Oprócz pana Maćka z kiosku, który bojkotuje i pączków dzisiaj nie je.
Ja jem niewiele, dwa lub trzy maksymalnie, ale smażę od lat kilku.
Pierwsze usmażone przeze mnie pączki miały kształt piłek do tenisa
i były tak twarde, że trudno było się w nie wgryźć;)
Po tej porażce zapomniałam o tych tłustoczwartkowych słodkościach na długo.
Jednak mój charakter nie pozwolił mi o nich zapomnieć na zawsze.
Drugie podejście zaowocowało partią pączków o idealnym kształcie, jednak przesiąkniętych tłuszczem
oraz partią chrupiących z wierzchu, których środek przyklejał się do zębów;)
Zwykle uczę się na błędach, więc efektem trzeciej próby były pączki puszyste i mięciutkie.
Niestety były prawie zupełnie pozbawione nadzienia, które wypłynęło podczas smażenia;)
Po tylu nieudanych próbach powinnam się poddać,
tym bardziej, że chodziło o słodycze, za którymi nie przepadam.
Postanowiłam jednak spróbować ostatni raz!
Poczytałam, poszperałam i w końcu usmażyłam pączki idealne.
Były tak pyszne, że aż nie mogłam w nie uwierzyć.
Zachęcona tym sukcesem, kolejnego roku zaprosiłam w Tłusty Czwartek znajomych.
Tamtego dnia ciasto najpierw nie chciało wyrosnąć,
a po usmażeniu w ogóle nie przypominało pączków.
Na szczęście mam bardzo wyrozumiałych znajomych;)
Teraz już wiem, że najlepsze do tego wypieku są świeże drożdże.
Ciasto trzeba długo wyrabiać i musi ono być delikatne i miękkie.
Lepiej formować pączki, sklejając dwa krążki ciasta, niż robić z ciasta kulki.
Nie można smażyć zbyt wielu pączków na raz,
żeby nie obniżyć temperatury oleju i żeby pączki nim nie nasiąkały.
Olej nie może być zbyt gorący, bo wtedy pączki spalą się na zewnątrz,
a nie usmażą w środku i nie będą miały jasnej obwódki dookoła.
To są moje sposoby na pączki idealne.
A jakie są Wasze?
Pączki z konfiturą różaną
przepis z domowego notatnika
500 g mąki
50 g świeżych drożdży
75 g cukru
ok 1/4 litra mleka
3 żółtka
1 jajo
3 łyżki oliwy
1/2 laski wanilii
kieliszek spirytusu
szczypta soli
konfitura różana
olej lub smalec do smażenia
cukier puder do posypania.
Drożdże, 1 łyżkę cukru, 200 g mąki i część mleka wymieszać,
przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Jajo i żółtka utrzeć z resztą cukru, dodać mąkę, wyrośnięty rozczyn,
ziarenka wanilii, resztę mleka, szczyptę soli i spirytus.
Wyrabiać tak długo, aż ciasto będzie gładkie, lśniące i będzie odstawać od ścianek miski.
Dodać oliwę i wyrabiać jeszcze chwilę.
Uformować kulę, przykryć i odstawić w ciepłe miejsce na 10-15 minut.
Gdy tylko zacznie rosnąc, chwilę wyrobić, rozwałkować na grubość około 0,5 cm.
Szklanką wycinać krążki, na środek kłaść konfiturę i przykryć drugim krążkiem.
Przed zlepieniem można brzegi krążków posmarować mlekiem lub białkiem jajka.
Układać na obsypanym mąką blacie, przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia.
Kiedy podwoją objętość, wrzucać na średnio rozgrzany olej lub smalec.
Pączki powinny swobodnie pływać w rondlu.
Kiedy jedna strona nabierze brązowego koloru, przewrócić pączki patyczkiem na drugą stronę.
Po usmażeniu przełożyć je na papierowy ręcznik, żeby pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Jeszcze ciepłe oprószyć cukrem pudrem lub oblać lukrem.
Nie wszyscy jedza dzis paczki :) Ja nie jadlam. Nie przepadam za paczkami. Za to faworki wcinalam az mi sie uszy trzesly :) Wspaniale sa te Twoje paczusie :) Moze kiedys i ja sie skusze i zrobie? :)
OdpowiedzUsuńUsciski.
hehe, ja też nie jadłam, bo nie miałam pomysłu na bezglutenowe, bezmleczne i bezjajeczne pączki:) zrobiłam za to churros i się poparzyłam gorącym tłuszczem... a takie różane pączki jak te twoje to mi się marzą:)))
OdpowiedzUsuńIdealne! Różane to zdecydowanie moje ulubione! U mnie już to stało się tradycją i na czwartek zapraszam najbliższych na pączkowe obżarstwo, miło tak. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa historia Twojego pieczenia. Najnowszy wypiek wygląda na ideał!
OdpowiedzUsuńNie mam swojego sposobu, bo nigdy nie smażyłam pączków. I chyba mi to w najbliższej przyszłości nie grozi;-) Twoje różane cudowne i z cukrem pudrem moje ulubione:-)
OdpowiedzUsuńMistrzowskie!
OdpowiedzUsuńZostaw dla mnie na jutro...
Ja smażę faworki,ale pączki też jadłam.
Domowe z różą.
Pyszną mamy tradycję.
Pączki wyszły Ci idealne:-), wyglądają mega apetycznie. Ja dzisiaj nie jadłam ale gdybym mogła poczęstować się Twoimi to z pewnościa bym się skusiła:-)
OdpowiedzUsuńU mnie dopiero jutro. I brat zażyczył sobie 100. Zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuńMało komu pączki udają się za pierwszym razem. To kapryśne słodkości, ale gdy pozna się wszystkie tajniki ich przygotowywania oraz ma sprawdzony przepis, sukces jest już blisko:-). Ja w tym roku nie piekłam własnych, dlatego z chęcią częstuję się Twoimi;-). Te z różanym nadzieniem to mój absolutny numer 1!!!
OdpowiedzUsuńWitaj:) Próbuję skontaktować się z Tobą mailowo ale niestety jest to niemożliwe - nie podałaś adresu a po kliknięciu nic się nie dzieje :( Bardzo proszę o podanie maila. Mam pytanie odnośnie jednego z Twoich przepisów. Czekam na info. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO! Wlasnie takie paczki chodzily za mna od poczatku karnawalu! I co? I nic! Zamiast paczkow wciupalam przemyslowe ilosci chrustu:)))
OdpowiedzUsuńBuziale!:*
Majko,
OdpowiedzUsuńa ja z dwojga 'złego' wolę pączki;)
Mam nadzieję, że jak się zdecydujesz nie będziesz miała tylu porażek co ja.
To nie jest motywujące:)
Ściskam!
Goh,
a churros bezglutenowe, czy pofolgowałaś sobie w Tłusty Czwartek?
Mam nadzieję, że poparzenie niezbyt poważne.
Obyś w przyszłym roku mogła już najeść się do syta tych niezdrowych pączków:)
Kamilo,
bo Ty mistrzyni wypieków jesteś i nie ma zagrożenia, że coś nie wyjdzie!
Ja już nie zapraszam, bo najlepsze pączki wychodzą mi jak robię je dla siebie;))
Anko Wrocławianko,
szczerze mówiąc dla mnie to było lekko irytujące. Ileż można?!
Te ostatnie były pyszne, ale nie tak idealne, jak te sprzed lat;)
Marzeno,
wcale Ci się nie dziwię;)
W końcu po co są cukiernie?:)
Amber,
tak, pyszna tradycja!
Faworki jadłam w sobotę, w czwartek już nie dałam rady:)
Olimpia Davies,
dziękuję, bardzo mnie to cieszy:)
Tofko,
100?!
Jesteś kochaną siostrą, a Twój brat to niezły łasuch;))
Droczilko,
dziękuję za te słowa otuchy!
Jeszcze nigdy z niczym tak nie walczyłam w kuchni;)
Różane to też moje ulubione:)
Anonimowy,
adres jest w profilu, sprawdziłam:)
konwaliewkuchni@gmail.com
Pozdrowienia!
Kachno,
pączki czy chrust, najważniejsze, żeby tradycji stało się zadość!
Uścisków moc!
świeże drożdże to podstawa, ja nie używam innych do ciast drożdżowych. U nas były pączki z budyniem i z różą. Były...dość krótko, bo zniknęły szybko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiałam kilka podejść do drożdży suszonych i zawsze porażka..
OdpowiedzUsuńTwoje pączki są perfekcyjne i powodują, że choć za nimi nie przepadam, marzy mi się zjeść choć jednego!
Wilczyco,
OdpowiedzUsuńa ja używam częściej suszonych i wszystko zawsze rośnie jak na drożdżach;)
Tylko pączki mają jakiś problem z tymi liofilizowanymi.
Z budyniem też lubię:)
Pozdrowienia!
Magdo,
nie wiem dlaczego:(
Może drożdże były źle przechowywane?
Ja na tych suszonych piekę różne chleby, pizze, ciasta i zawsze pięknie rosną.
Świeżych używam naprawdę sporadycznie.
Chętnie bym Cię poczęstowała:)
To ja dołączyłam do pana Maćka z kiosku i pączków nie jadłam- rozpoczęłam swoją mini-dietę od Tłustego Czwartku, przekornie, a co!
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę wytrwania w diecie:)
UsuńZaczęta w taki dzień, na pewno przyniesie oczekiwane skutki!