Jeszcze kilka dni temu jechałam przez pola,
na których dynie wylegiwały się w słońcu.
Patrzyłam jak słońce lśni na srebrnych niciach pajęczyn,
jak błyszczy w rozpękanych łupinach kasztanów.
Jak złoci się liśćmi w trawach i mieni się w koronach drzew o świcie.
Mrużyłam do słońca oczy...
Widziałam jak rozpływa się czerwienią na dzikim brzegu Wisły
i łapczywie piłam ten doskonały wczesnojesienny pejzaż.
Czas ucieka tak banalnie...
Dziś włożyłam ciepły sweter i zapaliłam świece.
Patrzyłam jak wiatr za oknem próbuje strząsać liście.
Włączyłam jesienny jazz i zrobiłam kolejną porcję słodko-kwaśnej dyni.
Pieczona dynia, marynowana w czerwonym occie balsamicznym
400 g dyni piżmowej
1 duża czerwona cebula
oliwa
80 ml czerwonego octu balsamicznego
30 ml wody
2 łyżki syropu daktylowego, lub więcej do smaku
pieprz
sól
Dynię pokroić w kostkę, wymieszać z kilkoma łyżkami oliwy i sporą szczyptą soli.
Przełożyć do żaroodpornego naczynia i piec w 180 st. C przez około 20 minut.
Dynia powinna być miękka i lekko przyrumieniona na brzegach.
Cebulę pokroić w plasterki, wrzucić na rozgrzaną oliwę,
dodać szczyptę pieprzu oraz soli i smażyć aż lekko zmięknie.
Następnie dodać wodę, ocet i syrop daktylowy.
Smażyć kilka minut aż część płynu odparuje, a sos lekko zgęstnieje.
Upieczoną dynię wymieszać z cebulą i odstawić na kilka godzin.
Na dyniowe spotkanie namówiła mnie Amber.
Jesteście ciekawi co Ona przygotowała z tego jesiennego przysmaku?
Ja bardzo!
Zajrzyjmy wspólnie za Jej Kuchenne Drzwi.