez nie wydzielają mi się podczas niego endorfiny. Przepełnia mnie tylko jedno marzenie - przestać biec, dotrzeć do celu, a teraz jeszcze jedno zjeść kawałek takiego chlebka :)
OdpowiedzUsuńCzyli z bieganiem mamy tak samo;)
UsuńCo do chlebka, to polecam bardzo, ja dziś znów go piekę:)
Hm, do chleba ciągle jeszcze nie dorosłam, ale w niedzielę upiekłam tartę z rabarbarem i estragonem. Pyszna! :) Ludzie, nie bójcie się estragonu! Czy ja dobrze pamiętam, że w którymś komentarzu pisałaś, że i do truskawek się nada?
OdpowiedzUsuńA z tym bieganiem i endorfinami... Hm, no widzisz, może to jednak nie na wszystkich działa. Na to wygląda. Ale jednak próbuj jeszcze, bo może to przychodzi z czasem, może trzeba zdać na to jakiś test z kilometrobiegów.
Trzymam kciuki. :)
Jolu, ale to chleb stworzony dla tych co przed pieczeniem się wzbraniają!
UsuńSzybki, prosty i pyszny, choć może niewiele ma z tradycyjnym pieczywem wspólnego;)
Pisałam że można część rabarbaru w tej tarcie zamienić na truskawki,
a same truskawki idealnie smakują z pieprzem lub bazylią,
warto spróbować takiego połączenia, jeżeli odwaga oczywiście na to pozwala;))
Będę próbować i wierzę, że w końcu zdam ten test!:))
Dziękuję i pozdrawiam z nieco ponurego dzisiaj miasta mego:)
Chlebek piękny i pięknie przedstawiony. A co do endorfin, to oprócz wspólnego pieczenia chleba oczywiście:-) uwielbiam sport w każdej postaci, wyzwala u mnie endorfiny na kilogramy, z wyjątkiem... BIEGANIA! Pozdrawiam! Ela
OdpowiedzUsuńCo jest z tym bieganiem, czyżby było przereklamowane?;)
UsuńOd zawsze lubię sporty wszelakie i nigdy przed nimi się nie wzbraniałam,
ale bieganie zawsze wywoływało u mnie falę niezliczonych wymówek;))
Pozdrowienia!
Ale piękne zdjecia i z orkiszem to mi się bardzo podoba
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOrkisz to zupełnie przez przypadek, bo pszennych nie było;)
Ale wyszło pysznie!:)
Dziękuje za wspólne pieczenie .
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję za ten chrupiący ziarnami czas!:)
UsuńJestem pod wrażeniem Twoich zdjęć, bardzo mi się podobają. Chlebek też sie podoba, ale to nie to samo, bo też potrafię tak samo cudny upiec ;)
OdpowiedzUsuńDzieki za wspólne czerwcowe chlebowypiekanie.
Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają,
Usuńale jeszcze bardziej cieszy mnie fakt,
że wspólnie udało nam się upiec ten pyszny chleb:)
Piękne zdjęcia chleba. Kawałki wypieku bardzo równe. Co do endorfin....moim zupełnie nie po drodze z bieganiem ;) pozdrowienia M.
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo:)
UsuńA jednak... nasze endorfiny mają więc coś wspólnego;)
Pozdrawiam serdecznie:)
Endorfiny... Ja miałam ich mnóstwo wczoraj na uroczystości zakończenia III roku studiów mojej Córci :-)
OdpowiedzUsuńJak zawsze piękne zdjęcia Twoje, a ja skandynawski chleb będę miała pewnie juz zawsze w domu.
I nawet biegać nie musiałaś;))
UsuńDziękuję Aniu, u mnie już dziś powtórka, bo zapas się skończył:)
Dziękuję i do następnego!:)
OdpowiedzUsuńPychotka! Muszę upiec następne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dzięki za wspólnie spędzony czas
U mnie już kilka razy upieczony i nawet w lekko słodkiej wersji:)
Usuńbajeczne zdjęcia;) Dziękuję za wspólną akcję!
OdpowiedzUsuńDziękuję!:)))
UsuńBiegać nie lubię, ale podobno można się przyzwyczaić :) Chlebki piękne i smaczne! Dziękuję za kolejne wspólne pieczenie!
OdpowiedzUsuńPodobno... ;)
UsuńDziękuję i ja!:)