sobota, 30 sierpnia 2014

Fotografia Kulinarna



jak fotografować jedzenie



Jednym z najpiękniejszych momentów w życiu jest odkrycie pasji, dzięki której nasze życie staje się barwniejsze i nabiera sensu, odnalezienie zajęcia, przy którym czas płynie niepostrzeżenie,
a my nie czujemy zmęczenia, ani znudzenia, nawet po wielu godzinach bezustannej pracy.
Gdybym kiedyś wiedziała, że jedzenie stanie się moją największą pasją, z pewnością moje życie dziś wyglądałoby zupełnie inaczej. Mogłabym żałować swoich wyborów, ale wierzę, że właśnie tę drogę musiałam przejść, aby znaleźć się dokładnie w tym miejscu, w którym jestem teraz, 
aby odkryć w sobie uwielbienie nie tylko do gotowania, ale także fotografowania.
Mogłabym narzekać, że dopuściłam do głosu rozum zamiast zaufać intuicji, że ścisły umysł przejął stery i zagłuszył artystyczną duszę lubiącą bujać w obłokach i spoglądać w gwiazdy.
Jednak każdy kto ze sztuką miał do czynienia pewnie przyzna mi rację, że nie można o niej zapomnieć,
że prędzej, czy później da o sobie znać, a konieczność tworzenia będzie ujawniać się na różnych etapach
i w różnych dziedzinach życia. Dlatego właśnie zamieniłam od dawna nieużywane sztalugi
na aparat fotograficzny i niezliczoną ilość talerzyków, miseczek, sztućców, serwetek,
kieliszków, deseczek... i pokochałam robienie zdjęć kulinarnych.
Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia, a moje zdjęcia na początku wyglądały tak.


Sony DSC H3, światło dzienne, ustawienia automatyczne.


Po zaliczeniu podstawowego kursu obsługi aparatu, zerwaniu z trybem auto,
przeczytaniu kilku internetowych poradników i dwóch książek o fotografii kulinarnej,
wielu godzinach spędzonych przed ekranem pełnym zdjęć, które zapierały dech w piersiach,
zakupieniu aparatu Canon 550 D i obiektywu Canon 50 mm f/1.8
oraz setkach zdjęć, które robiłam w całym mieszkaniu, aby znaleźć odpowiednie światło,
miłość do fotografii przeszła w inny wymiar, a moje zdjęcia zaczęły wyglądać tak.


Canon 550 D, światło dzienne, blenda w postaci arkusza styropianu,
głównie preselekcja przysłony i własne ustawienia balansu bieli według wzorca.


A kiedy z aparatem w ręce zaczęłam tracić poczucie czasu, zapragnęłam zostać czyimś uczniem
i zgłębić tajniki warsztatu kogoś, kogo zdjęcia mnie zachwycały. Jednak ani Ewelina, której zdjęcia podziwiam za kolory i ciepło jakie ze sobą niosą, ani Marta, której fotografie uwielbiam za klimat, prostotę i światło, nie ogłaszały się z chęcią prowadzenia kursów. Wtedy trafiłam na blog Kingi
i zachwyciłam się świeżością, delikatnością i magią, która przemawia z jej zdjęć.
Na szczęście Kinga prowadzi kursy fotografii i dlatego właśnie powstał ten post,
aby dać szansę marzeniom, bo wierzę, że marzenia się spełniają i że uda mi się spotkać z Kingą, 
która podda krytyce moje zdjęcia, pozwoli uszczknąć nieco magii ze swojego fotograficznego świata 
i wyśle w dalszą drogę z głową pełną dobrych rad i inspiracji. Bo fotografia to nie tylko ustawienia aparatu i dobre światło, to odbicie tego, jak patrzymy na świat, a ten warto zobaczyć czasem oczami innej osoby, aby go w pełni docenić i wykorzystać. 

To jeszcze nie pora, aby udzielać rad innym, ponieważ wiele moich zdjęć to wciąż kwestia przypadku,
a nie wynik szczegółowo przemyślanych ustawień i kompozycji, ale tych, którzy zaczynają swoją przygodę z fotografią mogę zapewnić, że nadejdzie taki dzień, kiedy zrobicie zdjęcie, z którego będziecie zadowoleni, przynajmniej przez jakiś czas;)

środa, 27 sierpnia 2014

Weekend! Sierpniowa piekarnia! Pane Ibleo!





Sobotni poranek spędzony jak zwykle u Magdy,
wśród wiklinowych koszy i glinianych garnków
wypełnionych po brzegi owocami późnego lata.
Kilka godzin spędzonych na kocu przy Błoniach z zapachem kawy
i ludźmi, którym nie chciało się robić śniadania w domu.
Trochę prac ogródkowych dla rozruszania mięśni
i zagniatanie zupełnie nowego ciasta na chleb.
A wieczorem koncert na przystani,
wśród kołyszących się na wietrze masztów
i kolorowych świateł odbijających się w wodzie.
Niedzielne śniadanie z jajkiem na miękko
i słońcem wdzierającym się do kuchni.
Formowanie pane ibleo i niecierpliwość
związana z oczekiwaniem na pierwszy kęs.
Pochmurne popołudnie z gradem bijącym o szyby,
i zapachem chleba otulającym dom.





Pane Ibleo, tradycyjny chleb z pszenicy durum 
na podstawie przepisu ze strony 
Bread & Companatico
i tłumaczenia Renaty

200 g (100% hydracji) zakwasu żytniego, dokarmionego i bardzo aktywnego
1 kg mąki z pszenicy durum
2-3 łyżki mąki pszennej typ 850
500-550 g wody
3 łyżeczki soli morskiej

Mąkę przesiać, dodać do niej sól, zakwas i wyrabiać stopniowo dolewając wodę. 
Wyrabiać tak długo, aż ciasto będzie gładkie i miękkie. 
Jeśli ciasto jest niejednolite i suche, dodać więcej wody 
i tyle mąki pszennej, aby uzyskać gładkie, elastyczne ciasto.  
Na tym etapie ciasto powinno mieć jedwabistą konsystencję.
Rozciągnąć ciasto i złożyć na trzy. 
Obrócić o 90 stopni i ponownie złożyć na trzy.
Czynność tę powtórzyć 3 razy. 
Przykryć ciasto i pozwolić mu odpocząć 30 minut.
Po tym czasie ciasto ponownie rozciągać i składać 4 razy.
Przykryć i wstawić do lodówki na noc.
Rano wyjąć ciasto i zostawić w temperaturze pokojowej na 30-60 minut.
Wyłożyć ciasto na oprószoną mąką stolnicę i podzielić je na 3 lub 6 sztuk. 
Uformować grube wałeczki z zaokrąglonymi końcami 
i zrobić brzegiem dłoni jak najgłębsze podłużne wgłębienia.
Złożyć ciasto wzdłuż wgłębień, odwrócić złożeniem do dołu, 
przykryć i pozostawić do wyrośnięcia na około 1,5-2 godziny.
Nagrzać piekarnik do 250°C z płaskim naczyniem na spodzie.
Przygotować szklankę wrzątku.
Po wyrośnięciu delikatnie odwrócić chleby spodem do góry, 
naciąć tak jak na zdjęciu lub według własnego uznania. 
Dokładną instrukcję formowania chlebków znajdziecie TUTAJ.
Chleb wsunąć do piekarnika i wlać szklankę wrzątku do naczynia na dnie piekarnika. 
Piec z parą przez 10 minut, następnie zmniejszyć temperaturę do 200°
i piec przez kolejne 15-20 minut. 
Wystudzić na kratce.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Sobotni poranek


Śniadanie przy Błoniach

Można tu zjeść, wypić dobrą kawę, posiedzieć na kocu,
kupić warzywa, jajka i sery oraz bajecznie kolorowe tkaniny,
a później wrócić do domu z doniczką pachnącej mięty pod pachą.




 Miłego tygodnia!


czwartek, 21 sierpnia 2014

Pierogi na cztery pory roku - lato...






Lato to błękit nieba i przetarte dżinsy.
Koc rozłożony na trawie i chłodne napoje pod parasolem.
To las i kilometry polnych ścieżek.
Łąki pełne kwiatów i pracowitych owadów.
Kąpiel w jeziorze i ognisko nad brzegiem.
Słoiki wypełnione jagodami.
Dojrzałe w słońcu maliny i pomidory.
Soczysty arbuz w towarzystwie fety i mięty.
Ogórki kiszone z dużą ilością koperku.
Sok wiśniowy na zimowy kisiel.
Kurki kupione przy drodze i górskie sery.
Lato to wspólne lepienie pierogów
z Marzeną, Małgosią, Alutką i Kamilą.






Pierogi z ziemniakami, kurkami i oscypkiem

ciasto
250 g mąki pszennej 450
około 1/2 szklanki mleka
szczypta soli

Składniki połączyć i wyrabiać do uzyskania gładkiej i elastycznej konsystencji.
Zawinąć w folię spożywczą i odłożyć na 20-30 minut.


farsz
400 g kurek
300 g ziemniaków
1 duży por, około 140 g
50 g oscypka
masło 
oliwa
pieprz
sól

Ziemniaki ugotować w osolonej wodzie, ostudzić.
Por pokroić w drobną kostkę, 
wrzucić na patelnię z rozgrzanym masłem i odrobiną oliwy,
dodać szczyptę pieprzu i soli oraz łyżkę wody i dusić na małym ogniu, 
aż stanie się miękki i kremowy.
Kurki podsmażyć na maśle z odrobiną oliwy na złoty kolor,
doprawić świeżo mielonym czarnym pieprzem i solą. 
Połączyć ze sobą ziemniaki, kurki i por, dodać tarty ser,
wymieszać i doprawić do smaku pieprzem i solą.

Ciasto cienko rozwałkować, jeżeli klei się do blatu, podsypać odrobiną mąki.
Z ciasta wyciąć kółka, na środek każdego kółka nałożyć łyżkę farszu,
ciasto złożyć na pół i dokładnie zlepić brzegi pierogów.
Do momentu gotowania, przechowywać je przykryte kuchenną ściereczką.
Pierogi gotować we wrzątku, około 2-3 minuty od momentu wypłynięcia na powierzchnię.


do podania
garść kurek
oscypek
listki szałwii, opcjonalnie
masło klarowane
pieprz
sól

Kurki podsmażyć na złoto na maśle, doprawić pieprzem i solą.
Listki szałwii, jeżeli używamy, wrzucić na 1-2 minuty na rozgrzane masło.

Przed podaniem ugotowane pierogi posypać smażonymi kurkami,
polać ciepłym masłem, można wykorzystać masło po smażeniu szałwii,
dodać listki szałwii, jeżeli używamy i posypać tartym oscypkiem.






wtorek, 19 sierpnia 2014

Sezonowo od A do M oraz koperek na teraz i na potem!





Uwielbiam te wielkie, zielone pęczki,
które dumnie sterczą latem na straganach
i kuszą swoim cudownym zapachem.
Podziwiam ogrody pełne jego aromatu
i żałuję, że u mnie nie chce rosnąć.
Garściami dodaję go do ziemniaków.
Dosypuję do zup, sosów i sałatek.
Przepadam za ogórkami w jego towarzystwie.
Lubię go mieć zawsze pod ręką.
Latem w szklance z wodą na drzwiach lodówki.
Zimą w słoikach z solą i w zamrażarce.
Po prostu nie wyobrażam sobie kuchni bez kopru,
który Amber wybrała na bohatera sierpniowego od A do M!



Mrożę na potem!


Umyty i dobrze osuszony koperek drobno kroję, wkładam do pojemników i zamrażam.
Grube łodygi koperku wkładam do woreczków i również zamrażam,
a zimą dodaję je do wody, w której gotuję ziemniaki.



Solę na potem!


Umyty i dobrze osuszony koperek drobno kroję.
Do wyparzonego słoika wsypuję warstwę soli, 
następnie układam na niej warstwę koperku 
i ugniatam drewnianym tłuczkiem.
Powtarzam, aż do zapełnienia słoika, kończąc warstwą soli.
Przechowuję w lodówce przez kilka miesięcy.



Robię pesto na teraz!



Koperkowe pesto

duży pęczek koperku,około 40-50 g
4-5 łyżek oliwy
4 łyżki pestek dyni
2 ząbki czosnku
szczypta soli
2 łyżki soku z cytryny

Koperek dokładnie umyć i wysuszyć.
Wszystkie składniki rozetrzeć w moździerzu
lub zmiksować za pomocą blendera.
Smakuje dobrze z pieczonymi warzywami.





czwartek, 14 sierpnia 2014

Późne lato, patisony i pierwsze przetwory w spiżarni






Nie będę udawać, że codzienne ulewy i spadek temperatury o kilka stopni mnie nie cieszy.
Lubię późne lato, kiedy słońce mniej agresywnie wkracza do mojego świata,
a podróż rowerem znów staje się jednym z najprzyjemniejszych momentów dnia.
Lubię patrzeć na wieczorny ogród oblany światłem o cudownej barwie,
na koty zażywające kąpieli słonecznych, od których uciekały jeszcze parę dni temu,
na żaby różnych rozmiarów, które wygrzewają się na kamieniach obok oczka
i pająki tkające z taką precyzją  pajęczyny imponujących rozmiarów. 
Wcale mi nie żal upalnych poranków, bluzek na ramiączkach i krótkich spodenek,
biurowych dni z szumem wiatraka w tle i odgłosami budowy za otwartym oknem,
bezsennych nocy, podczas których powietrze zdawało się spać lepiej ode mnie.
Rozglądam się za nowym ponczo, kupuję na rogu słoneczniki i zaczynam zapełniać spiżarnię.





Patisony w zalewie octowej z miodem i chili

800 g małych patisonów
4 suszone papryczki chili
4 ząbki czosnku
3/4 szklanki białego octu winnego 6%
2,5 szklanki wody
5 łyżek miodu
1 czubata łyżeczka soli

Większe patisony pokroić, mniejsze zostawić w całości.
Ułożyć je ciasno w wyparzonych słoikach.
Do każdego słoika dodać ząbek czosnku i papryczkę chilli.
Resztę składników zagotować w garnku i zalewą zalać patisony.
Pasteryzować 10 minut.





Jeszcze tylko kontrola jakości... 


...bardzo szczegółowa kontrola jakości...


...i słoiki mogą wędrować do spiżarni;)



wtorek, 12 sierpnia 2014

Sałatka Gennaro Contaldo z cukinii ze świeżą miętą





Zwykle zaczynałam się nimi objadać we wrześniu,
ale w tym roku wszystko dzieje się szybciej,
więc i ja wcześniej zaczynam chrupać cukinie.
Tym bardziej, że wszyscy dookoła tak chętnie się nimi dzielą.
Zachęcona słowami Gennaro Contaldo, który twierdzi, 
że cukinie pokrojone w cienkie plasterki, smakują wyśmienicie na surowo,
idę do spiżarni i wybieram z wiklinowego kosza kilka najmniejszych owoców.
W ogrodzie zrywam listki rukwi ziemnej, której ostrość bardzo polubiły ślimaki
i miętę, która wita mnie każdego popołudnia swym zniewalającym zapachem, 
kiedy przedzieram się z rowerem przez zarośniętą ogrodową furtkę.
Do tego trochę oliwy i octu balsamicznego,
niby nic, tylko kilka składników, a jakie pyszne!




Sałatka z cukinii ze świeżą miętą 
na podstawie przepisu z książki Dwaj Łakomi Włosi

60 ml oliwy z oliwek
2 łyżki octu balsamicznego
1/2 ząbka czosnku
garść listków świeżej mięty
2-3 małe, młode cukinie
duża garść rukwi ziemnej lub rukoli
sól

Miętę i czosnek bardzo drobno posiekać,
wymieszać z oliwą i octem balsamicznym, doprawić solą.
Cukinie pokroić na cieniutkie paski,
używając mandoliny lub nożyka do obierania warzyw.
Paski cukinii wymieszać z sosem i zostawić na co najmniej 10 minut.
Im dłużej cukinia będzie się marynowała, tym sałatka będzie smaczniejsza.
Przed podaniem wymieszać cukinię z rukwią lub rukolą.







środa, 6 sierpnia 2014

Niekulinarnie i niezbyt przyjemnie... podpisz, jeżeli nie jest Ci obojętne cierpienie zwierząt!





Człowiek, to najgorsze co mogło przydarzyć się ziemi.
Zachłanny, bezduszny, okrutny i bezlitosny.
Przywłaszczył sobie prawo panowania nad światem,
choć nie wiadomo na jakiej podstawie.
Zanieczyszczamy, trujemy, niszczymy, torturujemy, zabijamy...
Zamykamy w klatkach dla własnej przyjemności.
Okaleczamy i zmuszamy do pracy ponad siły.
W normalnym świecie, zabija się w celu zdobycia pokarmu.
W naszym dla rozrywki i pieniędzy.
Cierpią bezbronni, a my kupujemy sobie kolejny wypasiony samochód.
Jesteśmy beznadziejnie beznadziejni!




Nie myślą, nie czują, nie pamiętają?
Dlaczego więc ten kot po trzech latach od zabrania go z ulicy 
wciąż kuli się, kiedy zbyt gwałtownie podnoszę rękę?




Jeżeli nie jest Ci obojętny los zwierząt i jest to zgodne z Twoim sumieniem 
podpisz tę petycję i również.