Powoli, jak najciszej, przesuwam ostrze po desce.
Kroję ostatni filet ciesząc się, że on nic nie usłyszał.
Moja radość nie trwa jednak zbyt długo, czuję na plecach jego wzrok.
Chwilę potem, dwie futrzaste łapy pojawiają się tuż obok deski.
Bardzo grzecznie, ale dość stanowczo daje do zrozumienia,
że nie odejdzie, póki nie dostanie kawałka.
Nie pomaga to, że totalnie go ignoruję i nie odzywam się ani słowem.
Wielkie, zielone oczy patrzą na mnie z wyrzutem.
Udaje mi się odwrócić jego uwagę kawałkiem masła, które również uwielbia.
Szybko myję deskę, pozbywając się śladów, które mogłyby
przypomnieć o istnieniu jednego z największych przysmaków.
Śledzik jest dla ludzi, nie dla kotów, staram się mu wytłumaczyć,
kiedy patrzy na mnie zlizując masło z wąsów.
Nie wiem czy zrozumiał, ale cieszę się, że nie przepada za wersją w marynacie.
Dzięki temu, jutro, będę mogła się nimi cieszyć trochę bardziej oficjalnie ;)
Śledzie marynowane
3/4 szklanki octu winnego
1/2 szklanki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
1 łyżka miodu
listek laurowy
ziele angielskie
kolendra
gorczyca
kolorowy pieprz
3 cebule
Do garnka włożyć przyprawy, zalać octem i doprowadzić do wrzenia.
Garnek zdjąć z ognia i dodać cebule pokrojone w piórka.
Kiedy marynata przestygnie, dodać miód oraz olej i dobrze wymieszać.
Aby nie tracić wartości odżywczych miodu i oleju, dodaję je do chłodnej marynaty.
Jeżeli użyjecie cukru zamiast miodu i zwykłego oleju możecie
podgrzać je razem z octem i przyprawami na samym początku.
Zimną marynatą zalać pokrojone w kawałki filety, przełożyć je do słoika i przechowywać w lodówce.
Następnego dnia są już gotowe, choć najlepsze są po kilku dniach.
Udanych i smacznych ostatków!
Cudowne śledzie!
OdpowiedzUsuńPrzepadam za nimi.Pasują mi o każdej porze dnia i nocy...
Rozumiem Twojego kota.
Genialne zdjęcie śledzika. Aż mnie zatkało. Takiego to bym nawet spróbowałam, choć śledzie nie należą do moich ulubionych specjałów :)
OdpowiedzUsuńWspaniała marynata a w niej pyszne rybki, niekocie :)
OdpowiedzUsuńA ja mam tak gdy kroję boczek, moja psina patrzy z tyłu a jego wzrok mnie przeszywa na wskroś :)
Amber, dziękuję! Dla mnie, takie śledzie z dobrym chlebem na zakwasie, to jedna z najlepszych przekąsek:)
OdpowiedzUsuńKatie, Dziękuję bardzo! Muszę przyznać, że też kiedyś za śledziami nie przepadałam, ale od kilku lat pałam do nich miłością bezgraniczną ;)
Kamilo, tylko jak kota przekonać, że to niekocie łakocie?!
Mnie futrzak wzrokiem przeszywa za każdym razem, kiedy usłyszy jak przesuwam nożem po desce;)
Podrap ode mnie psinę za uchem:)
A śledzie, to ja akurat lubię prawie w każdej postaci... byle nie smażone ;)U mnie dziś tez pokrólują na stole.
OdpowiedzUsuń-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni.
Na turystyczny szlak!
Tofko, a ja się do smażonych ostatnio też przekonałam,
OdpowiedzUsuńchoć nie mogę powiedzieć , że to moja ulubiona smażona ryba ;)
Smacznego Śledzika!