Zdarzyło Wam się kiedyś wejść do restauracji i po kilku minutach poczuć się jak w domu?
Mnie spotkało to ostatnio podczas wizyty w berlińskiej restauracji Industry Standard.
Przytulne, proste wnętrze, bez zbędnych dodatków, nieprzytłaczająca muzyka
i otwarta kuchnia, a w niej fantastyczni ludzie, którzy kochają to co robią.
Każdy kto gotuje wie, że jakość składników ma ogromny wpływ na potrawę,
ale równie duże znaczenie ma to, w jakiej atmosferze posiłek powstaje.
W Industry standard dbałość o jak najlepsze składniki to podstawa,
a w kuchni panuje niesamowity spokój, nie słychać krzyków,
nie ma nerwowego poganiania, widać tylko skupione twarze.
Część załogi Industry Standard: JP, Viktoria i Tom.
Każde danie, które trafiało na nasz stół, było szczegółowo omawiane przez kelnerów.
Nie karmili nas jednak wyuczonymi na pamięć regułkami, deklamowanymi obojętnym głosem.
W ich zachowaniu czuć było autentyczne zaangażowanie i znajomość tematu.
Spędziliśmy tam kilka godzin przy fantastycznych daniach,
którym towarzyszyły doskonale dobrane naturalne wina,
i ciężko było nam się rozstać z tym miejscem i ludźmi,
którzy stworzyli w Industry Standard naprawdę wyjątkową atmosferę.
A jeżeli musiałabym się do czegoś przyczepić, to chyba jedynie do tego,
że miałam naprawdę kiepskie światło do robienia zdjęć,
ale i tak mnie to nie powstrzymało.;)
Ostrygi Mexikaner
Pieczywo z puszystym masłem o dymnym posmaku.
Bagna cauda i aioli z młodymi warzywami.
Tatar wołowy z żółtkiem, czerwoną kapustą, chrzanem i jogurtem.
Szpik z sałatką z cytrusów i rzodkiewek.
Resztki szpiku z burbonem smakują naprawdę dobrze ;)
Czerwona papryka z sardelami, serem payoyo i pistacjami.
Marynowany ozór wieprzowy na toście.
Aguachile verde: krewetki, ogórek, papryczki serrano, sok z limonki.
Ravioli z wołowymi policzkami w cielęcym consommé z ziołami.
Młode ziemniaki ze śmietaną i czosnkiem niedźwiedzim.
Jajko sous vide z miso, młodymi szparagami i groszkiem.
Płaszczka z rabarbarem i białymi szparagami.
Stek z cielęciny w sosie berneńskim z frytkami.
Finansjerka ze śliwkami i marzanką.
I na koniec klasyczna Margarita!
Jeżeli wybieracie się do Berlina, zajrzyjcie tam koniecznie!
Łał! Super miejsce i to jedzonko! Palce lizać :)
OdpowiedzUsuńJedzenie proste i prawdziwe, przygotowane z szacunkiem do składników.:)
UsuńZapisuje adres w notesie berlińskim :)
OdpowiedzUsuńJadłabym i nie płakała,z e światło... I tak pięknie i pysznie. Patrząc na tych ludzi nawet... procowałabym :)
Zapisuj, bo naprawdę warto.:)
UsuńJuż nie płaczę, tylko uśmiecham się do pysznych wspomnień.:))
Te szparagi w tempurze - świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńPiękny post, wspaniałe dania.
Szparagi były przepyszne, a cytryna jaka smaczna!
UsuńDobre miejsca trzeba chwalić.:)
Nie byłam w Berlinie tak dawno, ze czuję jakbym w ogóle nie była...
OdpowiedzUsuńZapisuję kolejny adres w notatniku. Może w końcu uda się wykorzystać.
Trzymam kciuki, żeby się udało!:)
UsuńCo tam światło... ;)
OdpowiedzUsuńUrzekły mnie zdjęcia kucharzy. Klimatyczne bardzo.
To takie miejsce, do którego można wejść z marszu, czy rezerwacja niezbędna? :)
Światło, światłem, najważniejsze, że współbiesiadnicy byli cierpliwi i dzielnie czekali, aż zrobię zdjęcia.;))
UsuńPewnie lepiej zrobić rezerwację, ale chyba nie jest to konieczne.
Teraz, latem, mają jeszcze stoliki na zewnątrz, więc trochę miejsca jest.:)
Rezerwacje trzeba zrobić!
UsuńNo to mamy jasność.;)
UsuńMagdo-światło chyba w niczym Ci nie zaszkodziło. Bardzo ciekawa relacja, dania kuszące i chciałoby się wszystkiego tego spróbować zaraz po przeczytaniu Twojego wpisu :) Ciekawe miejsce i jeśli będziemy kiedyś w okolicy to skorzystamy z Twojej rekomendacji :) Co to jest marzanka ? pozdrowienia
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak uważasz.;)
UsuńMam nadzieję, że uda Wam się kiedyś dotrzeć, bo warto.:)
A marzanka, inaczej przytulina wonna, to zioło dodawane do ciast i napojów,
w Berlinie dość popularny jest ponoć sok z marzanki podawany do piwa,
robią z niej też nalewkę, ale akurat tych specjałów nie próbowałam.
Zjadłabym ostrygi i tatar!
OdpowiedzUsuńNa pewno wpadnę tam, jeżeli tylko poniesie mnie do Berlina.
Ostrygi były przepyszne, tatar wyjątkowy,
Usuńale moim faworytem było aguachile verde.:)
Te meksykańskie ostrygi cudnie wyglądały:-) A ta Margarita co taka malutka????
OdpowiedzUsuńMamy tak blisko do Berlina, a tak rzadko tam jesteśmy... Zapisuję adres:-)
I były pyszne, idealne zestawienie!
UsuńMargarita rzeczywiście chyba trochę mniejsza, ale miała moc.;))
My mamy mocne postanowienie bywać tam częściej!
Fajne miejsce, szkoda że tak daleko ;)
OdpowiedzUsuńAkurat ja mam całkiem blisko, z czego bardzo się cieszę.;)
Usuń