piątek, 29 listopada 2013

Sezonowo, zielono, brukselkowo...pycha!





Przed wejściem zawsze witają nas koty.
Miauczą, domagając się kocich pieszczot.
W środku pachnie jak w babcinej piwnicy,
która przywołuje same dobre wspomnienia.
Wciąż pół sklepu tonie w dyniach, 
które w tym roku wyjątkowo obrodziły.
Buszuję w skrzynkach i wiklinowych koszach.
Napełniam torby marchwią, ziemniakami, kapustą, 
Pan Jan cieszy się, że kogoś w końcu zainteresował topinambur.
Zapisuję się na jajka, odbiór za miesiąc!
Nie ma brukselki, ale są gęsi, dwie ostatnie.
Oczywiście, że biorę!
Pakujemy wszystkie skarby do samochodu.
Po drodze do domu kupuję jeszcze brukselkę.
Jestem gotowa na świętowanie wolnych dni
i wspólne gotowanie z Amber.




Zupa z brukselki
na podstawie przepisu z czasopisma Sielskie Życie

500 g brukselki
1 duży ziemniak
100 g selera
2 szalotki
2 ząbki czosnku
masło
600 ml wywaru z kurczaka
100 ml śmietany 30%
2 łyżki kwaśniej śmietany 12%
gałka muszkatołowa
pieprz
sól
50 g boczku
2 kromki razowego pieczywa
2 łyżki posiekanych orzechów włoskich

Brukselkę oczyścić i przekroić każdą różyczkę na pół.
Ziemniaka i seler pokroić w kostkę.
Szalotkę i czosnek posiekać i podsmażyć na maśle,
dodać brukselkę i seler, zalać wywarem.
Wrzucić ziemniaka i dodać śmietanę 30%.
Gotować 15 minut lub do momentu, aż brukselka zmięknie.
Wyjąc kilka połówek brukselki, resztę zupy zmiksować,
doprawić pieprzem, gałką i solą, wymieszać ze śmietaną.
Boczek pokroić w kostkę i podsmażyć na odrobinie masła, 
dodać chleb pokrojony w kostkę i usmażyć na złoto,
wymieszać z włoskimi orzechami.
Na talerzu ułożyć połówki brukselki, wlać zupę 
i posypać grzankami z boczkiem i orzechami.




Miłego weekendu!:)


wtorek, 26 listopada 2013

Naturalny porządek i domowy kisiel wiśniowy do picia





Moja wyobraźnia czasem zastyga w bezruchu.
Zbyt wiele struktur, kolorów i warstw,
które nie tak łatwo ze sobą połączyć.
Zbyt wiele szczegółów, które do siebie nie pasują.
Tymczasem wszystko dookoła żyje swoim rytmem,
bez pośpiechu, bez zbędnych dylematów.
Słońce rzadziej do nas zagląda, drzewa tracą liście,
na wyschniętych trawach przysiada mróz.
Wszystko zgodnie z planem, jak po sznurku,
bez żadnych tłumaczeń i przeprosin,
bez konieczności rezygnacji z czegokolwiek.
Zakładam ulubiony golf, narzucam puchową kurtkę
i z gorącym kubkiem, pełnym wiśniowego smaku,
wychodzę do ogrodu, aby przyjrzeć się tej lekko już uśpionej harmonii.




Domowy kisiel wiśniowy z wanilią
do picia

2 szklanki domowego soku wiśniowego
1,5 łyżeczki mąki ziemniaczanej
pół laski wanilii

1,5 szklanki soku wlać do garnka, dodać ziarenka wanilii i zagotować.
Do pozostałego soku wsypać mąkę i dokładnie wymieszać.
Kiedy sok w garnku zaczyna wrzeć,
wlać do niego, ciągle mieszając, sok z mąką.
Zagotować, przelać do kubka i pić, kiedy jest jeszcze gorący.







czwartek, 21 listopada 2013

Krótka wizyta i chleb codzienny Alutki





Był zimny, listopadowy wieczór.
Pociąg punktualnie wtoczył się na peron.
Niewiele osób z niego wysiadło, więc od razu zauważyłam.
W domu nakarmiłam Ją zupą, którą zbyt hojnie przyprawiłam ostrością.
Nad szklaneczką lokalnego piwa rozmawiałyśmy o tym i o tamtym,
ale głównie o gotowaniu, pieczeniu chleba, zdrowym jedzeniu
i o tym, że niewiele jest wokół nas ludzi, z którymi te tematy można poruszyć.
Pomocnik Kuchenny od czasu do czasu włączał się do rozmowy,
choć bardziej zajmowało go pochłanianie zawartości talerzy,
które zwykle nie pojawiają się na naszym stole o tej porze.
Zbyt szybko nadszedł czas, aby oddać się w objęcia Morfeusza.
Kolejny dzień przyniósł szarość poranka.
Było śniadanie zjedzone naprędce
i pasta jajeczna, której pożałowałam soli,
brak czasu na wspólną kawę przed odjazdem,
i pożegnanie z nadzieją na kolejne spotkanie już wkrótce.
Po Jej wizycie zostały nam kocie przysmaki,
słoik suszonych grzybów od Ajwonki,
A po kilku dniach, kiedy chleb się skończył, 
upiekłam bardzo podobny bochenek.





Chleb mieszany na zakwasie
na podstawie przepisu Alutki

170 g aktywnego zakwasu żytniego
300 g mąki pszennej 1850
300 g mąki orkiszowej 700
200 g maki żytniej 2000
1 szklanka otrębów orkiszowych
1/2 szklanki pestek słonecznika
1/2 szklanki płatków owsianych
1 łyżka soli
3 szklanki wody

do wysmarowania formy
masło
otręby

Suche składniki połączyć, dodać zakwas i wodę, dokładnie wymieszać.
Przykryć i odstawić na 2 godziny w temperaturze pokojowej.
Foremki wysmarować masłem, obsypać otrębami,
przełożyć do nich ciasto tak, aby wypełniło połowę objętości.
Foremki przykryć i odstawić na 8-12 godzin w temperaturze pokojowej.
Kiedy ciasto prawie podwoi objętość i wypełni foremki,
wstawić je do nagrzanego do 200°C piekarnika i piec godzinę.
Wyjąć z foremek i włożyć jeszcze na 10 minut do gorącego piekarnika.







sobota, 16 listopada 2013

Wspomnienie złotej jesieni i klopsiki jagnięce





Takie miałam szczęście tej jesieni, że zawsze jechałam ku słońcu.
O poranku, podziwiając rozrzucone na ścieżce rowerowej liście,
mokre od porannej rosy, błyszczące niczym płatki srebra.
Po pracy, kiedy z premedytacją wjeżdżałam w kopce liści,
mieniące się ciepłymi, jesiennymi barwami.
Ciągle ku słońcu, które rano kazało oczy przymykać,
a po południu rozbierało z trzeciej warstwy.
Kiedy wracałam do domu ono akurat rozsiadało się
na liściach śliwowiśni, pogłębiając ich purpurę.
Później powoli odchodziło na pola
i z dala od moich oczu oblewało je złotem.
Codziennie ten sam rytuał.
Po złotej jesieni zostało już tylko wspomnienie,
kilka cudownie ciepłych obrazów w głowie
i te klopsiki, które wtedy jedliśmy.




Jagnięce klopsiki w sosie pomidorowym
na podstawie przepisu z Weranda Country

klopsiki
1/2 kg mielonej, chudej jagnięciny
3 łyżeczki mielonej papryki
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 ząbek czosnku
1/2 zielonej papryczki chili
pieprz
sól
olej do smażenia

sos
puszka posiekanych pomidorów
szczypta mielonego kuminu
szczypta mielonej kolendry
szczypta kurkumy
1 ząbek czosnku
1/2 zielonej papryczki chili
plaster świeżego imbiru
1 łyżka oliwy
sól

do podania
garść orzeszków pinii, opcjonalnie
natka pietruszki, opcjonalnie

klopsiki
Jagnięcinę wymieszać z przyprawami, drobno posiekanym czosnkiem i chili.
Mokrymi rękami uformować niewielkie kulki.
Smażyć je na oleju na złoto i odstawić.

sos
W garnku z szerokim dnem rozgrzać oliwę, 
dodać przyprawy, drobno posiekane chili, imbir i czosnek.
Smażyć chwilę, aż przyprawy zaczną pachnieć, 
dodać pomidory i gotować na małym ogniu przez 10 minut.

Do sosu dodać klopsiki i dusić kolejne 10 minut.

Przed podaniem posypać uprażonymi na suchej patelni orzeszkami 
lub posiekaną natką pietruszki.




Wbrew temu, co głosi poniższy baner,
jeszcze dziś można wziąć udział w zabawie urodzinowej Amisi .




Czy jest jeszcze ktoś, kto tego nie zrobił?
Nie?
Tak właśnie myślałam!
Tylko ja znów wszystko na ostatnia chwilę;))


środa, 13 listopada 2013

Listopadowa gęś i związane z gęsią wspomnienie





W listopadzie pojawia się na moim stole.
Zwykle w najprostszej postaci.
Pieczona w całości, przyprawiona majerankiem,
pieczonymi ziemniakami lub kaszą.
Kiedy o niej myślę, przed oczami mam zawsze tę samą scenę.
Mała dziewczynka i jedna z nielicznych jej wizyt na wsi.
Niezbyt dobrze oświetlona kuchnia, wielki stół, 
na nim domowej roboty masło i twaróg
a przy nim nudne dorosłych rozmowy.
Dziewczynka wierci się niecierpliwie, czekając na koniec wizyty.
Gospodyni proponuje, aby poszła zobaczyć, jak gospodarz doi krowy. 
Dziewczynka w podskokach wybiega z kuchni na podwórko,
robi kilka kroków w stronę znajdującej się parę metrów dalej obory, 
gdy nagle stado skrzydlatych stworzeń zaczyna pędzić w jej kierunku.
Syczą wrogo i próbują skubnąć w łydkę.
Dziewczynka wrzeszcząc niemiłosiernie wraca do kuchni
i opowiada o białych potworach, które chciały ją zjeść.
Gospodyni cała trzęsie się ze śmiechu.
Teraz wspominam to wydarzenie z sympatią,
jednak wtedy nie było mi do śmiechu.
Do dziś podziwiam stado gęsi zawsze z bezpiecznej odległości;)




Gęś pieczona

gęś
majeranek
sól
2 jabłka
cydr, opcjonalnie

Gęś natrzeć na zewnątrz i wewnątrz przyprawami,
przykryć i odstawić do lodówki na noc.
Jabłka obrać, pokroić na ćwiartki, nadziać nimi gęś.
Włożyć gęś do brytfanki, podlać szklanką cydru,
i piec pod przykryciem w 175°C,
licząc 50 minut na każdy kilogram mięsa.
Od czasu do czasu podlać gęś wytapiającym się tłuszczem.
Przed podaniem można wstawić gęś na kilka minut pod grill,
aby uzyskać mocno rumianą skórkę.






czwartek, 7 listopada 2013

Sezonowość od A do M, demony przeszłości i surówka z selera



 

Ponoć jako dziecko byłam strasznym niejadkiem.
Nie pamiętam jednak wielu rzeczy, które wzbudzały we mnie niechęć.
Nie mam traumy związanej z rozgotowaną, szpinakową papką.
Wydaje mi się, że szpinak lubię od zawsze.
Wyjadam kożuch z mleka, co u niektórych budzi awersję.
Nie mam nic przeciwko zupom mlecznym.
Jadam wątróbkę i flaki, wprost uwielbiam kisiel.
Jako nastolatka zraziłam się do ciast z jabłkami,
ale powoli się do nich przekonuję.
Jest jednak coś, czego nie jadłam od wielu, wielu lat,
ale wciąż doskonale pamiętam nasze ostatnie spotkanie.
Przedstawiam Wam mojego demona przeszłości!




Pieczony, gotowany, w zupie, sosie, czy sałatce smakuje mi bardzo,
ale surowy do niedawna był koszmarem moich dziecięcych lat.
Parę dni temu, podczas wspólnego gotowania z Amber,
przekonałam się już po raz kolejny,
że niektóre rzeczy warto spróbować ponownie.
W starszym wieku, odmiennych okolicznościach,
czy nowym towarzystwie, smakują zupełnie inaczej.
Patrząc na coś w innym świetle, można dostrzec to,
czego wcześniej zauważyć się nie udawało.




Surówka z selera
przepis z czasopisma Sielskie Życie

400 g selera
200 g marchwi
2 jabłka
2 łyżki posiekanych orzechów włoskich

dressing
4 łyżki jogurtu
2 łyżki oleju z orzechów włoskich
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka octu z białego wina
ostra musztarda
pieprz biały
sól

Wymieszać jogurt z olejem, sokiem z cytryny i octem.
Doprawić musztardą, białym pieprzem i solą.
Seler, marchew i jabłka zetrzeć na tarce lub pokroić w cienkie słupki.
Wymieszać warzywa i jabłka z dressingiem i posiekanymi orzechami.
Odstawić na 10 minut, aby surówka nabrała smaku.







poniedziałek, 4 listopada 2013

Chleb na zakwasie z karmelizowanym porem i pestkami





Piękny, słoneczny, ciepły koniec tygodnia.
Wyprawa po pory do gospodarstwa Magdy.
Spacer po złotym, jesiennym lesie 
i dwa dorodne podgrzybki znalezione przypadkiem.
Leniwe popołudnie z miłym gościem na kanapie
i film, który tylko zapowiadał się ciekawie.
Czas, który jak zwykle zbyt szybko mijał.
Pieczenie chleba odkładane z dnia na dzień i obietnica, 
że za kolejny wspólny bochenek zabiorę się znacznie wcześniej.




Zagniatany w ostatniej chwili, 
wyjęty z piekarnika z lekkim poślizgiem, 
nieziemsko pachnący podczas pieczenia,
idealnie wpisujący się w jesienne dni.
Upieczony wspólnie z:
Amber- sprawczynią całego zamieszania;)
Anią, AniąW, Ankąwell, AluchąAsią
Bożenką, Dorotą, Gratitą, Gosią, Gosią, Gosią
Joanną, Kamilą, Łucją, Marzeną, Martą, Marysią, Mysią,
Pieguskiem, Renatą, Siankoo, Tofką, Tosią i Wisłą


  

Chleb na zakwasie z karmelizowanym porem i pestkami
Na podstawie przepisu Moniki

zaczyn
12 godzin wcześniej

2 łyżki zakwasu żytniego
1,5 szklanki mąki
3/4 szklanki wody

Wodę połączyć z zakwasem, dodać mąkę i dokładnie wymieszać.
Owinąć naczynie folią spożywczą, odstawić w ciepłe miejsce na co najmniej 8 godzin. 
Aby sprawdzić czy zakwas jest gotowy do dalszej pracy,
należy nabrać go na łyżeczkę i upuścić do szklanki wypełnionej wodą. 
Jeżeli pływa po jej powierzchni, można działać dalej. 
Jeżeli tonie, musi fermentować dalej.

ciasto właściwe
2 szklanki wody
800 g mąki pszennej typ 650
400 g mąki pszennej razowej
1,5 łyżki soli
cały zaczyn (- 2 łyżki)
2 duże pory
1 łyżka miodu
2 łyżki octu balsamicznego
200 g pestek ze słonecznika
100 g pestek z dyni
2 łyżki masła

Z całości zaczynu odłożyć dwie łyżki, które posłużą jako zaczątek nowego chleba. 
Resztę zaczynu połączyć z wodą, wsypać mąkę 
i wymieszać przy pomocy rąk. Nie wyrabiać. 
Przykryć ściereczką i odstawić na 30 minut.

Pory pokroić w cienkie plasterki. 
Wrzucić na rozgrzaną oliwę i smażyć do momentu, aż zmięknie. 
Dodać miód i ocet balsamiczny, wymieszać, a kiedy płyny odparują, 
a por pokryje się ciemną glazurą, zdjąć go z ognia i wystudzić. 
Na tej samej patelni rozpuścić masło i wsypać pestki z dyni i słonecznika. 
Usmażyć je na złoto, zdjąć z ognia, ostudzić i dodać do pora.

Do ciasta dodać sól i przygotowane wcześniej, wystudzone dodatki. 
Przy pomocy miksera połączyć je z ciastem. 
Następnie wyrzucić ciasto na blat i podsypując minimalną ilość mąki, 
wyrobić gładkie ciasto chlebowe, które ładnie odchodzi od blatu.
Wyrobione ciasto umieścić w naoliwionej misce. 
Pozostawić do fermentacji na 2 godziny.
W tym czasie 2 razy, w odstępach 45 minutowych, 
wyrzucić je na lekko posypany mąką blat 
i złożyć na trzy, a następnie jeszcze raz na trzy. 
Przefermentowane ciasto podzielić na trzy lub dwie części. 
Uformować z nich kule i odstawić na 20 minut. 
Po tym czasie uformować je w okrągłe lub podłużne bochenki, 
umieścić w wysypanych mąką koszykach do wyrastania 
i zostawić do wyrośnięcia na ok. 4 godziny w temperaturze pokojowej 
lub 8 godzin w lodówce.
Przed włożeniem do pieca, wyrośnięty chleb naciąć ostrym nożem
Piec w naparowanym piekarniku, w temperaturze 230 stopni przez ok 40 minut. 




Dziewczyny, dzięki za kolejny raz!:)