piątek, 10 lipca 2015

Industry Standard, Berlińska restauracja o wyjątkowej atmosferze!





Zdarzyło Wam się kiedyś wejść do restauracji i po kilku minutach poczuć się jak w domu?
Mnie spotkało to ostatnio podczas wizyty w berlińskiej restauracji Industry Standard.
Przytulne, proste wnętrze, bez zbędnych dodatków, nieprzytłaczająca muzyka
i otwarta kuchnia, a w niej fantastyczni ludzie, którzy kochają to co robią.
Każdy kto gotuje wie, że jakość składników ma ogromny wpływ na potrawę,
ale równie duże znaczenie ma to, w jakiej atmosferze posiłek powstaje.
W Industry standard dbałość o jak najlepsze składniki to podstawa,
a w kuchni panuje niesamowity spokój, nie słychać krzyków,
nie ma nerwowego poganiania, widać tylko skupione twarze.


Część załogi Industry Standard: JP, Viktoria i Tom.


Każde danie, które trafiało na nasz stół, było szczegółowo omawiane przez kelnerów.
Nie karmili nas jednak wyuczonymi na pamięć regułkami, deklamowanymi obojętnym głosem.
W ich zachowaniu czuć było autentyczne zaangażowanie i znajomość tematu.
Spędziliśmy tam kilka godzin przy fantastycznych daniach,
którym towarzyszyły doskonale dobrane naturalne wina,
i ciężko było nam się rozstać z tym miejscem i ludźmi,
którzy stworzyli w Industry Standard naprawdę wyjątkową atmosferę.
A jeżeli musiałabym się do czegoś przyczepić, to chyba jedynie do tego, 
że miałam naprawdę kiepskie światło do robienia zdjęć, 
ale i tak mnie to nie powstrzymało.;)



Ostrygi Mexikaner



Pieczywo z puszystym masłem o dymnym posmaku.



Bagna cauda i aioli z młodymi warzywami.



Tatar wołowy z żółtkiem, czerwoną kapustą, chrzanem i jogurtem.



Szpik z sałatką z cytrusów i rzodkiewek.



Resztki szpiku z burbonem smakują naprawdę dobrze ;)



Czerwona papryka z sardelami, serem payoyo i pistacjami.



Marynowany ozór wieprzowy na toście.



Aguachile verde: krewetki, ogórek, papryczki serrano, sok z limonki.




Ravioli z wołowymi policzkami w cielęcym consommé z ziołami.



Młode ziemniaki ze śmietaną i czosnkiem niedźwiedzim.



Jajko sous vide z miso, młodymi szparagami i groszkiem.



Płaszczka z rabarbarem i białymi szparagami.



Stek z cielęciny w sosie berneńskim z frytkami.



Finansjerka ze śliwkami i marzanką.



I na koniec klasyczna Margarita!



Jeżeli wybieracie się do Berlina, zajrzyjcie tam koniecznie!

20 komentarzy:

  1. Łał! Super miejsce i to jedzonko! Palce lizać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedzenie proste i prawdziwe, przygotowane z szacunkiem do składników.:)

      Usuń
  2. Zapisuje adres w notesie berlińskim :)
    Jadłabym i nie płakała,z e światło... I tak pięknie i pysznie. Patrząc na tych ludzi nawet... procowałabym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisuj, bo naprawdę warto.:)
      Już nie płaczę, tylko uśmiecham się do pysznych wspomnień.:))

      Usuń
  3. Te szparagi w tempurze - świetny pomysł!
    Piękny post, wspaniałe dania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szparagi były przepyszne, a cytryna jaka smaczna!
      Dobre miejsca trzeba chwalić.:)

      Usuń
  4. Nie byłam w Berlinie tak dawno, ze czuję jakbym w ogóle nie była...
    Zapisuję kolejny adres w notatniku. Może w końcu uda się wykorzystać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tam światło... ;)
    Urzekły mnie zdjęcia kucharzy. Klimatyczne bardzo.
    To takie miejsce, do którego można wejść z marszu, czy rezerwacja niezbędna? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Światło, światłem, najważniejsze, że współbiesiadnicy byli cierpliwi i dzielnie czekali, aż zrobię zdjęcia.;))
      Pewnie lepiej zrobić rezerwację, ale chyba nie jest to konieczne.
      Teraz, latem, mają jeszcze stoliki na zewnątrz, więc trochę miejsca jest.:)

      Usuń
    2. Rezerwacje trzeba zrobić!

      Usuń
  6. Magdo-światło chyba w niczym Ci nie zaszkodziło. Bardzo ciekawa relacja, dania kuszące i chciałoby się wszystkiego tego spróbować zaraz po przeczytaniu Twojego wpisu :) Ciekawe miejsce i jeśli będziemy kiedyś w okolicy to skorzystamy z Twojej rekomendacji :) Co to jest marzanka ? pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak uważasz.;)
      Mam nadzieję, że uda Wam się kiedyś dotrzeć, bo warto.:)
      A marzanka, inaczej przytulina wonna, to zioło dodawane do ciast i napojów,
      w Berlinie dość popularny jest ponoć sok z marzanki podawany do piwa,
      robią z niej też nalewkę, ale akurat tych specjałów nie próbowałam.

      Usuń
  7. Zjadłabym ostrygi i tatar!
    Na pewno wpadnę tam, jeżeli tylko poniesie mnie do Berlina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrygi były przepyszne, tatar wyjątkowy,
      ale moim faworytem było aguachile verde.:)

      Usuń
  8. Te meksykańskie ostrygi cudnie wyglądały:-) A ta Margarita co taka malutka????
    Mamy tak blisko do Berlina, a tak rzadko tam jesteśmy... Zapisuję adres:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I były pyszne, idealne zestawienie!
      Margarita rzeczywiście chyba trochę mniejsza, ale miała moc.;))
      My mamy mocne postanowienie bywać tam częściej!

      Usuń
  9. Fajne miejsce, szkoda że tak daleko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ja mam całkiem blisko, z czego bardzo się cieszę.;)

      Usuń