Październik uwięził słońce w okowach bladoszarych chmur.
Po ciepłych, letnich dniach pozostały już tylko wspomnienia.
Niektóre wciąż świeże, jakby z wczoraj, inne już nieco odległe.
Jedno z nich rozpoczyna się w lipcowy, słoneczny poranek.
Zaraz po śniadaniu, przelewam kawę do termosu i ruszamy w kierunku Berlina.
Przy dźwiękach AC/DC i zapachu kawy z kardamonem docieramy na miejsce.
Słońce stoi wysoko, a w Markthalle 9 jest już gorąco,
zarówno ze względu na temperaturę, jak i panującą tam atmosferę.
Marta i David znów będą naszymi przewodnikami po smakach Berlina.
Zaczynamy od ich przepysznych hiszpańskich serów i wędlin.
Wiedzą o nich wszystko, znają ludzi, którzy je wyrabiają,
wiedzą jak traktowane są zwierzęta, dzięki którym powstają.
David otwiera butelkę naturalnego wina i podaje nam kieliszki.
Częstuje nas chorizo, które stworzyli wspólnie z The Sausage Man Never Sleeps.
Nadrabiamy zaległy czas...
Później rundka po hali z Martą i zakupy w ostatniej chwili.
Burgery od Kumpel & Keule, czekolada Theobro.ma, moje ulubione Pale Ale...
Potem wpadamy na zmrożoną Margaritę do baru, którego nazwy nie pamiętam.
A kiedy zbliża się wieczór, odwiedzamy niedawno otwartą restaurację Lode &Stijn.
i stworzyli miejsce, na otwarcie którego czekało w Berlinie wiele osób.
Wnętrze restauracji jest proste i stonowane. Jasne ściany, drewniane meble i dodatki.
Od razu po wejściu wzrok przykuwa niewielkich rozmiarów, otwarta kuchnia.
Załoga lokalu jest bardzo dyskretna, kompetentna i przesympatyczna.
Dania są nieco minimalistyczne, nowoczesne, sezonowe i pięknie podane.
Nieformalny nastrój i przytulna atmosfera powodują, że ma się ochotę siedzieć tam bez końca.
Totalnie zaufaliśmy naszym gospodarzom i oddaliśmy się w ich ręce.
Jedzenie okazało się wyśmienite, a wybór naturalnych trunków, które są oczkiem w głowie Stijna, imponujący.
Ale to co urzekło mnie najbardziej to chleb, który Lode wypieka codziennie na potrzeby restauracji.
ZACHWYCAJĄCY!
Lode dorastał w rodzinie piekarzy i jest dziesiątym pokoleniem, które kultywuje ten zawód.
Może to właśnie ten fakt tłumaczy, dlaczego chleb, którego mieliśmy okazję spróbować,
był jednym z najlepszych, a może nawet najlepszym, jaki do tej pory jadłam.
był jednym z najlepszych, a może nawet najlepszym, jaki do tej pory jadłam.
chleb i masło
pasta z białej fasoli i anchovies
wołowe bitterballen i sos majonezowy
chrupiące flaki
małże
Rewelacyjne!
kurza wątróbka i orzechy laskowe
Najlepszy mus z kurzych wątróbek jaki jadłam w życiu!
Jak dla mnie numer jeden naszej kolacji.
cykoria, masło i mus z buraka
tatar wołowy, awokado i grzanki
Zachwytom nie było końca!
sałata rzymska, sezonowana gouda i dressing z soku z zielonej cebulki
kozi ser, fasolka i żyto
węgorz, ogórek i koperek
kalafior, kurki i gryka
jagnięcina, pomidory, bób i chipsy z jarmużu
Jagnięcina rozpływała się w ustach...
Jagnięcina rozpływała się w ustach...
sorbet z czereśni, beza i śmietana
od lewej: David (Gusto Artesano), Stijn, Lode ( Lode & Stijn)
Fajne, nowocześnie podane i nieprzeładowane wnętrze. Super!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne miejsce. Polecam!
UsuńBardzo ciekawe miejsce, pięknie podane minimalistyczne dania. Magdo-jak zawsze wszystko pięknie sfotografowałaś. Jak będziemy w Berlinie, skorzystamy z polecenia :) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńKoniecznie napiszcie o Waszych wrażeniach po wizycie. :)
UsuńPozdrawiam!
Świetnie zareklamowałaś to miejsce��Zdjęcia jak zawsze przepiękne. Mnie najbardziej zaciekawiły chrupiące flaki. POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńO smakowitych miejscach trzeba pisać i dzielić się nimi z innymi. :)
UsuńDziękuje i pozdrawiam Cię ciepło!
Magda, aż zaniemówiłam czytając tyle zachwytów! To chyba najlepsza knajpa w jakiej kiedykolwiek byłaś?
OdpowiedzUsuńWnętrze i dania wyglądają bardzo zachęcająco.
A zdjęcie z kelnerką (?) mistrzowskie!
Tak, u mnie to rzeczywiście rzadkość. ;))
UsuńWszystkie dania były bardzo dobre, ale za ten chleb,
mus z wątróbek i małże dałabym się pokroić! Pychota!
To była nasza kelnerka i chyba nawet nasze deserki. :)
Dziękuję! :)