Czasem nachodzi mnie taka myśl,
że moja konsekwencja podczas zakupów powoduje,
iż niektóre smaki docierają do mnie z opóźnieniem,
a pewne z nich nawet mnie omijają.
Z uporem pewnego kłapouchego zwierzaka
staram się robić zakupy w lokalnych gospodarstwach
i z coraz większą niechęcią zaglądam do tradycyjnych sklepów.
Na targowiskach szukam stoisk z niezbyt idealnymi okazami
i unikam tych, które od wiosny do jesieni wyglądają prawie identycznie.
Na targowiskach szukam stoisk z niezbyt idealnymi okazami
i unikam tych, które od wiosny do jesieni wyglądają prawie identycznie.
Kiedy wszyscy już dawno zajadali się truskawkami,
ja czekałam cierpliwie, bo pan Jan powiedział, że truskawki będą na pewno.
Rzodkiewka, botwinka, młoda marchewka... wszystko z opóźnieniem.
A może właśnie w odpowiednim dla nich czasie?
Kiedy tylko przekraczam próg ceglanego budynku,
wszystkie wątpliwości znikają natychmiast.
Pani Ania pyta, czy chcę kurczaka, bo akurat jeden został
i radzi zapisać się na jajka, bo wymieniają stado i może zabraknąć.
Odbieram dwie kobiałki truskawek pachnących poziomkami.
Zapełniam po brzegi wiklinowy koszyk.
Czosnkowy szczypior, boćwina, szpinak nowozelandzki,
kapusta zwykła i włoska, sałaty, rzepa, koper...
Chyba jednak nie mam na co narzekać.
A kiedy Amber zaproponowała biesiadę przy bobie,
nawet nie marzyłam, że znajdę go w najbardziej pożądanej przeze mnie postaci.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy podczas kolejnych sobotnich zakupów
zobaczyłam w wiklinowym koszu zielone, jędrne strąki młodego bobu.
Sałatka z bobu i rzodkiewek
na podstawie przepisu z książki Ottolenghi The Cookbook
500 g bobu
350 g rzodkiewek
1/2 czerwonej cebuli
30 g skórki z kiszonej cytryny
sok z 2 cytryn
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
2 łyżki posiekanej kolendry
3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżeczka mielonego kuminu
pieprz
sól
do podania
zielony sos tahini
chlebki pita
Bób gotować 2-3 minuty w osolonej wodzie lub na parze,
wypłukać pod bardzo zimną wodą i obrać ze skórki.
Rzodkiewki pokroić w plasterki, cebulę w bardzo cienkie piórka.
Wymieszać warzywa z posiekaną drobno skórką z kiszonej cytryny
i pozostałymi składnikami. Doprawić pieprzem i solą.
Zielony sos tahini
na podstawie przepisu z książki Ottolenghi The Cookbook
150 ml tahini
150 ml wody
80 ml soku z cytryny
2 ząbki czosnku
30 g natki pietruszki
sól
Wszystkie składniki umieścić w blenderze i zmiksować na gładką pastę.
Doprawić do smaku solą i dodać wodę jeżeli to konieczne.
Sos powinien mieć konsystencję lejącego miodu.
Chlebki Pita
na podstawie przepisu Bajaderki
3 łyżki oliwki
1 łyżeczka soli
3 szklanki maki pszennej
2 łyżeczki suchych drożdży
Wszystkie składniki połączyć i wyrobić miękkie, elastyczne ciasto.
Przykryć i odstawić do wyrośnięcia na co najmniej 1 godzinę.
Ciasto powinno podwoić objętość.
Następnie podzielić ciasto na 8 równych części.
Każdą uformować w kulę, przykryć i zostawić na 20 minut aby odpoczęło.
Każdą kulę rozwałkować na kształt krążka, ułożyć na papierze do pieczenia,
przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 20-30 minut.
przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 20-30 minut.
Rozgrzać piekarnik z blachą lub kamieniem do pizzy do temperatury 260ºC.
Wyrośnięte krążki zsuwać ostrożnie razem z papierem na rozgrzaną blachę.
Piec 8-10 minut, aż się napuszą i lekko zrumienią.
Magdo,
OdpowiedzUsuńjakże smacznie bób Ci się udał!
I te chlebki przecudnej urody.
Wspaniała bobowa uczta.
Cieszę się,że i Tobie udało się zdobyć strączki,bo to najlepszy sposób,że będzie smacznie.
Dziękuję za spotkanie przy bobie!
Było pysznie, a bobowe strączki mnie zaskoczyły niezwykle!
UsuńJestem przyzwyczajona raczej do foliowych woreczków;)
I ja dziękuję:)
Piękne! Wszystko!
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńZajadałam się bobem w weekend, o Twojej wersji marzę teraz! Pysznie zielono u Ciebie! W maminym ogródku na razie groszek, czekam z utęsknieniem na bobowe strączki :)
OdpowiedzUsuńPolecam tę wersje bardzo, to naprawdę pyszne połączenie:)
UsuńJuż niedługo na pewno się doczekasz!
Buziaki:*
Konwalio, chciałabym abyś dla mnie gotowała!
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie;)
UsuńTy przeprowadzasz się do mnie, czy ja do Ciebie?;)))
Ja ten cały zestaw poproszę do siebie do Kwidzyna, bardzo apetyczne wszystko i wszystko co lubię
OdpowiedzUsuńMoże lepiej wpadniesz do mnie na przekąskę?:)
UsuńTyle wspaniałości dziś u Ciebie!
OdpowiedzUsuńPycha! Ja nawet nei wiem co więcej napisać. Pożeram wszytko, szkoda, że tylko ślepiami!
OdpowiedzUsuńTofko, podróżować lubisz, więc zapraszam do mnie,
Usuńtylko musisz się spieszyć, żeby bób się nie skończył;))
Hm... Zaproszenie. Muszę to poważnie przemyśleć ;) I bardzo dziękuję.
UsuńMyśl, myśl, oby nie za długo;)
UsuńNajadłam się tymi cudnymi zdjęciami! Uwielbiam potrawy przez `ciebie prezentowane, poparte osobistym przeżyciem,przygotowane z pietyzmem.
OdpowiedzUsuńI jak tu się nie rozpłynąć w tych słowach... ?
UsuńDziękuję:)
Mniam, mniam:-) Ależ to wszystko pięknie wygląda:-) Bób pamiętam z dzieciństwa jak z moim dziadkiem zajadałam z samym masełkiem:-)
OdpowiedzUsuńMam podobne wspomnienie, Marzenko. U nas była jeszcze sól do posypania :)
UsuńU nas pierwsza micha bobu w sezonie zawsze jest z samym masłem i solą lub odrobiną sosu sojowego;)
UsuńBób w takiej postaci bardzo kusi, od lat zabieram się za pitę i zabrać nie mogę, ale tahini nie wiem czemu nie lubię :( moi panowie też nie lubią. Wszyscy zachwycają się humusem a mnie nie smakuje :( w żadnej wersji, ułomność mam taką :(
OdpowiedzUsuńTa sałatka jest naprawdę pyszna, ale bez sosu tahini to już nie to samo.
UsuńJa na samą myśl o humusie dostaję ślinotoku, uwielbiam,
jak wszystko co jest z tahini, no może prócz chałwy;)
Intuicja mi podpowiada, że jednak w tych gospodarstwach wszystko jest w dobrym momencie. W innych miejscach jest z wyprzedzeniem. Dobrze, że jesteś taka uparta! :))
OdpowiedzUsuńTwój post bobowy iście królewski! :) A zdjęcia jak zwykle powalają. :)
Mówisz?;))
UsuńZa komplementa dziękuję bardzo:)))
Ale uczta... palce lizać :)
OdpowiedzUsuń