Z przyjemnością zapominam na jakiś czas o szufladzie z suszonymi ziołami.
Teraz liczą się młode, pachnące listki, których coraz więcej w ogrodzie.
Tymianek i cząber przetrwały zimę i obsypują się zielenią.
Melisa przeniosła się na tyły ziołowego zaułka i rośnie teraz pod czujnym okiem rabarbaru.
Mięta zawędrowała na drugą stronę skalniaka i zupełnie nie przeszkadza jej to,
że wyrosła na najbardziej uczęszczanym kocim szlaku.
W miejscu gdzie kiedyś pachniała szałwia, z ziemi wystają suche badylki,
a ja wciąż mam nadzieję, że któregoś dnia wyrosną na nich mięsiste listki.
Lawenda zamiast wyciągać się do słońca, leży leniwie rozłożona na ścieżce.
W doniczkach powoli rośnie bazylia, majeranek stoi na baczność w równych rządkach.
Nad wszystkim króluje lubczyk, który zawsze pojawia się pierwszy,
a później rośnie jak szalony, jakby brał udział w wyścigu.
Korzystam z jego hojności, suszę, mrożę, dzielę się nim z sąsiadami,
dodaję do wywarów i obowiązkowo gotuję lubczykową zupę.
Zupa lubczykowa
2 łyżki masła
1 mała cebula
1 marchew, opcjonalnie1/2 szklanki listków młodego lubczyku
5 ziemniaków, około 800 g
wywar warzywny, 4-5 szklanek
pieprz
sól
kwaśna śmietana
gałka muszkatołowa
Marchew pokroić w plasterki lub zetrzeć na tarce.
Ziemniaki i cebulę pokroić w drobną kostkę.
Listki lubczyku drobno posiekać.
Na rozgrzane masło wrzucić cebulę i dusić kilka minut aż zmięknie,
dodać lubczyk i po kilku sekundach marchew oraz ziemniaki.
Dusić kilka minut mieszając, dodać wywar, doprowadzić do wrzenia,
zmniejszyć ogień i gotować około 15-20 minut, aż warzywa zmiękną.
Doprawić do smaku pieprzem i solą.
Przed podaniem wymieszać ze śmietaną i szczyptą gałki muszkatołowej.
Lubczyk mnie nie lubi, nie chce rosnąć w ogródku, podobnie jak mięta :( za to ja je kocham nad życie. A lawendę proponuję krótko przycinać wiosną tak na 10 cm nad ziemią i pięknie się odmładza. Miałam już taki zdrewniały krzak a teraz jest znów piękny i gęsty a zupa jak najbardziej dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMoże mają za dobre warunki? U nas ziemia jest słabej jakości, a akurat te dwa zioła i jeszcze melisa rosną jak szalone, bez specjalnych zabiegów. Co do lawendy to czytałam właśnie, żeby nie przycinać, ale widzę, że to nie działa. Co prawda jest pięknie zielona, ale leży sobie zamiast stać. Teraz to już chyba za późno na cięcie co?
UsuńTeraz późno ale za rok wiosną wczesną przytnij bez obaw na 10 cm i odżyje jakby nówka była. A melisa niestety u mnie rośnie - nie znoszę i próbuję od 15 lat cholerę wyplenić bezskutecznie i zawsze gdzieś w jakim miejscu się gangrena pojawi ;)
UsuńTak zrobię.:)
UsuńA ja lubię melisę dopóki nie zamienia się w wielki krzaczor, który przesłania innym ziołom słońce,
dlatego zwykle przycinam ją prawie do ziemi kilka razy w sezonie, no i wykopuję jej 'dzieci'.;)
Teraz wycofała się na tyły, więc już nikomu nie będzie przeszkadzać.:)
Taka trochę kartoflanka :) lubię takie zupy.
OdpowiedzUsuńLubczyk u nas na działce też rósł (pewnie rośnie), szkoda, że ja nie mam jeszcze nawyku, by tam regularnie bywać.
Dokładnie tak, lubczykowa kartoflanka.:) Ja lubię wszystko co ziemniaczane.;)
UsuńFajnie jest mieć działkę, ale żeby czerpać z niej korzyści, trzeba niestety poświęcić jej dużo czasu.
Może kiedyś wyrobisz sobie taki nawyk, a nawet polubisz to bywanie.:)
No właśnie. W ogóle nie mam tego nawyku... Bardzo chciałabym sobie go wyrobić :)
UsuńW tym roku ruszyliśmy z remontem altanki, więc może to pierwszy krok? Choć ja palca nie przyłożyłam jeszcze do tego... ech ;)
Ziemniaczki są pyszne! :D
Już chciałam pytać, kiedy Ty jeszcze masz czas na remont altanki, ale jak nie własnymi rączkami, to rozumiem.;)
UsuńSą.:D
hehe ;))) na razie to typowo męskie zadania ;)
UsuńI bardzo słusznie.;)
UsuńU mnie tez lubczyk rosnie jak szalony. Uwielbiam dodawac go do zup. Wpraszam sie na obiad :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam.:))))
UsuńZ nieba mi spadasz z tą zupką, Konwalio kochana! Lubczyk i u mnie szaleje. I pomyśleć, że wysadziłam do ogrodu resztki z doniczki kupionej w jakimś markecie... Tak pięknie się odwdzięczył za to, że go uchowałam od (w jakimś sensie) zagłady na kompostowniku. :)
OdpowiedzUsuńAha, i widzę, że wracamy do bulionu Gordona, o którym sobie ostatnio przypomniałam, obserwując moją "plantację" pokrzyw. :)
No i Twoje zdjęcia - mniam! :)
Do usług Jolu.:)))
UsuńMój lubczyk, o ile dobrze pamiętam, ma podobną historię. Może w tym tkwi sekret jego bujności.:)
Bulion Gordona gotuję teraz na okrągło. Wiosenne zupy smakują z nim wyśmienicie.:)
Dziś wybieram się na zbiór pokrzyw, więc i pokrzywowa zupa się szykuje.;)
Dziękuję! :*
Bulionu Gordona jeszcze nie robiłam, ale przepis brzmi super i na pewno kolejny bulion warzywny będzie taki właśnie :)
UsuńOdkąd ugotowałam go po raz pierwszy, już nie robię innego, czasami tylko pomijam wino.:)
UsuńWcale się nie dziwię - po składnikach widać, że on ma głęboki smak. Mój jest zbyt mdły, ale nie dodawałam czosnku, a on musi swoje robić ;)
UsuńDużo czosnku i cebuli obowiązkowo, no i ten biały pieprz.:)
UsuńA ja za diabła nie mogę namierzyć białego pieprzu ziarnistego i zadowalam się zmielonym, kurna. Co za los mieszkanki prowincji. Za to na brak pokrzyw nie mogę narzekać. :)
UsuńPieprz zawsze można zamówić przez internet, a świeżutkiej pokrzywi niestety nie, więc chyba nie tak źle być mieszkanką prowincji. szczególnie jeżeli lubi się pokrzywy;)
UsuńWygląda bardzo apetycznie a zdjęcia jak zawsze piękne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)))
UsuńU mamci lubczyk też rośnie na potęgę i mamcia dodaje go do każdej prawie potrawy, rozdaje sąsiadom :)
OdpowiedzUsuńPysznie u Ciebie zaczyna się wiosna :)
Buźka!
Trzeba korzystać z jego hojności.:)
UsuńUściski!
Bardzo ciekawa zupka, chętnie bym takiej spróbowała :)
OdpowiedzUsuńMagdo, zapraszam do skorzystania z przepisu.:)
Usuńlubię intensywny aromat lubczyku, zresztą akurat suszenie tego zioła za wiele tego aromatu mu na szczeście nie odejmuje:)
OdpowiedzUsuńJa również, dlatego już zaczynam robić zapasy na zimę.:)
UsuńI pewnie wszyscy Cię kochają jak zjedzą tę zupkę:-) Uwielbiam smak lubczyku:-)
OdpowiedzUsuńMa się rozumieć.;) Nie bez powodu podaję ją najbliższym.;)
Usuńto jakiś zaczarowany ogród :) zdjęcia niesamowite. Zupy lubczykowej nigdy nie jedliśmy...ciekawy pomysł, pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń:)))))))
UsuńDziękuję i zachęcam do wypróbowania, jeżeli oczywiście lubicie kartoflane zupy.:)
U mnie lubczyk tuż po cebulce siedmiolatce wita wiosnę i cieszy oko.
OdpowiedzUsuńUżywam do zup, sosów i mięs.
Jest niezwykle aromatyczny i ma piękne liście.
Pysznie pokazałaś walory lubczyku.Pozdrawiam
A u mnie siedmiolatka jakaś taka niemrawa zawsze i wcale jako pierwsza się nie pojawia, nawet nie jako druga.
UsuńLubczyk rzeczywiście i urodziwy, i smaczny. Wzbogaca smak wielu potraw.
Dziękuję i pozdrawiam ciepło.:)
Mam wielką słabość do lubczyku!
OdpowiedzUsuńTo pierwsze zioło, która odbija na wiosnę w mojej ziołowej skrzyni.
Toteż pozwala na delektowanie się zielonymi listkami już wczesną wiosną.
Poproszę więc pełen talerz Twojej lubczykowej zupy!
U mnie jest dokładnie tak samo.
UsuńZawsze pierwszy i cudownie pachnący.
Częstuję Cię nią z przyjemnością!
Ach ! Jaka miłosna zupa... Lubczyk u mnie rosnie pięknie, mięta i owszem, oregano jest i tymianek. Bazylię kupiłam i ogrodowa grządka pełna :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
:))
UsuńGrządka pełna wspaniałych aromatów!
Pozdrawiam Aniu!
Taka zupa to musi pięknie pachnieć!
OdpowiedzUsuńPachnie już z tych Twoixh cudnie ostrych zdjęć.
Moja szałwia też jeszcze sucha. Jeszcze trzeba poczekać na życie w suchych badylkach. Inna jej odmiana, taka co rosnie od ziemi juz jest zielona. A lubczuk to chyba sobie ponownie posadzę, bo poprzedni wykopałam w obawie przed ekspansją :)
Pięknie, bo pachnie lubczykiem.:)
UsuńZaczynam powoli wątpić, że w mojej szałwii wciąż tli się życie.
A lubczyk posadź koniecznie, jak będzie się zbyt mocno rozrastał, obdarujesz nim znajomych.;)
Nie jadłam jeszcze lubczykowej, a właśnie dostałam dwie piękne gałązki :)
OdpowiedzUsuń(mój ogródkowy rośnie jakby chciał a nie mógł)
Zupa lubczykowa ugotowana, czy gałązki trafiły do innego dania?:)
UsuńStrasznie kapryśne są czasem te ziółka.;)