wtorek, 26 lutego 2013

Przesyłka z Wrocka, weekend z książką i owsiane paluchy





Weekend.
Kilka tygodni wcześniej.
Nie po raz pierwszy dochodzę do wniosku,
że sobotnio-niedzielny czas rządzi się swoimi prawami.
Najpierw kusi i zachęca do planowania przyjemności,
którymi będę mogła rozkoszować się do woli,
a później pędzi ze zdwojoną prędkością,
jakby zapomniał o obietnicach.
W piątkowy wieczór wszystko wydaje się jeszcze możliwe.
Na kolację robię ulubiony makaron.
Zaglądam do przesyłki od Anki Wrocławianki.
       (  Anko jeszcze raz bardzo dziękuję!:) )
Chwalę się Pomocnikowi Kuchennemu tym, co wygrałam.
Mały próbuje odgryźć głowę porcelanowego kota,
a kiedy w końcu stwierdza jego niejadalność,
porywa torebkę z herbatą i ucieka, burcząc na mnie.
Herbata pachnie, więc pewnie nadaje się też do jedzenia;)
Przeglądam książkę, czytam kilka pierwszych rozdziałów.
Pomocnik Kuchenny przygotowuje seans filmowy.
Odkładam książkę, moszczę się wygodnie na kanapie
i cieszę się na te dwa dłuuuuugie dni przed nami.




Sobotni poranek szybko jednak weryfikuje moje
zbyt optymistyczne podejście co do długości weekendu.
Już po porannej kawie okazuje się, że prawie pół dnia za mną.
Godziny mijają w mgnieniu oka i połowa planów odchodzi w niepamięć.
Choć udaje się część z nich zrealizować, zwykle na wiele nie starcza czasu.
Nagle, nie wiadomo kiedy, nadchodzi niedzielne popołudnie.
Słońce zachodzi i nie ma już szansy na zdjęcia,
czy odkładany z godziny na godzinę spacer.
Zaparzam herbatę i wyciągam z lodówki owsiane paluchy.
Otwieram książkę i daję się wciągnąć w kolejną opowieść o ludziach i ich miłości do zwierząt.
Z półki na książki zerka czarno-biały kot,
który nie trafił jeszcze do miejsca swojego przeznaczenia.




Paluchy owsiane

1 łyżeczka masła
2 łyżki miodu
4 łyżki śmietany 30%
4 łyżki płatków żytnich
10 łyżek płatków owsianych
szczypta soli
3 łyżki jagód goji, opcjonalnie

Masło rozpuścić w rondlu, dodać śmietanę, miód i szczyptę soli.
Dodać płatki, podgrzewać na małym ogniu 3-4 minuty, mieszając.
Dodać jagody, wymieszać i przełożyć masę na blachę, wyłożoną pergaminem.
Uformować prostokąt grubości około 1 cm.
Włożyć do piekarnika rozgrzanego do 130°C, piec 20 minut.
Po wyjęciu z piekarnika ostudzić i pokroić w cienkie paluchy.
Przechowywać w lodówce.




Widzicie ptaka, który przysiadł na kocim grzbiecie?  A delfina, który wybija się do skoku?;)



środa, 20 lutego 2013

Konwaliowe Miasto





Uliczki przesiąknięte historią, otoczone pierścieniem średniowiecznego muru.
Kościół, którego początki sięgają 1298 roku, okazały ratusz w różowych barwach.
Położony w lesie, otoczony kamiennym murem cmentarz żydowski, a raczej to co po nim zostało.
Przyroda tu zachwyca, a zwykły spacer może stać się ornitologiczną ucztą.
Dziś słynie z malowniczego położenia pośród pięknych lasów i czystych jezior
oraz z jelonka rogacza, który zamieszkuje tutejsze lasy dębowe.
Kiedyś było znane z piwa, szparagów, porzeczek i moich ukochanych konwalii:)
Zapraszam na zimowy spacer po Konwaliowym Mieście,
które w przeszłości zwane też było Niebieską Krainą.




Jedyny ornitologiczny okaz jaki udało mi się dostrzec, przy mojej spostrzegawczości, to ten poniżej;)
Zainteresowanych innymi okazami, odsyłam do Anki Wrocławianki.
Ta to ma oko!:)




A po spacerze można usiąść w cieple południowego okna i wypić pyszna kawę:)



Dużo słońca Wam życzę!

piątek, 15 lutego 2013

Cytrynowy posset Gordona Ramsaya




Coraz dłuższe dni.
Coraz głośniejszy świergot ptaków o poranku.
Zima powoli odchodzi.
To ostatni dzwonek na cytryny i pomarańcze bez ortofe...coś tam.
Nigdy nie miałam głowy do tych chemicznych nazw.
Wyciskam sok z cytryn, skórkę wkładam do zmywarki.
Miałam zrobić tartę cytrynową z bezą.
Może innym razem.
Dziś coś prostszego.
Trzy składniki, dziesięć minut pracy,
kilka godzin w lodówce i mam wykwintny deser.




Kiedy wszystko jest gotowe, nadciągają ciemne chmury.
Czekając na światło, wsadzam trzy pestki do doniczki.
Czy wzejdą, zakwitną, zaowocują?
Miło by było mieć własne drzewko cytrusowe,
z którego mogłabym zrywać soczyste owoce,
których nikt nie pryska substancjami o dziwnie brzmiących nazwach.
Chmury przechodzą, a ja zaczynam robić zdjęcia.
Zastanawiam się, czy u Amber opadła już mgła
i czy uda Jej się uwiecznić nasze cytrusowe gotowanie.




Cytrynowy posset 
na podstawie przepisu Gordona Ramsaya

300 ml śmietany kremówki
75 g cukru pudru
sok z 2 cytryn

Śmietanę z cukrem zagotować, podgrzewać 3 minuty ciągle mieszając.
Zdjąć z ognia i mieszając dodać sok z cytryny.
Całość powinna szybko gęstnieć.
Studzić przez 5 minut, przelać do niewielkich szklanek.
Chłodzić 3 godziny lub całą noc.
Podawać z herbatnikami, owocami jagodowymi lub pistacjami.





wtorek, 12 lutego 2013

Kusy wtorek i śledzie w czosnkowym winegrecie




Śledzik.
Podkoziołek.
Kusy wtorek.
Dla jednych to ostatni dzień szalonych zabaw,
dla innych dzień jak każdy inny.
Dla mnie to pretekst do wypróbowania kolejnego przepisu na śledzie.





Śledzie w czosnkowym winegrecie

5 wymoczonych filetów śledziowych
100 ml soku z cytryny lub octu winnego
1 łyżeczka miodu
5 ząbków czosnku
1 łyżka majeranku
300 ml oliwy
mała czerwona cebula
sól

Cebulę pokroić w piórka, wymieszać ze szczyptą soli, odstawić żeby zmiękła.
Miód wymieszać z sokiem z cytryny lub octem,
dodać majeranek i pokrojony w cienkie plasterki czosnek.
Mieszając dodawać oliwę, aż powstanie emulsja o jednolitej konsystencji.
Dodać cebulę i śledzie pokrojone na kawałki.
Odstawić do lodówki na co najmniej jeden dzień.




Smacznego Śledzika!

czwartek, 7 lutego 2013

Wszyscy dzisiaj jedzą pączki




Oprócz pana Maćka z kiosku, który bojkotuje i pączków dzisiaj nie je.
Ja jem niewiele, dwa lub trzy maksymalnie, ale smażę od lat kilku.
Pierwsze usmażone przeze mnie pączki miały kształt piłek do tenisa
i były tak twarde, że trudno było się w nie wgryźć;)
Po tej porażce zapomniałam o tych tłustoczwartkowych słodkościach na długo.
Jednak mój charakter nie pozwolił mi o nich zapomnieć na zawsze.
Drugie podejście zaowocowało partią pączków o idealnym kształcie, jednak przesiąkniętych tłuszczem
oraz partią chrupiących z wierzchu, których środek przyklejał się do zębów;)
Zwykle uczę się na błędach, więc efektem trzeciej próby były pączki puszyste i mięciutkie.
Niestety były prawie zupełnie pozbawione nadzienia, które wypłynęło podczas smażenia;)
Po tylu nieudanych próbach powinnam się poddać,
tym bardziej, że chodziło o słodycze, za którymi nie przepadam.
Postanowiłam jednak spróbować ostatni raz!
Poczytałam, poszperałam i w końcu usmażyłam pączki idealne.
Były tak pyszne, że aż nie mogłam w nie uwierzyć.
Zachęcona tym sukcesem, kolejnego roku zaprosiłam w Tłusty Czwartek znajomych.
Tamtego dnia ciasto najpierw nie chciało wyrosnąć,
a po usmażeniu w ogóle nie przypominało pączków.
Na szczęście mam bardzo wyrozumiałych znajomych;)




Teraz już wiem, że najlepsze do tego wypieku są świeże drożdże.
Ciasto trzeba długo wyrabiać i musi ono być delikatne i miękkie.
Lepiej formować pączki, sklejając dwa krążki ciasta, niż robić z ciasta kulki.
Nie można smażyć zbyt wielu pączków na raz,
żeby nie obniżyć temperatury oleju i żeby pączki nim nie nasiąkały.
Olej nie może być zbyt gorący, bo wtedy pączki spalą się na zewnątrz,
a nie usmażą w środku i nie będą miały jasnej obwódki dookoła.
To są moje sposoby na pączki idealne.
A jakie są Wasze?




Pączki z konfiturą różaną
przepis z domowego notatnika

500 g mąki
50 g świeżych drożdży
75 g cukru
ok 1/4 litra mleka
3 żółtka
1 jajo
3 łyżki oliwy
1/2 laski wanilii
kieliszek spirytusu
szczypta soli
konfitura różana
olej lub smalec do smażenia
cukier puder do posypania.

Drożdże, 1 łyżkę cukru, 200 g mąki i część mleka wymieszać,
przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Jajo i żółtka utrzeć z resztą cukru, dodać mąkę, wyrośnięty rozczyn,
ziarenka wanilii, resztę mleka, szczyptę soli i spirytus.
Wyrabiać tak długo, aż ciasto będzie gładkie, lśniące i będzie odstawać od ścianek miski.
Dodać oliwę i wyrabiać jeszcze chwilę.
Uformować kulę, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 10-15 minut.
Gdy tylko zacznie rosnąc, chwilę wyrobić, rozwałkować na grubość około 0,5 cm.
Szklanką wycinać krążki, na środek kłaść konfiturę i przykryć drugim krążkiem.
Przed zlepieniem można brzegi krążków posmarować mlekiem lub białkiem jajka.
Układać na obsypanym mąką blacie, przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia.
Kiedy podwoją objętość, wrzucać na średnio rozgrzany olej lub smalec.
Pączki powinny swobodnie pływać w rondlu.
Kiedy jedna strona nabierze brązowego koloru, przewrócić pączki patyczkiem na drugą stronę.
Po usmażeniu przełożyć je na papierowy ręcznik, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Jeszcze ciepłe oprószyć cukrem pudrem lub oblać lukrem.





poniedziałek, 4 lutego 2013

Ciabatta ulubiona




Szybka decyzja.
Kilka dni za miastem.
Żeby naładować akumulatory.
Strzelające drewno w kominku wieczorem
i żadnych budzików o poranku.
Tylko światło dnia i śpiew ptaków.
Cudowna cisza.
Spacer, jeżeli nie będzie padało.
Na pewno książka i basen.
Torby spakowane.
Chleb na zakwasie już wyjęty z piekarnika.
Ciasto na ciabattę przygotowane.
Upiekę ją rano przed wyjazdem.
Na miejscu zrobię z niej pyszne crostini
z optymistycznie pomarańczowym musem.
O tym jednak będzie innym razem.
Tymczasem życzę Wam przyjemnego tygodnia:)




Ciabatta
na podstawie przepisu ze strony Smaki i Aromaty

420 g mąki pszennej 
1/2 łyżeczki suszonych drożdży
1 łyżeczka soli
300 g wody
1 łyżka oliwy

wieczorem

Połączyć ze sobą wszystkie składniki, przykryć i zostawić na noc na blacie kuchennym.

rano następnego dnia

Ciasto przełożyć na papier do pieczenia obsypany mąką.
Uformować z ciasta długi prostokąt i obsypać go mąką.
Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 30 minut.
Piekarnik razem z blachą do pieczenia rozgrzać do 
240°C.
Papier z ciastem przełożyć na gorącą blachę i piec około 25 minut, 
aż ciabatta nabierze złocistej barwy.




A poniżej wielki fan ciasta chlebowego pod każdą postacią:)
Poczynając od zakwasu przez mąkę, wyrośnięte ciasto (najulubieńsze!), 
aż do gotowego wypieku, który zawsze stara się ukraść!