poniedziałek, 13 maja 2013

Piątek po pracy i kurczak cacciatora




Kiedy mija ostatnia godzina biurowego zasiedzenia, wsiadam i jadę.
Najpierw wśród zmęczonych dniem ludzi,
którzy zapatrzeni w chodnik, czekają na autobusy i tramwaje.
Mijam kilka skrzyżowań i świateł, dwa zielone skwery.
Pokonuję najgorszy odcinek, kocie łby i nierówności.
Przechodnie ze słuchawkami w uszach nie słyszący mojego dzwonka.
Później długo pod górę, w cieniu starych drzew.
Przy akompaniamencie ptaków docieram na szczyt.
Teraz już z górki, po ścieżce rowerowej, która prędko się kończy.
Kilku rowerzystów, paru biegaczy, pan z wielkim wodołazem
i para staruszków, którzy z uśmiechem ustępują mi drogi.
Ostatnia prosta, sznur samochodów powoli posuwających się do przodu.
Choć nie przesadzam z prędkością, jestem szybsza od nich.
Zachęcona zapachem, zatrzymuję się na chwilę w ogrodniczym.
Rozmaryn kusi i nęci, a ja nie potrafię się oprzeć.
Z doniczką w plecaku wracam na trasę.
Ostatni zakręt, znajoma furtka i dźwięk dzwoneczka.
Dyzio wybiegający mi na spotkanie.
Najbardziej gadatliwy kot jakiego znam:)
Zmęczona i szczęśliwa z powrotu do formy po zimowym lenistwie.
Jeszcze tylko szybki prysznic i można zasiąść do kolacji.
Kurczak cacciatora, równie smaczny drugiego dnia po przyrządzeniu.
Z kieliszkiem wina, w ogrodzie, dopóki deszcz nas nie wygoni.




Kurczak cacciatora według Jamiego Olivera
przepis z książki Włoska wyprawa Jamiego, Jamie Oliver

2 kg kurczaka podzielonego na części
8 listków laurowych
2 gałązki świeżego rozmarynu
3 ząbki czosnku
pieprz
sól
pół butelki chianti
mąka do panierowania
6 filecików anchois
garść czarnych oliwek
2 puszki pomidorów
oliwa do smażenia

dodatkowo
żaroodporne naczynie z pokrywką

Kawałki kurczaka posypać pieprzem i solą, włożyć do miski,
dodać listki laurowe, rozmaryn i 1 rozgnieciony ząbek czosnku.
Zalać winem, wstawić do lodówki na co najmniej godzinę lub najlepiej na całą noc.
Kurczaka wyjąć z marynaty, osuszyć papierowym ręcznikiem.
W żaroodpornym garnku rozgrzać oliwę.
Każdy kawałek obtaczać w mące i smażyć na złoty kolor.
Usmażone mięso odłożyć na bok, a do garnka, w którym się smażyło
dodać pokrojone w plasterki dwa ząbki czosnku, anchois, oliwki i rozgniecione pomidory.
Następnie włożyć kawałki kurczaka, wlać marynatę i doprowadzić do wrzenia.
Przykryć pokrywką i włożyć do rozgrzanego do 180°C piekarnika.
Piec 1,5 godziny.





26 komentarzy:

  1. A ja jadę z Tobą rowerem i zasiadam do kolacji! Pyszna i niespieszna - idealna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie!
      Ostrzegam tylko, że Dyzio zagląda do talerza;)

      Usuń
    2. A u mnie Maksiu, więc mi to wcale nie przeszkadza :)
      A kurczaka zrobię, a książkę w końcu sobie sprezentuję :)
      Miłego popołudnia :)

      Usuń
    3. Maksiu oczywiście też ma zaproszenie:)
      Książkę polecam, a póki co,
      sporo przepisów z niej jest na oficjalnej stronie Jamiego;)
      Miłego!:)

      Usuń
  2. Pyszniutko tu:) i pięknie:) mniam mniam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie mogę się oprzeć wizytom w ogrodniczych...
    A kurczak smakowity,idealny na zasłużony koniec tygodnia.
    Mój rower ma przebitą oponę...
    Słonecznego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie mam miejsca w ogrodzie, więc nie powinnam...
      Zmianę opony zleć jakiemuś facetowi.
      Oni lubią czuć się potrzebni;)
      Maj z rowerowej perspektywy jest cudny:)
      Wspaniałego tygodnia!

      Usuń
  4. "Z kieliszkiem wina, w ogrodzie, dopóki deszcz nas nie wygoni" - och tak. Jak ty pięknie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na zaglądającego do talerza Dyzia piszę się obiema łapkami ;) ale jakoś nie potrafię przekonać się do anchois :( może kiedyś mnie zaprosisz na takiego kurczaka i nie powiesz, że tam jest anchois i jak nie wzbudzi mojej niechęci to może uda mi się do niego przekonać ;) A jak nie to poproszę Dyzia o pomoc w konsumpcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tego kurczaka. Robilam z tego samego przepisu co Ty i przepadlam :) Piszesz, ze Twoj Dyzio jest gadatliwy...szkoda, ze nie slyszalas mojego Tolstoja ha ha :) A jazda na rowerze to fajna rzecz. Tez lubie :)

    Usciski.

    OdpowiedzUsuń
  7. A wiesz, że kurczaka cacciatore robiłam w sobotę na obiad? Tylko z innego przepisu. Cudownie prezentuje się na Twoich zdjęciach :)

    pozdrawiam

    Malwinna

    OdpowiedzUsuń
  8. Tym razem o smakach nie pogadam, ale o zdjęciach owszem, piękne i apetyczne :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rower pozwala zbierać łupy po drodze ;-)) już się nie mogę doczekać młodych ziemniaczków pieczonych z rozmarynem! Kurczak wygląda wybornie. PSsss... Nadmiernie gadatliwy Kłopot pozdrawia ziomka Dyzia. A ja Ciebie. Pięknego tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wodołaz mnie zainteresował. Piękny na pewno :)
    I para staruszków. Wyrozumiałych bardziej niż nie jeden młodszy człek :)

    Ja póki co pieszo pokonuję kilometry, ale myślę, że już niedługo :)

    Kurczak doskonały :)

    OdpowiedzUsuń
  11. wspaniale, aromatyczne danie :) mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. po samym opisie człowiek robi się głodny jak wilk:) cudowna, piątkowa kolacyjka w ogrodzie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawny_basik,
    jestem przekonana, że gdybyś nie wiedziała,
    to w życiu nie wyczułabyś anchois w tym daniu.
    Te fileciki, podczas długiego duszenia,
    zupełnie znikają pozostawiając tylko delikatny słony posmak.
    Wierz mi, że Dyzio nie miałby szans ich znaleźć;)

    Majko,
    więc dokładnie wiesz, jaka to przyjemność zasiąść do tego kurczaka:)
    Tołstoj, takie imię zobowiązuje:)
    Nic dziwnego, że gaduła z niego;)

    Panno Malwinno,
    cóż za zbieg okoliczności!
    Widziałam już kilka różnych przepisów na to danie
    i jestem bardzo ciekawa Twojej wersji:)

    Veggie,
    dziękuję i obiecuję, że kolejne przepisy będą bez mięsa;)

    Anko Wrocławianko,
    :))

    Katarzynko,
    no właśnie, a później z tymi łupami pod górę trzeba pedałować i wcale nie jest łatwo;)
    Dyzio odwzajemnia pozdrowienia:)
    Kłopot? Naprawdę?:D
    Uściski!

    Alutko,
    przede wszystkim OGROMNY!
    Wygląda jak niedźwiedź:)
    Ma już swoje lata...

    To dziwne, ale starsze osoby zawsze ustępują,
    a młodzi patrzą ze zdziwieniem,
    jakby nigdy człowieka na rowerze nie widzieli;)

    Pieszo na pewno wyjdzie Ci na zdrowie!
    Ja musiałabym iść chyba 1,5 godziny.
    Wolę pół rowerem;)

    Wiewióro,
    :))

    Antenko,
    piątkowe kolacje lubię najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj tak, po zimowym lenistwie miło wrócić do formy. A po aktywności kolacja smakuje jeszcze bardziej niż zwykle :)
    Kurczak bardzo apetyczny, nie znałam go pod tą intrygującą nazwą.
    Pozdrawiam, Tosia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj i ja bym chciała z takim kurczakiem zakończyć dzień, wygląda wspaniale. Do formy również wracam, choć nie na rowerze:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Olu,
    dzięki:)

    Burczymiwbrzuchu,
    pierwsze kilka dni na rowerze, nie były łatwe;)
    Ale tak to jest, jak się zimą człowiek leni na całego;)
    Nazwa tego dania, to nic innego jak kurczak myśliwego:)
    Pyszny jest, polecam!

    Olimpio,
    a na czym wracasz do formy, jeżeli mogę zapytać?;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ehh jakie było by nasze życie ubogie bez dobrego jedzenia …
    Dziś zrobiłem tego kurczaka jak tylko zobaczyłem pomidory to pomyślałem to musi być to ..Już może kiedyś jadłem takie danie ale nie było to we Włoszech a w Prowansji gdzie dużo czerpie się z kuchni włoskiej
    Jak dla mnie najlepszy sposób na kurczaka nie jest suchy i ten sos mmm pycha samych Anchovis nie czuć w ogóle zupełnie o nich zapomniałem tak samo jak zapomniałem o oliwkach które dodałem trochę za późno .
    Następnym razem postaram się uniknąć małych błędów i wtedy będzie arcydzieło … chociaż i dziś tez nim było :D
    Pozdrawiam wszystkich smakoszy dobrego jedzenia
    hmm widzę ze lisice laurowe i rozmaryn tak samo poszły do piekarnika ja odrzuciłem z marynaty ehhh

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święte słowa!
      Choć znam osoby, którym jedzenie jest potrzebne tylko do podtrzymania funkcji życiowych;)
      Jak widzę, Ty do nich nie należysz:))
      Pozdrawiam!:)

      Usuń