Jesteś i nagle znikasz.
Zawsze tu byłeś, a teraz uporczywie cię nie ma.
Wydeptałeś wielką dziurę w moim sercu,
zwinąłeś się w kłębek i zostaniesz tam już na zawsze.
Pieczone marchewki z tahini
500 g marchewek
1/4 łyżeczki mielonego kuminu
1/4 łyżeczki mielonej kolendry
oliwa z oliwek
2 łyżki tahini
sok z połowy cytryny lub więcej do smaku
świeża kolendra
czarny sezam
sól
Piekarnik rozgrzać do 220 st. C.
Marchew obrać, pokroić wzdłuż na pół, położyć na blasze do pieczenia.
Skropić oliwą, dodać kolendrę, kumin i szczyptę soli, wymieszać.
Piec 30-35 minut.
Wyjąć z piekarnika, skropić sokiem z cytryny.
Tahini wymieszać z 2 łyżkami wody, doprawić sokiem z cytryny i solą.
Sos tahini rozsmarować na talerzu, na wierzchu ułożyć marchewki.
Wszystko polać sokiem wytworzonym podczas pieczenia.
Skropić dodatkową porcją oliwy, posypać sezamem i listkami kolendry.
Ostatnie w tym roku spotkanie na dwie kuchnie,
a na talerzach to, co nam w duszy gra.
U mnie marchewkowo, a co za Kuchennymi Drzwiami?
Aniu, dziękuję za kolejny rok
i mam nadzieję na więcej wspólnych, sezonowych spotkań.
Spełnienia marzeń w nowym roku
i niech się darzy!




