Pod groźną miną i ostrymi rysami twarzy kryła łagodność i niezwykłe poczucie humoru.
Mimo sędziwego wieku, zawsze była gotowa do działania w kuchni.
Robiła wyjątkową sałatkę jarzynową, której, mimo wielu starań, nie udało mi się powtórzyć.
Przygotowywała najmniejsze gołąbki świata i cierpliwie wypełniała nimi wielki garnek.
Lubiła prostą kuchnię i nauczyła mnie robić najprostszy pasztet z drobiowych wątróbek.
Pasztet z drobiowych wątróbek
250 g drobiowych wątróbek, u mnie kurze i gęsie
mała cebula, około 60 g
klarowane masło
1 jajko ugotowane na twardo
1 listek laurowy
pieprz
sól
Cebulę pokroić w piórka, zeszklić na klarowanym maśle.
Wątróbki oczyścić, pokroić na mniejsze kawałki,
dodać do cebuli razem z listkiem laurowym, pieprzem i solą.
Smażyć kilka minut, aż wątróbka straci różową barwę.
Zdjąć z ognia, wystudzić i zmiksować z jajkiem.
Przetrzeć przez sito, aby pozbyć się ewentualnych grudek.
Przełożyć do glinianego lub szklanego naczynia,
zalać kilkoma łyżkami roztopionego masła.
A na koniec, obowiązkowa kontrola jakości!:)
Aż żałuję, że już nie jem mięsa! Przepis od takie osoby musi być idealny!
OdpowiedzUsuńMam też kilka bezmięsnych przepisów jej autorstwa, którymi z pewnością kiedyś się podzielę.:)
UsuńPrababcia?
OdpowiedzUsuńPasztet idealny w swej prostocie. Bardzo lubię pasztety i wątróbkę, więc zrobię na pewno.
A wykończenie go masełkiem - klasa :D
To Dyzio? Spróbował chociaż? ;)
Tak, ale nie moja.;))
UsuńProsty, no i z jajem.:D
Dyzio, nadworny smakosz ludzkiego jedzenia, niestety musiał się obejść smakiem.;)
:D
UsuńBiedny Dyziulek ;)
Biedny?! Jakbyś go zobaczyła... ;)
UsuńZrobiłam wczoraj. Przepyszny! :))) A do take łatwy jak nie wiem co ;)
UsuńNo przecież mówiłam, że najłatwiejszy na świecie.;)
UsuńCieszę się, że smakował!:))
Mniam, pycha, jak ja lubię takie smarowidła. O tym czasie jakoś bardziej mam na nie chęci :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńTak, w chłodne dni takie smarowidła smakują najlepiej.:)
UsuńBuziaki!
Toż to najprawdziwsze pâté:-) Światową miałaś babcię:-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście była światowa, tylko moją babcią nie była.:)
UsuńMimo to, cieszę się, że miałam okazję spędzić z nią kilka miesięcy i zdobyć parę jej przepisów.:)
Prawda? Wątróbki podlać odrobinę białym winem i ola, la ! Francuski pasztecik.
OdpowiedzUsuńPrababcia / nie - Magdy / prostą kuchnię lubiła, ale w wykwintny sposób :-)
Odpisując na Twój komentarz Aniu, zorientowałam się,
Usuńże nie napisałam co z tym jajem w przepisie.;)
Już poprawiłam! :)
A korzeni tego pasztetu to w Izraelu trzeba raczej szukać.;)
Magdo - pasztet bardzo mi się podoba. Czasem robię podobny z różnymi dodatkami-żurawiną, tymiankiem, grzybami :) Wspomnienia eteryczne :) Najbardziej jednak podbił moje serce koci wąsik nad pasztetem. Miałam kiedyś psa, który najbardziej lubił ludzkie jedzenie.. Był łakomczuchem, a że był duży, sięgał wysoko i czasem zdobył to czego nie powinien. Największy jego wyczyn to zjedzenie całej dużej blachy sernika, który stał, żeby wystygnąć. Niestety nie zdążył. Bardzo się potem tego wstydził...Jeszcze jedno-zrobiłam Twój krupnik na gęsich żołądkach :) Pychota -dziękuję za przepis :) pozdrowienia od nas i głaski dla kocia :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, ubawiłaś mnie opowieścią o łakomczuchu! :)))))
UsuńHa! Ha! Dobrze, że tylko się wstydził, a nie miał żadnych sensacji żołądkowych.;)
UsuńCzego to nasz Dyzio nie jadł, jak się go tylko spuściło z oka!
Musiałam go zamykać na czas gotowania i jedzenia.
Na szczęście te czasy minęły i teraz tylko wącha z zainteresowaniem,
ale stanowczo woli to, co trafia do jego kociej miski.:)
Cieszę się bardzo, że krupnik smakował.:)
Ściskam Was mocno!
hehe, zdjęcie z kontrolą jakości świetne :)I pasztet super prosty - chyba do wypróbowania, bo francuski uwielbiam, a tu ciut inaczej przez to jajo.
OdpowiedzUsuńModel całkiem, całkiem, to i zdjęcie się udało.;)
UsuńMoże to nie Francja elegancja, ale też pysznie.:)
Bardzo lubię takie pasztety!
OdpowiedzUsuńDo smarowania na domowy chleb najpyszniejszy.
Pewnie każdy robi nieco inaczej.
W Twoim zaciekawił mnie dodatek gotowanego jajka.
U mnie zawsze jest wino.
Pozdrowienia!
To tak jak z pomidorową, ile kucharek, tyle wersji.
UsuńJa sama robię watróbkowy pasztet w różnych odsłonach,
ale ta z jajem jest chyba najmniej znana,
więc postanowiłam się podzielić tym przepisem.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Mniam mniam, mniam... ;) Pyszny pasztecik. Robilam kiedys z przepisu Donny Hay bardzo podobny ale z dodatkiem alkoholu.
OdpowiedzUsuńTen z dodatkiem alkoholu jest stanowczo bardziej popularny.:)
UsuńUwielbiam taki pasztecik :) A zdjęcia piękne
OdpowiedzUsuńDziękuję Basiu!:)
UsuńNajlepszy! Ja go jem z paprykowym słodkim sosem, ale ta kołderka z masła bardzo mi się podoba, kolejnym razem też tak go przykryję. Jak straszliwie żałuję, że w porę nie wzięłam od Babci jej przepisu na pasztety - były poetycko pyszne!
OdpowiedzUsuńW takie chłodne dni kołderka jest bardzo wskazana.;)
UsuńJa żałuję, że moja Prababcia nie zostawiła żadnego notatnika z przepisami.
Genialnie gotowała, a ja byłam zbyt mała, żeby wszystko zapamiętać.
Dania ze wspomnieniami w tle smakują najlepiej.:)
Robię podobny, gotowane jajko pewnie ma za zadanie ustabilizowanie konsystencji, dobry pomysł, zapamiętam.
OdpowiedzUsuńA kocurek łakomie pochylający się nad pasztetem, to absolutne zapewnienie o dobrym guście kulinarnym. :)
Pewnie tak, ale też nieźle komponuje się smakowo z wątróbką.
UsuńZ pewnością jest to zapewnienie o tym, że kocurek jest łakomczuchem.;))
Pasztet jest wybitny! Tak prosty w wykonaniu, ale jak wykwintny w smaku! Bardzo dziekuje za przepis. Aga
OdpowiedzUsuńCieszę się że smakował. :)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie!