piątek, 28 października 2016

Wspomnienie letniego dnia i berlińska restauracja Lode & Stijn.





Październik uwięził słońce w okowach bladoszarych chmur.
Po ciepłych, letnich dniach pozostały już tylko wspomnienia.
Niektóre wciąż świeże, jakby z wczoraj, inne już nieco odległe.
Jedno z nich rozpoczyna się w lipcowy, słoneczny poranek.
Zaraz po śniadaniu, przelewam kawę do termosu i ruszamy w kierunku Berlina.
Przy dźwiękach AC/DC i zapachu kawy z kardamonem docieramy na miejsce.
Słońce stoi wysoko, a w Markthalle 9 jest już gorąco,
zarówno ze względu na temperaturę, jak i panującą tam atmosferę.
Marta i David znów będą naszymi przewodnikami po smakach Berlina.
Zaczynamy od ich przepysznych hiszpańskich serów i wędlin.
Wiedzą o nich wszystko, znają ludzi, którzy je wyrabiają,
wiedzą jak traktowane są zwierzęta, dzięki którym powstają.
David otwiera butelkę naturalnego wina i podaje nam kieliszki.
Częstuje nas chorizo, które stworzyli wspólnie z The Sausage Man Never Sleeps.
Nadrabiamy zaległy czas...
Później rundka po hali z Martą i zakupy w ostatniej chwili.
Burgery od Kumpel & Keule, czekolada Theobro.ma, moje ulubione Pale Ale...
Potem wpadamy na zmrożoną Margaritę do baru, którego nazwy nie pamiętam.
A kiedy zbliża się wieczór, odwiedzamy niedawno otwartą restaurację Lode &Stijn.




Dwaj Holendrzy, Lode van Zuylen i Stijn Remi spełnili swoje marzenie
i stworzyli miejsce, na otwarcie którego czekało w Berlinie wiele osób.
Wnętrze restauracji jest proste i stonowane. Jasne ściany, drewniane meble i dodatki.
Od razu po wejściu wzrok przykuwa niewielkich rozmiarów, otwarta kuchnia.
Załoga lokalu jest bardzo dyskretna, kompetentna i przesympatyczna.
Dania są nieco minimalistyczne, nowoczesne, sezonowe i pięknie podane.
Nieformalny nastrój i przytulna atmosfera powodują, że ma się ochotę siedzieć tam bez końca.





Totalnie zaufaliśmy naszym gospodarzom i oddaliśmy się w ich ręce.
Jedzenie okazało się wyśmienite, a wybór naturalnych trunków, które są oczkiem w głowie Stijna, imponujący.
Ale to co urzekło mnie najbardziej to chleb, który Lode wypieka codziennie na potrzeby restauracji. 
ZACHWYCAJĄCY! 
Lode  dorastał w rodzinie piekarzy i jest dziesiątym pokoleniem, które kultywuje ten zawód.
Może to właśnie ten fakt tłumaczy, dlaczego chleb, którego mieliśmy okazję spróbować,
był jednym z najlepszych, a może nawet najlepszym, jaki do tej pory jadłam. 
Patrzcie, podziwiajcie i planujcie wyprawę do Berlina. ;)



chleb i masło


pasta z białej fasoli i anchovies


wołowe bitterballen i sos majonezowy


chrupiące flaki


małże
Rewelacyjne!



kurza wątróbka i orzechy laskowe
Najlepszy mus z kurzych wątróbek jaki jadłam w życiu!
Jak dla mnie numer jeden naszej kolacji.


cykoria, masło i mus z buraka


tatar wołowy, awokado i grzanki
Zachwytom nie było końca!


sałata rzymska, sezonowana gouda i dressing z soku z zielonej cebulki


kozi ser, fasolka i żyto


węgorz, ogórek i koperek


kalafior, kurki i gryka


jagnięcina, pomidory, bób i chipsy z jarmużu
Jagnięcina rozpływała się w ustach...


sorbet z czereśni, beza i śmietana


od lewej: David (Gusto Artesano), Stijn, Lode ( Lode & Stijn)







ZapiszZapisz
ZapiszZapisz

8 komentarzy:

  1. Fajne, nowocześnie podane i nieprzeładowane wnętrze. Super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe miejsce, pięknie podane minimalistyczne dania. Magdo-jak zawsze wszystko pięknie sfotografowałaś. Jak będziemy w Berlinie, skorzystamy z polecenia :) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie napiszcie o Waszych wrażeniach po wizycie. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Świetnie zareklamowałaś to miejsce��Zdjęcia jak zawsze przepiękne. Mnie najbardziej zaciekawiły chrupiące flaki. POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O smakowitych miejscach trzeba pisać i dzielić się nimi z innymi. :)
      Dziękuje i pozdrawiam Cię ciepło!

      Usuń
  4. Magda, aż zaniemówiłam czytając tyle zachwytów! To chyba najlepsza knajpa w jakiej kiedykolwiek byłaś?
    Wnętrze i dania wyglądają bardzo zachęcająco.
    A zdjęcie z kelnerką (?) mistrzowskie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, u mnie to rzeczywiście rzadkość. ;))
      Wszystkie dania były bardzo dobre, ale za ten chleb,
      mus z wątróbek i małże dałabym się pokroić! Pychota!
      To była nasza kelnerka i chyba nawet nasze deserki. :)
      Dziękuję! :)

      Usuń