Pomocnik Kuchenny daleko.
W pracy tylko ja i puste biurka.
Robię co konieczne i wracam do domu.
Patrzę w smutne oczy kota, który kolejny raz musi dostać kroplówkę.
Za oknem listopad w najgorszej odsłonie.
Mży drobnym deszczem, którego prawie nie widać
i obejmuje nieprzyjemnie wilgotnym ramieniem.
Każdego wieczoru marzę o tym, aby zrzucić mokry płaszcz,
oprzeć zmarznięte stopy o ciepły kaflowy piec
i zanurzyć się w aromacie drożdżowego ciasta.
Patrzę w smutne oczy kota, który kolejny raz musi dostać kroplówkę.
Za oknem listopad w najgorszej odsłonie.
Mży drobnym deszczem, którego prawie nie widać
i obejmuje nieprzyjemnie wilgotnym ramieniem.
Każdego wieczoru marzę o tym, aby zrzucić mokry płaszcz,
oprzeć zmarznięte stopy o ciepły kaflowy piec
i zanurzyć się w aromacie drożdżowego ciasta.
Tymczasem pieca brak, a na pieczenie nie ma sił.
W perspektywie jest kolejna w połowie tylko przespana noc
i długie godziny spędzone u weterynarza przed południem.
I tak mija dzień za dniem, każdy tak samo mokry i pełen niepokoju.
Aż w końcu nadchodzi weekend i słońce wychodzi zza chmur.
Kot czuje się znacznie lepiej, a ja mam czas na spotkanie z Amber
Aż w końcu nadchodzi weekend i słońce wychodzi zza chmur.
Kot czuje się znacznie lepiej, a ja mam czas na spotkanie z Amber
i piekę drożdżowe bułeczki pełne słodkich, jesiennych jabłek.
ciasto
350 g mąki pszennej 450
75 g nierafinowanego cukru trzcinowego
5 g drożdży suszonych
50 g masła
180 ml maślanki
3 jajka
1/2 laski wanilii
1/4 łyżeczki mielonego kardamonu
nadzienie
100 g orzechów włoskich
2 łyżki miodu
około 700 g jabłek
1 łyżka masła
sok z 1/2 cytryny
1/2 laski wanilii
1/4 łyżeczki kardamonu
cukier lub miód, opcjonalnie
jajko do posmarowania bułeczek przed pieczeniem
Mąkę, cukier i drożdże wymieszać w misce.
Masło rozpuścić w garnku, zdjąć z ognia, dodać do niego maślankę,
kardamon i ziarenka wanilii, wlać do miski z mąką.
Dodać jajka, połączyć i wyrabiać mikserem kilka minut,
aż ciasto stanie się elastyczne i jedwabiste.
Ciasto przykryć i odstawić do wyrośnięcia na 1-1,5 godziny.
W tym czasie przygotować nadzienie.
Orzechy posiekać na grube kawałki i lekko podprażyć na suchej patelni.
Następnie wymieszać z miodem i odstawić aby ostygły.
Jabłka obrać, pokroić w kostkę i wymieszać z sokiem z cytryny.
Na dużej patelni rozgrzać masło, wrzucić jabłka, dodać kardamon i wanilię.
Smażyć 2-3 minuty, aż jabłka lekko zmiękną, nie powinny się rozgotować.
Dosłodzić cukrem lub miodem jeżeli to konieczne i ostudzić.
Ciasto wyjąć na oprószony mąka blat i rozwałkować na prostokąt o grubości 1 cm.
Na ciasto wyłożyć równomiernie jabłka i orzechy,
zwinąć w rulon, podzielić na 12 równych plastrów
i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Każdą bułeczkę lekko przycisnąć do blachy, przykryć
i odstawić do wyrośnięcia na około 30 minut.
Przed pieczeniem bułeczki posmarować rozkłóconym jajkiem.
Piec w temperaturze 180ºC przez 20-25 minut, aż nabiorą złotej barwy.
Studzić na kratce.
Magda,
OdpowiedzUsuńlistopad nie jest łaskawy ani dla ludzi, ani dla zwierząt...
dzisiaj się kończy i liczę na...wiosnę! Przynajmniej w głowie.
Bułeczki brzmią pysznie i ciepło!
Porywam Ci jedną z koszyka...
I dziękuję za jabłkowe weekendowe spotkanie.
A ja liczę na zimę, ze śniegiem i mrozem,
Usuńa zaraz potem niech przyjdzie wiosna!;)
Bułeczkami częstuję Cię z radością!
Dziękuję i pozdrowienia ciepłe przesyłam!
Wspaniale wyglądają :) Bardzo chętnie bym zjadła takich drożdżówek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.:)
UsuńTwoje bułeczki wyglądają obłędnie! Zjadłabym takie cieplutkie...
OdpowiedzUsuńA co się kotkowi stało? :((
Dobrze, że już lepiej! Mam nadzieję, że w każdym temacie :*
Cieplutkie są najlepsze.:)
UsuńDo końca nie wiadomo, ale już na tyle z nim dobrze, że znów zaczął znikać na noc.;)
Wystarczy kilka burych myśli i pora roku chwilowo zaczyna przeszkadzać.;))
:*
Życzę zdrowia dla kociaka u nas też chorobowo jak co roku w listopadzie((((. Bułki wyglądają idealnie:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie!:)
UsuńDrożdżowe ciasto zawsze poprawia humor! Zdrowia dla Wszystkich i słonka!
OdpowiedzUsuńTo fakt, chociaż nie wiem do końca, czy bardziej humor poprawia mi jego zapach czy smak.;))
UsuńWzajemnie!:))
Chore zwierzęta to bardzo ciężki temat prawda? Jak małę dzieci nie powiedzą co im jest... Dobrze, że już lepiej. A listopad jak zawsze wreszcie odejdzie w przeszłość :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie i to jest najgorsze, że nie wiadomo co im dolega.
UsuńAle jest już dobrze i grudzień w kalendarzu.:)
Pozdrawiam!
A co się stało kotkowi? ;( Bułeczki pachną przez monitor, podrzuciłabyś jedną:-)!
OdpowiedzUsuńJuż wszystko dobrze.:)
UsuńPodrzucę, nawet dwie!:)
Smakowite i bardzo fotogeniczne
OdpowiedzUsuńp.s tez walczymy z choróbskiem kici i znam to spojrzenie kici na kroplówkach
Dzięki Alciu.:)
UsuńMam nadzieję, że już wszystko dobrze?
Pyszne samki ukryte w bułeczkach. Jaka szkoda, że nie mogę sięgnąć choć po jedną, bo zjadłabym z ochotą :) Głaski dla Kici, pozdrowienia dla Ciebie - M.
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu i przesyłam pozdrowienia.:)
UsuńWitaj Magdo,
OdpowiedzUsuńChciałabym Ci przesłać coś mailowo. Na jaki adres mogę to zrobić? Albo może skrobnij do mnie cokolwiek na adres greenmorning.pl@gmail.com to będę miała jak Ci odpowiedzieć.
Pozdrawiam
Kinga Wójcicka
Kingo, zawsze możesz pisać na: konwaliewkuchni@gmail.com.
UsuńPozdrowienia!
Przepyszność! Też mam kocie perturbacje. Współczuję:(
OdpowiedzUsuńUtrapienie z tymi futrzakami! Zdrowia życzę!
Usuń