Mam nadzieję, że weekend upłynął Wam na robieniu samych przyjemnych rzeczy :)
Ja upiekłam gęś, nie zjadłam rogala marcińskiego, spotkałam się z przyjaciółmi
i wyruszyłam do puszczy aby posłuchać szeleszczących liści.
Chyba już ostatni raz w tym roku.
Byłam zaskoczona tym, ile koloru zniknęło z tego miejsca w ciągu tygodnia.
Nie zastałam już słonecznych, żółto-pomarańczowych ścian.
Był jednak brązowy, wciąż szeleszczący dywan i tajemniczo zamglone przestrzenie dookoła.
Szliśmy dzielnie, mimo że chłód malował nam policzki i nosy.
Byliśmy w wiosce, z której odleciały już dawno bociany, pozostawiając puste gniazdo.
Gdzie dzika róża oplata mury, a sumak stoi dumny,
jakby nie przejmował się nadchodzącą wielkimi krokami zimą.
Myślałam o tym, że nie mogłabym żyć tam, gdzie nie ma czterech pór roku.
Uwielbiam te zmieniające się krajobrazy.
Trochę mi smutno, że kończy się moja ulubiona jesień,
ale już nie mogę się doczekać odgłosu skrzypiącego pod butami śniegu
i aniołów na białym puchu :)
Zima idzie, rady na to nie ma :)))
Mam takie same spostrzeżenia,zima tuż tuż...
OdpowiedzUsuńJa też nie piekłam rogali.I tak samo piekłam gęś.
Weekend był pyszny!
Weekend miły, a na spacerach z psami takie właśnie krajobrazy i zimnie nosy :) Miłego tygodnia!
OdpowiedzUsuńAmber, Kamilo, cieszę się, że Wasze weekendy były równie udane:)
OdpowiedzUsuńŻyczę słonecznego tygodnia!
Ale piękne zdjęcia! uwielbiam ten moment , kiedy odchodzi jesień a zima już za progiem czeka...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Kass, dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń