poniedziałek, 27 lutego 2012

Chlebki pita


Wrzucam pewnym ruchem płaskie placki na blachę. Szybko zamykam drzwiczki.
Siadam na podłodze i wpatruję się w piekarnik tak, 
jakby w środku toczył się najciekawszy ze spektakli.
Najpierw niepewnie, później coraz śmielej, każdy z placków nadyma się dumnie.
Prężą się tak przez kilka minut, pokazując który z nich jest najpiękniejszy.
Opuszczając scenę, jeszcze przez chwilę starają się utrzymać kształt poduszek.
Później opadają powoli, ukrywając we wnętrzu kieszonkę, 
do której można włożyć mnóstwo smakołyków. 



Chlebki pita
na podstawie tego przepisu

455 g mąki pszennej
2 g suszonych drożdży
280 ml ciepłej wody
łyżka oliwy
łyżeczka soli

Wszystkie składniki wymieszać i wyrabiać kilka minut, do uzyskania gładkiego ciasta.
Przykryć i odstawić na około godzinę, aż ciasto podwoi objętość.
Następnie ciasto podzielić na 10 równych części i uformować z nich kulki.
Każdą kulkę rozwałkować na okrągły placek grubości 0,5cm.
Przykryć i zostawić do wyrośnięcia na 20-30 minut.
Piekarnik, z blachą na najniższym poziomie, rozgrzać do maksymalnej temperatury.
Wkładać chlebki na blachę i piec aż się napompują.
W temperaturze 300°C wystarczą im 3-4 minuty.



Dodaję ten przepis do akcji

(II Festiwal kuchni arabskiej-ZAPROSZENIE

niedziela, 26 lutego 2012

Czy to już wiosna?

Słońce zagląda przez okno i otula ciepłymi promieniami.
W ogródku pojawiła się soczysta zieleń.
Nie ma jej jeszcze zbyt wiele, ale wystarczająco
aby wzbudzić nadzieję na zbliżającą się nową porę roku i ciepło.






piątek, 24 lutego 2012

Zapiekanka z bacalhau i ziemniaków

Aksamitne ziemniaki, kremowy por i kawałki słonawej ryby.
Wszystko lekko doprawione gałką muszkatołową i czosnkiem.
Proste połączenie, które kiedy mamy trochę więcej czasu, można podać w formie krokietów,
a kiedy czasu trochę mniej, w formie szybkiej do przegotowania zapiekanki.
Nie mając dostępu do suszonego, solonego dorsza, można śmiało zastąpić go świeżym.
Smak będzie trochę inny, ale zapiekanka będzie równie pyszna.



Zapiekanka z bacalhau i ziemniaków

1 kg ziemniaków
listek laurowy
800 g solonego dorsza
1,5 szklanki mleka
1 por (biała część)
oliwa z oliwek
200 ml śmietanki
2 ząbki czosnku
gałka muszkatołowa
pęczek natki pietruszki
sól

Solonego dorsza moczyć przez 24 godziny, zmieniając w tym czasie kilka razy zimną wodę.
(Jeżeli używamy świeżego dorsza, ten etap pomijamy)
W garnku o szerokim dnie zagotować mleko, dodać kawałki ryby,
doprowadzić do wrzenia, zdjąć z ognia i odstawić na 5 minut.
Po tym czasie rybę wyjąć z mleka, lekko ostudzić, zdjąć skórę i wyjąć ości.
Por pokroić w krążki i udusić na oliwie.
Ziemniaki ugotować w osolonej wodzie z listkiem laurowym i rozgnieść na puree.
Ziemniaki, por i rybę wymieszać z kilkoma łyżkami oliwy, śmietanką,
rozgniecionym czosnkiem, szczyptą tartej gałki i posiekaną natką pietruszki.
Jeżeli to konieczne dodać sól.
Przełożyć do żaroodpornego naczynia i zapiekać 20 minut w 200°C.
Podawać z prostą sałatą z sosem winegret.

Wiosna zbliża się wielkimi krokami :)
Miłego weekendu!

poniedziałek, 20 lutego 2012

Śledzik

Powoli, jak najciszej, przesuwam ostrze po desce.
Kroję ostatni filet ciesząc się, że on nic nie usłyszał.
Moja radość nie trwa jednak zbyt długo, czuję na plecach jego wzrok.
Chwilę potem, dwie futrzaste łapy pojawiają się tuż obok deski.
Bardzo grzecznie, ale dość stanowczo daje do zrozumienia, 
że nie odejdzie, póki nie dostanie kawałka.
Nie pomaga to, że totalnie go ignoruję i nie odzywam się ani słowem.
Wielkie, zielone oczy patrzą na mnie z wyrzutem.
Udaje mi się odwrócić jego uwagę kawałkiem masła, które również uwielbia.
Szybko myję deskę, pozbywając się śladów, które mogłyby 
przypomnieć o istnieniu jednego z największych przysmaków. 
Śledzik jest dla ludzi, nie dla kotów, staram się mu wytłumaczyć, 
kiedy patrzy na mnie zlizując masło z wąsów. 
Nie wiem czy zrozumiał, ale cieszę się, że nie przepada za wersją w marynacie.
Dzięki temu, jutro, będę mogła się nimi cieszyć trochę bardziej oficjalnie ;)



Śledzie marynowane

5 wymoczonych filetów śledziowych
3/4 szklanki octu winnego
1/2 szklanki oleju rzepakowego tłoczonego na zimno
1 łyżka miodu
listek laurowy
ziele angielskie
kolendra
gorczyca
kolorowy pieprz
3 cebule

Do garnka włożyć przyprawy, zalać octem i doprowadzić do wrzenia.
Garnek zdjąć z ognia i dodać cebule pokrojone w piórka.
Kiedy marynata przestygnie, dodać miód oraz olej i dobrze wymieszać.

Aby nie tracić wartości odżywczych miodu i oleju, dodaję je do chłodnej marynaty.
Jeżeli użyjecie cukru zamiast miodu i zwykłego oleju możecie
podgrzać je razem z octem i przyprawami na samym początku.

Zimną marynatą zalać pokrojone w kawałki filety, przełożyć je do słoika i przechowywać w  lodówce.
Następnego dnia są już gotowe, choć najlepsze są po kilku dniach.

Udanych i smacznych ostatków!

środa, 15 lutego 2012

Kurczak z kiszonymi cytrynami i oliwkami



Rozpływające się w ustach, aromatyczne mięso,
z intrygującą nutą kiszonych cytryn
Ja je uwielbiam i mam nadzieję, 
że Wam też zasmakuje :)


Kurczak po marokańsku
z oliwkami i kiszonymi cytrynami
przepis z książki Mediterranean The Beautiful Cookbook 


1 kurczak podzielony na części
oliwa z oliwek
2 cebule
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka imbiru w proszku
1/2 łyżeczki kuminu
1 łyżeczka soli
1 1/2 szklanki wrzątku
2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
1/4 łyżeczki kurkumy
skórka z jednej kiszonej cytryny
1 szklanka zielonych oliwek
sok z 1 cytryny-opcjonalnie

W naczyniu z szerokim dnem rozgrzać oliwę,
dodać posiekaną cebulę, zmiażdżony czosnek, imbir, kumin i sól.
Smażyć chwilę aż cebula zmięknie a przyprawy zaczną pachnieć.
Dodać kawałki kurczaka, paprykę i kurkumę.
Wymieszać i smażyć kilka minut aż kurczak lekko się zarumieni.
Następnie dodać wrzątek i dusić na małym ogniu około 40 minut.
Dodać skórkę z kiszonej cytryny, pokrojoną w cienkie paski i oliwki pozbawione pestek.
Na tym etapie można też dodać sok z cytryny.
Ja czasami dodaję a czasem nie. Polecam wypróbować obie wersje.
Dusić kojejne 15 minut.
Po tym czasie mięso powinno odchodzić od kości a sos powinien zgęstnieć.
Jeżeli sos jest zbyt rzadki, należy wyjąć mięso
i odparować sos na dużym ogniu, do pożądanej konsystencji.
Mięso ułożyć na półmisku, polać sosem i posypać listkami kolendry.



Dodaję ten przepis do akcji
(II Festiwal kuchni arabskiej-ZAPROSZENIE

poniedziałek, 13 lutego 2012

Kiszone cytryny

Jadąc do Maroka, wiedziałam dokładnie co chcę zjeść.
Była to dość intensywna wyprawa i nie zawsze jedzenie było priorytetem.
Gdyby to zależało tylko ode mnie, na pewno, więcej czasu spędzalibyśmy
na wyszukiwaniu lokalnych specjałów zamiast kolejnych ruin.
Takie są niestety uroki zorganizowanych wycieczek.
Na liście do zjedzenia, pozostała jeszcze pastilla i prawdziwy kuskus.
Te których próbowaliśmy, niestety były wersjami dla turystów i do najlepszych nie należały.
Udało nam się za to zjeść przepyszną tangię w knajpce, w której byliśmy jedynymi turystami.
Nic dziwnego, że tylko miejscowi odwiedzali ten lokal, skoro jego wizytówką
były baranie głowy nadziane na gliniane garnki. Nie każdego taki widok zachęca;)
Tak samo jak cała wisząca koza, przed wejściem jednej z restauracji,
w której jedliśmy najpyszniejszy tagine.
Kilka innych, równie smacznych, udało nam się zjeść w mniej ekstremalnych warunkach,
w małych wioskach, w których zatrzymywaliśmy się przypadkiem.
Była też marokańska harira, gęsta i pożywna zupa, jedzona gdzieś w głębi mediny,
w której labiryntach krążyliśmy, próbując znaleźć drogę powrotną do hotelu.
Wszystko co najpyszniejsze było z dala od turystycznych szlaków. Jak zwykle!
Smakiem, który mnie wtedy zaskoczył, który pokochałam,
i który przywiozłam do domu, były kiszone cytryny.
Mięsa przygotowane z ich dodatkiem były czymś,  co mnie urzekło.
Dzisiaj, dla Was, mój ulubiony marokański smak, a już niedługo potrawa, w której go użyję.



Kiszone cytryny

cytryny, najlepiej ekologiczne, niepryskane
sól morska
sok z 1 cytryny
woda

Cytryny naciąć na krzyż, nie przecinając ich do końca.
Każdą cytrynę rozchylić, wypełnić solą, ścisnąć i włożyć do słoika.
Cytryny należy ułożyć tak, aby w słoiku pozostało jak najmniej wolnego miejsca.
Wlać sok wyciśnięty z jednej cytryny i dolać tyle wody, aby owoce były całkowicie przykryte.
Jeżeli cytryny wypływają na wierzch, można włożyć dwa drewniane patyczki,
trochę dłuższe od średnicy otworu słoika,  ułożone na krzyż.
Słoik zamknąć i odstawić na około 4 tygodnie.
W tym czasie należy, od czasu do czasu, potrząsać słoikiem.

Dodaję ten przepis do akcji

(II Festiwal kuchni arabskiej-ZAPROSZENIE

wtorek, 7 lutego 2012

Manakeesh

Manakeesh to nic innego jak płaski pszenny placek z nadzieniem. Podobny do małej pizzy.
Nadzienie to zwykle ser, mielone mięso, szpinak, czasami inne warzywa i za'atar oczywiście.
Miałam okazję próbować wielu rodzajów tych placków.
Gdybym miała wybrać jeden ulubiony, nie potrafiłabym się chyba zdecydować. 
Dla Was wybrałam bardzo klasyczną wersję manakeesh z za'atarem.
Do tego kilka oliwek, feta, latem soczyste pomidory i pyszna przekąska gotowa.


Manakeesh
przepis z książki May S. Bsisu The Arab Table 

ciasto
2 1/4 łyżeczki suszonych drożdży
1/4 łyżeczki cukru
1 szklanka ciepłej wody
6 szklanek mąki chlebowej
1 szklanka wody
3 łyżki oliwy
1 łyżka soli

nadzienie
za'atar
oliwa

Połączyć drożdże z cukrem oraz ciepłą wodą i odstawić na 5 minut aż drożdże zaczną pracować.
Wymieszać resztę składników, dodać drożdże i wyrabiać kilka minut
aż ciasto stanie się gładkie i elastyczne.
Przykryć i zostawić do wyrośnięcia na około 1 godzinę.
Kiedy ciasto podwoi swoją objętość, podzielić je na 15 równych części.
Formować okrągłe placki grubości 0,5 cm.
Na środek każdego placka wsypać łyżkę za'ataru, rozetrzeć spodem łyżki i skropić oliwą.
Wkładać do nagrzanego piekarnika, na najniższy poziom i piec 10-15 minut w 260°C.



Dodaję ten przepis do akcji

(II Festiwal kuchni arabskiej-ZAPROSZENIE

poniedziałek, 6 lutego 2012

Za'atar i II Festiwal Kuchni Arabskiej


Mimo, że termometr wskazuje -20°C, słońce zachęca do porzucenia 
ciepłych, domowych pieleszy i wyjścia na zewnątrz, choć na chwilę. 
Skrzący śnieg trzeszczy pod stopami, a mroźne powietrze stara się przedrzeć 
przez te wszystkie warstwy, które mamy na sobie. Na szczęście nie jest to takie łatwe :)
W takie dni lubię kuchnię pachnącą rozgrzewającymi przyprawami i egzotycznymi aromatami.
Kuchnia arabska jest jedną z moich ulubionych i to ona jest dla mnie ideałem w ten mroźny czas.
Kiedy kilka dni temu spadł pierwszy (w mojej okolicy) śnieg a mróz zmusił do założenia 
najcieplejszych części garderoby, od razu pomyślałam o marokańskiej zupie z kurczaka.
Bardzo często zimą robię hummus, który zjadam w nieprzyzwoitych ilościach.
Najchętniej z chlebkiem pita, oblanym hojnie oliwą, posypanym za'atarem i zapieczonym w piekarniku.
Za'atar to mieszanka przypraw, której składniki nie przyprawią Was o zawrót głowy.
Nawet dziwnie brzmiący, cierpki sumak jest już dostępny w wielu sklepach.
Za'atar można wykorzystać zarówno do ciepłych jak i zimnych dań.
Już niedługo przedstawię jedno z nich, a póki co przepis na tę aromatyczną mieszankę.
Przygotowanie nie zajmuje więcej niż 5 minut, a warto mieć ją pod ręką,
tym bardziej, że Panna Malwinna prowadzi II Festiwal Kuchni Arabskiej ;)



Za'atar
przepis z książki May S. Bsisu The Arab Table 

1/4 szklanki ziaren sezamu
1 szklanka suszonego oregano
1/2 szklanki suszonego tymianku
1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
1/4 łyżeczki ziaren kminku-opcjonalnie
2 1/2 łyżki soli
3 łyżki sumaku

Ziarna sezamu wsypać na patelnię i podgrzewać na dużym ogniu, aż zaczną strzelać i staną się rumiane.
Sezam należy cały czas mieszać aby ziarna się nie spaliły i zdjąć z patelni jak tylko zaczną się rumienić.

Do ostudzonych ziaren sezamu dodać resztę składników i dokładnie wymieszać.

Gotową mieszankę można przechowywać w zamkniętym pojemniku przez rok.



Dodaję ten przepis do akcji

(II Festiwal kuchni arabskiej-ZAPROSZENIE

piątek, 3 lutego 2012

Marokańska zupa z kurczaka


  Nadeszła zima. Taka za jaką tęskniłam. 
Z białymi płatkami spadającymi z nieba. 
Z  puszystym dywanem, na którym kot zostawi ślady.
Pięknie słoneczna i mroźna niesłychanie.
Naciągam grube skarpety w warkocze i gotuję pożywną zupę,
która rozgrzeje nas po powrocie ze spaceru.


Marokańska zupa z kurczaka
przepis z książki May S. Bsisu The Arab Table 

1 szklanka suchej ciecierzycy

2 łyżki oliwy
1 cebula
6 ząbków czosnku
2 listki laurowe
1/2 łyżeczki kuminu
1 łyżeczka ostrej papryki
1/2 łyżeczki pieprzu
2 łyżeczki harissy*
sól
1 kg kurczaka z kością ( ja użyłam udek)
2 łyżki przecieru pomidorowego
10 szklanek wrzątku
1/4 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki mielonego kardamonu
1 szklanka kaszy kuskus

2 łyżeczki suszonej mięty

* jeżeli nie macie gotowej harissy wystarczy dodać pastę ze zmiksowanego
czosnku, suszonej papryczki chili i oliwy.

Ciecierzycę moczyć kilka godzin a następnie ugotować do miękkości.

Posiekaną cebulę i czosnek dusić kilka minut na oliwie aż staną się miękkie.
Dodać listki laurowe, kumin, ostrą paprykę, pieprz, harissę i sól oraz przecier pomidorowy.
Następnie dodać kurczaka i smażyć aż straci różowy kolor.
Wlać wrzątek i gotować na małym ogniu około godziny.
Po tym czasie wyjąć kurczaka i oddzielić mięso od kości.
Do wywaru dodać cynamon, kardamon, ugotowaną ciecierzycę, kuskus i  mięso kurczaka.
Gotować kolejne 10 minut.

Przed podaniem posypać suszoną miętą.




Dodaję ten przepis do akcji

(II Festiwal kuchni arabskiej-ZAPROSZENIE

czwartek, 2 lutego 2012

Kot w pustym mieszkaniu

Wisława Szymborska 
(1923-2012)

Umrzeć - tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.




środa, 1 lutego 2012


Zostałam zaproszona do zabawy dotyczącej seriali oglądanych w wolnym czasie.
Zaprosiła mnie Fuchsia z Krainy Szczęśliwości. Dziękuję bardzo :)

Zwykle nie przekazuję dalej tego typu zabaw i w tym przypadku zrobię tak samo.
Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone ;)
Wiem jednak, że ma to na celu poznanie, choć odrobinę, osób biorących w nich udział,
więc postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy :)

Seriale mnie za bardzo nie wciągają.
Jeżeli jakieś przypadkowo oglądam to jednym okiem, robiąc przy tym inne rzeczy.
Nawet jeżeli czasami podoba mi się pierwszy odcinek, o kolejnym zapominam.
Nie potrafię być w tym względzie systematyczna i traktować jako rytuału,
cotygodniowego lub codziennego zasiadania o określonej godzinie przed telewizorem,
w oczekiwaniu na kolejne przygody moich ulubionych bohaterów.

Jedynym serialem, który obejrzałam od pierwszego do ostatniego odcinka,
wszystkie sezony i dodatkowe dwa odcinki, był:

Prison Break / Skazany na śmierć


Zupełnie nie zwróciłam na ten serial uwagi, kiedy był emitowany przez jedną ze stacji telewizyjnych.
Nie zainteresowałam się nim również, kiedy dwie z moich koleżanek bardzo go polecały.
W końcu jednak w moim posiadaniu znalazły się płyty ze wszystkimi sezonami.
Któregoś dnia, nie mając nic lepszego do oglądania, włączyliśmy pierwszy odcinek.  
Na jednym się nie skończyło tego dnia. Serial nas pochłonął.
Jest ciekawy, zaskakujący, dynamiczny, trzymający w napięciu.
Niektórzy bohaterowie, tam występujący, mają raczej paskudne osobowości.
Warunki, w których toczy się akcja, też raczej do najprzyjemniejszych nie należą.
Ktoś, kto lubi ładne filmy (jakby powiedziała moja Babcia;)) zachwycony nie będzie.
Ten, kto lubi śledzić akcję z wypiekami na policzkach powinien być usatysfakcjonowany.


Z ciekawością obejrzałam również (choć nie wciągnął mnie tak bardzo i parę wątków mi umknęło):

The Pillars of the Earth / Filary ziemi


Średniowieczna Anglia i okropny świat szlachty i duchownych
 walczących o władzę i pieniądze, zdolnych do wszelkiego rodzaju okrucieństwa aby osiągnąć swój cel.
A wszystko to na tle ogromnego, jak na tamte czasy,
przedsięwzięcia jakim jest budowa przepięknej, monumentalnej katedry,
która powstaje dzięki ciężkiej pracy, pasji i na przekór przeciwnościom.


Zawsze dobrze się bawię kiedy trafiam na:

Sex and the city / Sex w wielkim mieście


Friends / Przyjaciele


Wojna domowa


źródło

Alternarywy 4


źródło

O tych czterech wymienionych powyżej wiele pisać nie będę.
Dużo śmiechu i zabawy!
W przypadku dwóch ostatnich dodatkowo niepowtarzalne klimaty z czasów PRL-u :)


Mam słabość do Herculesa 
Poirot 



 ( i do każdej innej adaptacji Agathy Chrystie!)
Choć niezbyt często, to zawsze chętnie rozwiązuję zagadki kryminalne z tym uroczym detektywem ;)