Koty zimą są fajniejsze.
Fajniejsze od psów,
bo nie trzeba wychodzić z nimi na spacer rano,
kiedy świat osnuty ciemnością i wilgocią,
a różnica temperatur między tym co na zewnątrz,
a sypialnianą przytulnością jest stanowczo zbyt duża.
Fajniejsze niż latem,
kiedy godzinami są poza domem,
mieszkanie traktują jak stołówkę,
a każdy ich powrót wieńczy jakaś zdobycz,
którą dumnie wnoszą do salonu.
Zimą koty bardziej lubią dom i siebie nawzajem.
Częściej zakopują się w kołdrę blisko siebie.
Wchodzą nam na kolana i spokojnie zasypiają,
choć nie robiły tego od wielu miesięcy.
Niezmienne pozostaje tylko ich uwielbienie do surowej ryby,
a filetowanie owej staje się nie lada wyzwaniem,
biorąc pod uwagę brak drzwi kuchennych oraz dwa koty,
które chwilowo (a może nie!) zawarły pakt przyjaźni.
Troć z szałwią na domowym makaronie
Inspiracja: Ryby z naszych rzek i jezior
500 g filetów z troci ze skórą
sól
mąka
masło klarowane
2 ząbki czosnku
1-2 papryczki chili
2 gałązki szałwii
pół szklanki tłustej śmietany
świeżo mielony czarny pieprz
sok z cytryny
około 300 g domowego makaronu
parmezan
Filety podzielić na porcje, posolić i obtoczyć w mące.
Na patelni rozgrzać masło, dodać kilka listków szałwii,
usmażyć na chrupko i przełożyć na talerz.
Na tej samej patelni usmażyć filety, zaczynając od skóry.
Makaron ugotować w osolonej wodzie pamiętając,
że świeży makaron gotuje się dosłownie chwilę.
Czosnek drobno posiekać, chili i listki szałwii pokroić na cienkie paseczki,
przysmażyć na odrobinie masła, dodać śmietanę, zagotować,
zmniejszyć ogień, doprawić pieprzem, solą i sokiem z cytryny.
Dodać do sosu ugotowany makaron, wymieszać.
Na talerzu ułożyć makaron, posypać odrobiną tartego parmezanu,
a na wierzchu ułożyć rybę i udekorować chrupiącym listkiem szałwii.
Domowy makaron
200 g mąki pszennej typ 500
100 g semoliny
3 jajka
1/2 łyżeczki soli
1 łyżka oliwy
Składniki połączyć i zagniatać do uzyskania gładkiej, elastycznej konsystencji.
Ciasto zawinąć w folię i odłożyć na 20 minut.
Następnie podzielić je na kilka części,
każdą część rozwałkować bardzo cienko, podsypując mąką.
Rozwałkowane ciasto pokroić w centymetrowe paski.
Makaron można ugotować zaraz po przygotowaniu
lub wysuszyć i przechowywać w suchym miejscu.
Jeju, jakiego mi smaka narobiłaś! Przepiękne danie. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że koty to już tak na stałe. :)))
Czytałam ostatnio, że jakiś koleś wiele lat przyglądał się kotom i teraz wie o nich wszystko :P i napisał mądrą książkę.
Wyczytać z niej można np. to, że jeśli kot przyniesie jakiegoś zdechłego zwierzaczka do domu to wcale nie z wdzięczności, jak się powszechnie myśli. Chodzi po prostu o to, że karma, która dostaje w domu jest zdecydowanie bardziej smaczna. :)))
Dziękuję:)
UsuńA co to znaczy, jeśli przynoszą tego ukatrupionego zwierzaka
i go zjadają ostentacyjnie na moich oczach?!
Albo żywego przynoszą?
Chciałabym tę książkę przeczytać:)
Może dowiedziałabym się czy ta przyjaźń to na stałe,
czy tylko chwilowy wybryk;))
No co to znaczy? No co? :PPP
UsuńZaraz Ci odszukam namiary na tę książkę. :)
http://wyborcza.pl/1,75400,15257247,Co_mysli_twoj_kot__Naukowiec_napisal_ksiazke_po_30.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Usuńhttp://wyborcza.pl/1,75400,15257247,Co_mysli_twoj_kot__Naukowiec_napisal_ksiazke_po_30.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
UsuńO super!
UsuńZaraz poczytam:)
Wychodzi na to, że moje koty traktują mnie jak kocicę;)
Usuńi nie lubią puszkowego jedzenia, bo myszki pożerają ze smakiem:/
Zero wdzięczności!
Tak, ja też jestem kocicą. ;)))
UsuńZatem daj sobie spokój z kupowaniem puszek! :)
Najbardziej zasmuciło mnie to, że jak kot nie chce czułości to jest w stresie. :( Bo ja Helkę lubię brać na ręce, a ona się wkurza wtedy...
Ale jak się wkurza, to daje Ci do zrozumienia, że nie lubi
Usuńi nie ma zamiaru się przyzwyczajać do tych czułości,
gorzej będzie jak przestanie się wkurzać, wtedy nie wiadomo,
czy zaczęła to lubić, czy się poddała i stresuje.
Strasznie skomplikowane to koty!
Hmm, w sumie dobrze kombinujesz ;)
UsuńZdecydowanie ZA skomplikowane! :)
Koty są fajniejsze o każdej porze roku. Ja na szczęście skończyłam zmagania z niechcianymi prezentami, zwłaszcza szczurami wielkości młodego kota ;) A książkę też idę poczytać.
UsuńDanie z rybą wygląda jak na zawody Master Chefa - perfekcyjnie!!!
Basiu, jak ja bym moich dwóch łobuzów nie wypuściła na dwór,
Usuńto by mi dom rozniosły i siebie też przy okazji,
więc prezentów chyba nigdy nie uniknę;)
Na zawody Master Chefa ;D
Z tym rozniesieniem domu to też tak myślałam. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że Bunia stanie się kotem niewychodzącym :)
UsuńMoże jak moje koty będą w wieku Buni to też staną się domatorami;)
UsuńJakbyś zobaczyła co Antek wyprawia, jak nie chcemy go wypuścić...:)
Muszę to kiedyś nagrać!
Bunia też potrafi dać niezły popis, ale faktem jest, że najpierw poważna choroba a poza tym wiek zrobiły swoje. Ale chętnie posłuchałabym sobie arii operowych kocich chcących wyjść na dwór ;)
Usuńto jest przepyszne i nie wiem co bardziej mnie kusi - ryba czy domowy makaron:)
OdpowiedzUsuńchyba jednak ryba, jako rybożrecę:)
Nie zaprzeczę;)
UsuńMoże jednak skusisz się również na makaron?:)
piękne, dość ascetyczne połączenie a jednocześnie tak kuszące... i te zdjęcia... bajka!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńOstatnio chodzi za mną ryba:-). Mam ochotę na zupy i ryby:-), to pierwsze mam każdego dnia co do ryby, ostatnio są u mnie rzadko więc pewnie dlatego mam na nie ochotę. Mój organizm się dopomina:-). Twoja ryba nic tylko jeszcze bardziej mnie kusi:-), gdy będę wracać ze szkoły wpadnę do rybnego i kupię sobie kawałeczek a potem zrobię tak ja Ty zrobiłaś:-)
OdpowiedzUsuńA kotom może już tak zostanie:-)
A ja myślałam, że po świętach wszyscy mają dosyć ryb;)
UsuńU mnie też zupa codziennie, obowiązkowo,
ale największą ochotę mam na sałaty,
a to dopiero styczeń i do pysznych warzyw jeszcze daleka droga:(
Może soki mnie uratują;))
Koty publicznie pochwaliłam, to się dzisiaj rano pokłóciły!
Kocham koty i Twoje opowieści.
OdpowiedzUsuńFinezyjnie , choć bardzo ascetycznie , uwielbiam tak.
Bardzo mi miło:)
UsuńKotów nie sposób nie kochać, nawet jak rozrabiają;)
Dla mnie pies fajniejszy jest zimą:)bo zimą zmusza mnie do spaceru a przecież spacer to samo zdrowie:)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na domowy makaron.Muszę zakupić w końcu semolinę
Pozdrawiam
Czekałam aż ktoś wytoczy ten kontrargument!
UsuńJednak nie wszystkie psy są chętne do zimowych spacerów;)
Miałam kiedyś suczkę, którą trzeba było na siłę czasami z domu wynosić;)
Zimą lub kiedy padał deszcz wychodziła łaskawie przed klatkę,
szybko załatwiała potrzebę pod ławką i już była gotowa do powrotu do domu:)
Cudowne zdjęcie na którym widać chrupiącą skórkę ryby. Muszę kupić semolinę, bo taki makaron pochłonęłabym natychmiast, a dodatek ryby to już rozpusta.
OdpowiedzUsuńRyba to ponoć zdrowie, a nie rozpusta;)
UsuńA chrupiąca skórka najlepsza!
Dziękuję!
Ech, makaron i troć wygladają pięknie, a Twoje koty zachwycają swoimi charakterkami... :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, choć według mnie dnia przybywa i wiosnaj już bliżej, to zaszyłabym się / jak Twoje koty / pod kołdrą...
Dziękuję:)
UsuńCharakterki to one mają, nie powiem!
Na szczęście dużo teraz śpią, a jak śpią to są najrozkoszniejsze na świecie;)
Za to danie oddam wszystko! Co chcesz? Czyli zimowa pora to czas pokoju :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńHmmm, niech pomyślę....;)
UsuńTopór wojenny chwilowo zakopany, ale już dzisiaj rano chyba próbowały go odkopać;)
Ściskam!
niesamowicie podane danie:) Francja elegancja:)
OdpowiedzUsuńCzasami mi się tak uda;))
UsuńMoje domowe koty są fajne przez cały rok - zupełnie jak ta rynka na makaronie :)
OdpowiedzUsuńMoje też, ale jednak zima są jeszcze fajniejsze;)))
UsuńTakie rybki to ja lubię najbardziej:-)
OdpowiedzUsuńFajnie, że koty zawarły pakt, nawet jakby miały psocić razem:-)
:)
UsuńNawet nie wiesz, jak ja bym była szczęśliwa, gdyby razem psociły!
Jak wracają w tym samym czasie ze spaceru, to już jest święto;))
ryby zawsze:)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńTroć i domowy makaron brzmią pysznie!
OdpowiedzUsuńSzkoda,że po troć muszę się specjalnie wyprawiać do centrum miasta, w określony dzień...
Łatwiej się nie da.
Ale skoro kocha się ryby,to mozna zaliczyć ten fakt nawet do przyjemności.
Miłej soboty!
Aniu, ja po troć muszę wyprawiać się do miejscowości oddalonej o 40 km;)
UsuńNie narzekam jednak, bo smak tej ryby
wynagradza konieczność pokonania tylu kilometrów:)