Weekend.
Kilka tygodni wcześniej.
Nie po raz pierwszy dochodzę do wniosku,
że sobotnio-niedzielny czas rządzi się swoimi prawami.
Najpierw kusi i zachęca do planowania przyjemności,
którymi będę mogła rozkoszować się do woli,
a później pędzi ze zdwojoną prędkością,
jakby zapomniał o obietnicach.
W piątkowy wieczór wszystko wydaje się jeszcze możliwe.
Na kolację robię ulubiony makaron.
Zaglądam do przesyłki od Anki Wrocławianki.
( Anko jeszcze raz bardzo dziękuję!:) )
Chwalę się Pomocnikowi Kuchennemu tym, co wygrałam.
Mały próbuje odgryźć głowę porcelanowego kota,
a kiedy w końcu stwierdza jego niejadalność,
porywa torebkę z herbatą i ucieka, burcząc na mnie.
Herbata pachnie, więc pewnie nadaje się też do jedzenia;)
Przeglądam książkę, czytam kilka pierwszych rozdziałów.
Pomocnik Kuchenny przygotowuje seans filmowy.
Odkładam książkę, moszczę się wygodnie na kanapie
i cieszę się na te dwa dłuuuuugie dni przed nami.
Sobotni poranek szybko jednak weryfikuje moje
zbyt optymistyczne podejście co do długości weekendu.
Już po porannej kawie okazuje się, że prawie pół dnia za mną.
Godziny mijają w mgnieniu oka i połowa planów odchodzi w niepamięć.
Choć udaje się część z nich zrealizować, zwykle na wiele nie starcza czasu.
Nagle, nie wiadomo kiedy, nadchodzi niedzielne popołudnie.
Słońce zachodzi i nie ma już szansy na zdjęcia,
czy odkładany z godziny na godzinę spacer.
Zaparzam herbatę i wyciągam z lodówki owsiane paluchy.
Otwieram książkę i daję się wciągnąć w kolejną opowieść o ludziach i ich miłości do zwierząt.
Z półki na książki zerka czarno-biały kot,
który nie trafił jeszcze do miejsca swojego przeznaczenia.
Paluchy owsiane
1 łyżeczka masła
2 łyżki miodu
4 łyżki śmietany 30%
4 łyżki płatków żytnich
10 łyżek płatków owsianych
szczypta soli
3 łyżki jagód goji, opcjonalnie
Masło rozpuścić w rondlu, dodać śmietanę, miód i szczyptę soli.
Dodać płatki, podgrzewać na małym ogniu 3-4 minuty, mieszając.
Dodać jagody, wymieszać i przełożyć masę na blachę, wyłożoną pergaminem.
Uformować prostokąt grubości około 1 cm.
Włożyć do piekarnika rozgrzanego do 130°C, piec 20 minut.
Po wyjęciu z piekarnika ostudzić i pokroić w cienkie paluchy.
Przechowywać w lodówce.
Widzicie ptaka, który przysiadł na kocim grzbiecie? A delfina, który wybija się do skoku?;)
ja mam inedntyczne odczucia co do długości i mijalności weekendu, zawsze ubolema że za szybko :) a plauchy musiały wyjśc pyszne, bo też tak się prezentują :)
OdpowiedzUsuńJakbym widziała swój weekendu! Uwielbiam sobotę za jej pracowite wersje, ale od lat niedziela nie należy do moich ulubionych dni, przydałby się wtedy taki smakowity pocieszacz. Pycha!
OdpowiedzUsuńMagdo! Wspaniały post - jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńTa książka jest na mojej liście do przeczytania!
A paluchy idealne - kolejny Twój przepis, który z pewnością wypróbuję:)
Uściski!
Kiedyś weekendy po prostu uciekały mi ,galopowały...
OdpowiedzUsuńOd kiedy nie pracuję ,od - do',życie nabrało innego,lepszego wymiaru.
A paluchy owsiane idealne na weekendowy relaks!
Razem z książką.
Miłego popołudnia!
Mam tak samo. Uwielbiam piątkowe popołudnia, soboty całe, a niedziele już od czasów studenckich przypominały o nadchodzącym poniedziałku. Ale gdybym miała takie pocieszacze w postaci paluchów owsianych, to może łatwiej byłoby znieść te popołudnia kończące weekend:-)
OdpowiedzUsuńAnka to taki nasz blogowy mikołaj! A nawet gwiazdor :D
OdpowiedzUsuńA kicia (piękna kicia) jak ma na imię? Hę? Mój 'Ankowy' Roman zerka na nią z podziwem. Muszę go odgonić, bo się jeszcze zakocha! A miłość na odległość do łatwych nie należy :P. Tak czy siak Roman pyta o imię.
Co do weekendów to mam jednakie odczucia. Uwielbiam piątkowe popołudnie i wieczór - zwiastuje tyyyyyyle błogości! Za to niedzielny wieczór.... Ech.
Palucha poproszę. Nawet dwa ;)
ale fajne słodkie paluchy! zapisuje do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńA mały T.rex pod lewym uchem?
OdpowiedzUsuńKsiążka musi być wspaniała...Twój wpis czytałam jak dobrą książkę. Pięknie piszesz moja imienniczko:)Poczułam optymistyczny nastrój piątkowego wieczoru i odkładany spacer sobotni i niedzielny skurcz w brzuchu - syndrom poniedziałku. Ale z książką, przyjacielem i takimi paluchami jest szansa na zmniejszenie nieprzyjemnych objawów wspomnianego syndromu:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
Pięknie opisałaś weekendowe, nieuchronne czasu uciekanie.....
OdpowiedzUsuńPaluchy zapowiadaja się smakowicie - miałas rację, dziś menu u nas podobne.
:-)
O, jak mi miło, Magdo :))
OdpowiedzUsuńPięknie się czyta Twoje słowa:-). Paluchy wyglądają przesmacznie:-)
OdpowiedzUsuńWidzę ptaszka i widzę orkę, i jeszcze widzę wspaniałe domowe łakocie, które chętnie bym wmiotła..Cudownie opisałaś zjawisko topniejących w oczach weekendów, są tak fajne i bezstresowe, że mijają niepostrzeżenie. całuję! Do weekendu można już zacząć odliczać i plany snuć zacząć !! :)
OdpowiedzUsuńPaluchy idealne na wypraw w góry. Fantastyczny zamiennik dla tłustych kruchych ciasteczek. I w ogóle bardzo mi się podoba pomysł.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia jesli chodzi o weekendy. Sobota mija nam zwykle szybciej nie bysmy chcieli. Zawsze sa jakies zakupy, wyjazdy, itp. Niedziela jest bardziej leniwa lecz mam wrazenie, ze tez mija zbyt szybko... W ogole jakos ten czas strasznie ostatnio galopuje...niedlugo juz Wielkanoc (swoja droga ciesze sie ogromnie bo to moje ukochane swieta) i moje urodziny ekhm... :) Czlowiek sie starzeje :))
OdpowiedzUsuńBatony wspaniale. Lubie takie lakocie :)
Buziaki.
boskie te paluchy:D
OdpowiedzUsuńsobotnio-niedzielna rzeczywistość wydaje się taka krucha,acz zdecydowanie najmilsza wśród reszty chwil..
OdpowiedzUsuńna słodko to ja lubię!:)
tak to jest z weekendami-potrafią przeciekać między palcami!
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Siankoo,
OdpowiedzUsuńjak ktoś lubi płatki owsiane, tak jak ja, to bardzo pyszne;)
Kamilo,
trzeba więc sobie tę niedzielę umilać, jak tylko się da:)
Anno-Mario,
dziękuję:)
Książkę czyta się jednym tchem.
Tyle w niej uroczych historii, że trudno przerwać.
Cieszę się, że paluchy Ci się spodobały:)
Pozdrowienia przesyłam!
Amber,
Ty szczęściaro!
Praca 'od-do' powinna być zabroniona;)
Z paluchów mogłabym zrezygnować,
ale bez książki, weekendu sobie nie wyobrażam.
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Marzeno,
koniec weekendu stanowczo należy sobie osłodzić czymś pysznym:)
Alucho,
kicia istotnie urocza, ale imienia nie ma, bo trochę nieśmiała jest
i jeszcze nie odkryła przed nami zbytnio swojej osobowości;)
Może Roman ma jakiś pomysł?
A Ty daj chłopakowi chociaż popatrzeć.
Lepiej kochać platonicznie niż nie kochać wcale:)
Paluchy bierz, nawet trzy;)
Wiewióro,
super:)
Myszo Baranowska,
:D
Rozbawiłaś mnie do łez:)
Gratuluję spostrzegawczości!
Magdo,
książka bardzo prawdziwa i niezwykle ciepła,
choć nie pozbawiona smutków, które towarzyszą nam w życiu.
Dziękuję za miłe słowa i ciepło pozdrawiam:)
Droczilko,
a nie mówiłam;)
Anko Wrocławianko,
mnie jeszcze milej:))
Słońca dużo przesyłam!
Olimpio Davies,
dziękuję bardzo:)
Ago,
wszystko co dobre ponoć szybko się kończy.
Jak zwykle mam pełną głowę pomysłów na nadchodzący weekend.
Ciekawe ile z nich uda mi się zrealizować?;)
Dziękuję i uścisków moc przesyłam!
Tofko,
cieszę się, że Ci się podoba,
ale nie jestem pewna, czy te paluchy przetrwają górska wędrówkę.
W temperaturze pokojowej robią się miękkie,
co podczas wyprawy może być minusem.
Trzeba by było każdy paluch zapakować osobno chyba:)
Majko,
od dłuższego czasu planuję zakupy w ciągu tygodnia,
żeby nie tracić na nie czasu w weekend.
Wiosna, Wielkanoc...miło obchodzić urodziny w tym czasie:)
Każdy wiek ma swoje uroki:)
Pozdrawiam!
Antenko,
dziękuję:)
Moniko,
i tutaj muszę się z Tobą w pełni zgodzić:)
Eh, gdyby tak ta sobotnio-niedzielna rzeczywistość
mogła trwać przez cały tydzień...
Olu,
szkoda, że godziny w pracy nie mijają w tym samym tempie;)
Mówisz, że lepiej platonicznie niż wcale? No nie wiem... Roman zamilkł :(. Nawet o Wisienkę Anki zazdrosny nie jest! Mam nadzieję, że zły nastrój mu szybko minie i podrzuci jakiś pomysł na imię :D
UsuńAlu,
Usuńoczywiście, że lepiej platonicznie!
Jest o czym marzyć, a marzenia lubią się spełniać;)
Weekendy zawsze są za krótkie. Najpierw jest cała masa wspaniałego czasu, a
OdpowiedzUsuńpóźniej... brzdęk...! koniec niedzieli - jakbyśmy obuchem w łeb dostali...
Paluchy mniam...:), a delfin i ptak - no oczywiście:)
bardzo lubię takie batoniki owsiane!
OdpowiedzUsuńEwelajno,
OdpowiedzUsuńno tak, wszyscy mają tak samo.
To może jakiś strajk?
Przeciwko za krótkim weekendom.
A T-rex?;)
Marto,
ja też:)
OdpowiedzUsuńStrajk to się nie da... Wiadomo wszystko by stanęło...
T-rex...? A co zacz...???
T.rex to skrót od Tyrannosaurus Rex. Nie musiałaś go znać.
UsuńEwelajno,
Usuńjakby stanęło, to byłby dłuuuuugi weekend:)
Mały T-rex pod lewym uchem kota;))
Mysza go zauważyła.