środa, 28 grudnia 2011

Święta, święta i po świętach...

Mam nadzieję, że jesteście tak objedzeni świątecznymi pysznościami,
że macie ochotę na coś znacznie lżejszego :)
Wykorzystując resztki pieczonych mięs zrobiłam sałatkę.
Sałatkę trochę w klimacie świątecznym bo z aromatem pomarańczy :)
Niech atmosfera świąt trwa jak najdłużej!


Sałatka z pieczoną kaczką

resztki pieczonego mięsa z kaczki
pieczony burak
kozi serek
cykoria
szpinak
pieprz
sól
sok z pomarańczy
oliwa z oliwek

Cykorię podzielić na mniejsze kawałki, dodać listki szpinaku i pokrojonego w plastry lub kostkę buraka.
Polać oliwą, doprawić pieprzem i solą, skropić sokiem z pomarańczy i wymieszać.
Na wierzchu położyć kawałki mięsa i  pokruszony kozi ser.
Smacznego!

piątek, 23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!




Radosnych, pełnych magicznych chwil,
spokojnych i smacznych Świąt!
Niech będą takie o jakich marzyliście.
Tym, którzy spędzą te dni z dala od bliskich
życzę, aby były piękne mimo wszystko! 

środa, 21 grudnia 2011

Bażant duszony

Dziś rano stałam przy oknie z kubkiem kawy, patrząc na kota, 
który był zdziwiony zaistniałą w ogródku sytuacją i zachowywał się dość komicznie :)
Płatki śniegu spadały mu na nos, a on je próbował łapać wszystkie na raz,
robiąc przy tym naprawdę dziwne figury.
Tak, od rana pada u nas śnieg :) W końcu!
Jedna z pogodynek twierdziła jakiś czas temu, że na zachodzie śniegu nie będzie. Nie ma szans!
Może i nie będzie, ale teraz jest!
Jedynie w Trójce czują ducha świąt i zapewniają, że będą białe. Kochana Trójka :) 

Płatek-leciutkie nic.
Płatek-bielutki puch.
Opada coraz niżej,
już jest na mojej ręce.
Znikł

Zabieram się za pieczenie pasztecików z kapustą i grzybami oraz pierniczków (rychło w czas!),
a dla Was mam kolejną propozycję dania, którego nigdy wcześniej nie gotowałam i nie jadłam.
Bażant. Mimo, że przygotowywałam go po raz pierwszy, nie oparłam się na jednym konkretnym przepisie.
Moje danie to wypadkowa kilku różnych wytycznych, z przewagą tych z przepisu Macieja Kuronia.
Do bażanta podałam polentę z masłem i parmezanem. Ten pomysł zaczerpnęłam od Jamiego Olivera.
Muszę przyznać, że jest to połączenie genialne. Następnym razem zrobię co najmniej dwa razy więcej sosu, bo ten sos z polentą mogłabym jeść w nieskończoność. Zachęcam do spróbowania :)



Bażant duszony 

bażant
1 marchewka
1 cebula
2 plastry boczku
pieprz
sól

marynata
3 gałązki świeżego rozmarynu
5-6 rozgniecionych ziaren jałowca
2 listki laurowe
1 łyżeczka suszonego majeranku
1/2 szklanki czerwonego wytrawnego wina

Składniki marynaty połączyć i zalać nią bażanta. Wstawić do lodówki na co najmniej 8 godzin.
Po tym czasie bażanta wyjąc z marynaty, osuszyć, posypać pieprzem i solą na zewnątrz i wewnątrz.
Owinąć piersi boczkiem i związać sznurkiem. W żaroodpornym naczyniu obsmażyć bażanta, dodać pokrojone w małe kawałki marchew i cebulę oraz marynatę. Tuszka powinna być przykryta do połowy.
Tak przygotowanego bażanta można dusić pod przykryciem na małym ogniu lub w piekarniku
w temperaturze 175°C przez około 60-70 minut. Ja wybrałam piekarnik.
Przed podaniem zdjąć boczek, a sos przetrzeć przez sito.


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Pieczone przepiórki według Jamiego

Święta to taki okres, kiedy chcemy rozpieszczać siebie i swoich bliskich. 
Robimy to na różne sposoby. Obdarowując czymś wyjątkowym, poświęcając więcej niż zwykle 
czasu  najbliższym lub po prostu przygotowując niecodzienny posiłek. 
My postanowiliśmy podarować sobie odrobinę przyjemności jeszcze przed świętami
i urozmaicić ten czas, próbując rzeczy, których do tej pory nie jedliśmy.
Nie dla wszystkich będą to nowości, ale niektórych może uda mi się zachęcić 
do skosztowania potraw, widzianych do tej pory tylko na zdjęciach książek kulinarnych.
Pierwsza propozycja to przepiórki, niby dość popularne, a jednak nigdy wcześniej ich nie jadłam.
Sposobów na przygotowanie tych ptaków jest wiele.
Ja wybrałam przepis, który ze względu na dodatek skórki pomarańczowej kojarzy mi się ze świętami.


Pieczone przepiórki
przepis z książki Włoska wyprawa Jamiego, Jamie Oliver

4 przepiórki
świeży tymianek
oliwa
4 nieobrane ząbki czosnku
pieprz
sól
4 paski skórki pomarańczowej
4 paski skórki z cytryny
8 listków świeżej szałwii
4 kawałki pancetty lub wędzonego boczku

Przepiórki posmarować oliwą, doprawić pieprzem i solą,
nadziać gałązkami tymianku, czosnkiem i skórką pomarańczową.
Na piersiach przepiórek położyć paski skórki cytrynowej,
szałwię oraz boczek i obwiązać tuszki sznurkiem.
Przepiórki położyć na blasze i włożyć do rozgrzanego do 190°C piekarnika na 35 minut.
W połowie pieczenia można dodać połówki cytryn i pomarańczy oraz zioła,
polać przepiórki sosem i wstawić ponownie do piekarnika.
Podawać z pieczonymi warzywami i kieliszkiem chianti, lub dwoma ;)

niedziela, 18 grudnia 2011

Święta tuż, tuż...

Święta tuż tuż, a śniegu jak nie było tak nie ma. Przynajmniej u mnie. 
Wciąż jednak mam nadzieję, że w Wigilijny poranek wyjrzę przez okno 
i zamiast szarego nieba zobaczę w końcu widok taki jak tu
Na zewnątrz, jedynie światełka rozwieszone na choince 
w ogródku sąsiadów, są oznaką zbliżających się świąt.
Za to w mojej kuchni takich znaków jest stanowczo więcej:)
Choć nie miałam jeszcze czasu na przygotowanie świątecznych dekoracji,
aromaty pomarańczy, cynamonu i goździków tworzą swoisty klimat.
Popijając Przysmak Świętego Mikołaja przygotowuję żurawinę do mięs, 
które pojawią się na świątecznym stole.
Zamiast zrobić jedną, robię trzy różne. A co tam, jak święta to święta!
Gotową żurawinę, kiedy jest jeszcze gorąca, można przełożyć do wyparzonych słoiczków,
zakręcić i postawić do góry dnem. Nie wymaga pasteryzacji.



Żurawina z pomarańczą

200 g żurawiny
1 pomarańcza
skórka z 1/4 pomarańczy
100 ml wrzątku
50 g brązowego cukru* 
 ziarenka z 2 strąków kardamon
1/2 łyżeczki startego świeżego imbiru
szczypta soli

Żurawinę zalać wrzątkiem i gotować aż zacznie puszczać sok.
Dodać cukier, przyprawy i cząstki pomarańczy pozbawione pestek i błon,
oraz skórkę pomarańczową.
Gotować na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu, przez około 30 minut 
lub do uzyskania konsystencji, która nam odpowiada.
Przed podaniem wyjąć skórkę pomarańczową.



Żurawina z persymoną

200 g żurawiny
100 ml wrzątku
50 g brązowego cukru*
1 persymona
laska cynamonu
gałązka świeżego rozmarynu
szczypta soli

Żurawinę zalać wrzątkiem i gotować aż zacznie puszczać sok.
Dodać cukier, persymonę pokrojoną w drobna kostkę oraz przyprawy.
Gotować na małym ogniu około 30 minut lub do uzyskania pożądanej konsystencji.
Przed podaniem wyjąć cynamon i rozmaryn.



Żurawina z gruszką

200 g żurawiny
100 ml wrzątku
50 g brązowego cukru*
1 gruszka
1/2 laski wanilii
4 goździki
szczypta soli

Żurawinę zalać wrzątkiem i gotować aż zacznie puszczać sok.
Dodać cukier i gruszkę pokrojoną w drobną kostkę,
ziarenka z 1/2 laski wanilii, goździki i sól.
Gotować, mieszając około 30 minut.

*Ilość dodanego cukru zależy od Waszych upodobań. Ja wolę kiedy żurawina jest słodko-kwaśna.

czwartek, 15 grudnia 2011

Sałatka z pomarańczą

Mimo, że pomarańcze są już dostępne przez okrągły rok,
zawsze będą kojarzyć mi się z prezentami pod choinką.
Kiedy byłam dzieckiem spędzaliśmy Wigilię w mieszkaniu w starej kamienicy.
Prababcia uwijała się w kuchni, a ja podziwiałam tańczącą na choince baletnicę i jej towarzyszy.
Przy okazji zaglądałam pod drzewko i sprawdzałam czy Mikołaj nie przyniósł już prezentów;)
W tamtych czasach nie było (na szczęście!) takiego jak teraz wyboru
plastikowych zabawek i półek uginających się pod ciężarem słodyczy.
To co znajdowało się pod choinką było naprawdę wyjątkowe!
Może trochę przekoloryzuję jeżeli napiszę, że do dzisiaj pamiętam zapach pomarańczy,
które znajdowałam w wielkim worku z podobizną Świętego Mikołaja.
A może wcale nie, bo ostatnio kupiłam pomarańcze (podobno niepryskane!),
które pachniały i smakowały zupełnie inaczej, tak jak te, które jadłam wiele lat temu.
Zrobiłam z nich skórkę według przepisu Moniki i nastawiłam świąteczny rum Atrii.
Przygotowałam też lekką i prostą sałatkę z ich udziałem.


Sałatka z pomarańczą

1 pomarańcza
2 cykorie
garść rukoli
oliwa z oliwek
miód, opcjonalnie
pieprz czerwony 
sól

Pomarańczę obrać ze skóry tak, aby pozbyć się również białej warstwy.
Ostrym nożem wykroić cząstki pomarańczy pozbawione błonki.
Z reszty wycisnąć do miseczki sok. U mnie było go naprawdę sporo. 
Jeżeli pomarańcze nie są zbyt soczyste, można wycisnąć sok z połówki dodatkowej pomarańczy.
Sok wymieszać z oliwą, dodać odrobinę miodu jeżeli pomarańcza jest zbyt kwaśna, 
(moja była słodka więc miodu nie dodawałam), doprawić pieprzem i solą. 
Cykorię, rukolę i cząstki pomarańczy ułożyć na talerzu i polać dresingiem. 



poniedziałek, 12 grudnia 2011

Wigilijne śledzie































Miniony tydzień był dość intensywny 
i niestety dość rzadko przebywałam w kuchni. 
Dania przygotowywane naprędce i brak czasu na fotografowanie. 
W tym tygodniu będzie zupełnie inaczej! 
Od dzisiaj poświęcam czas tylko na świąteczne przygotowania. 
Będzie pachniało skórką pomarańczową i pierniczkami, 
które w końcu mam zamiar upiec.
Póki co udało mi się zrobić kilka rodzajów śledzi, 
które znajdą się na wigilijnym stole. 
Jeszcze w okresie studiów nie byłam wielką wielbicielką tych ryb 
i ograniczałam ich jedzenie praktycznie do wieczerzy wigilijnej. 
Na stole zawsze pojawiały się u nas trzy rodzaje śledzi. 
W pomidorach , w oleju i siekane z korzennymi przyprawami. 
Za tymi ostatnimi wyjątkowo nie przepadałam. 
Nie mogłam sobie wtedy wyobrazić smaku śledzi w miodzie, 
o których wspominała jedna z moich koleżanek.
Połączenie to wydawało mi się wyjątkowo nieapetyczne.
 Nie wiem kiedy polubiłam tak bardzo śledzie. 
Teraz lubię je nie tylko jeść, ale i przyrządzać na różne sposoby.
Najbardziej smakują mi te z miodowo-korzenną nutą. 
Zapraszam na moje śledzie :)



Śledź w imbirze i pierniku
na podstawie przepisu z Dzień Dobry TVN




3 wymoczone filety śledziowe
olej, tyle żeby przykrył śledzie
laska cynamonu
1 łyżeczka świeżego, tartego imbiru
3 goździki
2 ziarna ziela angielskiego
10 dag suszonego piernika
6 posiekanych orzechów włoskich
1 łyżka miodu gryczanego
ocet winny

Olej podgrzać z cynamonem, połową imbiru, goździkami i zielem angielskim.
Ostudzić i zalać nim śledzie, ułożone w szklanym naczyniu.
Naczynie przykryć i wstawić na 3 dni do lodówki.
Miód połączyć z pozostałą częścią imbiru, startym piernikiem,
orzechami i kilkoma kroplami octu winnego, do smaku.
Przed podaniem śledzie wyjąć z oleju, pokroić na małe kawałki
i zalać miodową pastą oraz odrobiną oleju, w którym się moczyły.


Śledź czerwony



3 wymoczone filety sledziowe
3 cebule
2 łyżki koncentratu pomidorowego
papryka
olej
miód lub cukier
pieprz
ziele  angielskie
listek laurowy
pieprz w ziarnach
sól

Cebulę pokroić w piórka lub kostkę i zeszklić na oleju.
Dodać przyprawy i miód do smaku oraz koncentrat pomidorowy.
Smażyć chwilę aby smaki się połączyły.
Można dodać odrobinę wody żeby składniki łatwiej się połączyły.
Cebulę ostudzić.
Śledzie pokroić na małe kawałki i układać w szklanym naczyniu przekładając cebulą.
Marynować co najmniej przez noc w lodówce.


Śledź w oleju rzepakowym



3 wymoczone filety śledziowe
3 cebule
3-4 łyżki soku z cytryny lub octu
olej rzepakowy tłoczony na zimno
2 listki laurowe
ziele angielskie
pieprz w ziarnach
sól

Cebulę pokroić w krążki, włożyć do miski, oprószyć sola i poczekać aż puści sok a następnie odcisnąć.
Śledzie pokroić i układać w szklanym naczyniu, przekładając cebulą i przyprawami.
Skropić sokiem z cytryny lub octem i zalać olejem rzepakowym.
Marynować przez noc w lodówce.


Śledź z żurawiną




3 wymoczone filety śledziowe
3 cebule
olej
0,5 łyżeczki cynamonu
0,5 łyżeczki mielonych goździków
0,5 łyżeczki świeżego tartego imbiru
ziele angielskie
pieprz w ziarnach
sól
1 łyżka suszonej żurawiny

Cebulę pokroić w piórka i zeszklić na oleju dodając przyprawy i żurawinę.
Jeżeli używamy niesłodzonej żurawiny należy dodać trochę miodu.
Cebulę ostudzić i wymieszać z pokrojonymi śledziami.
Marynować przez noc w lodówce.


Śledź w musztardzie




3 wymoczone filety śledziowe
4 łyżki ulubionej musztardy
(użyłam musztardy imbirowej z chili)
1 łyżeczka miodu
3 łyżki oleju

Musztardę wymieszać z miodem i olejem.
Śledzie pokroić i zalać musztardową pastą.
Marynować przez noc w lodówce.





piątek, 2 grudnia 2011

Pulpety w sosie migdałowym

Codziennie rano, wyglądając przez okno mam nadzieję, że zobaczę biały puch spadający z nieba.
Tymczasem, na naszej nizinie, mogę liczyć chyba tylko na deszcz, który właśnie zaczął padać.
Wypijam kolejną filiżankę kawy z imbirem i kardamonem, żeby przetrwać spadek ciśnienia.
Za oknem zrobiło się wyjątkowo szaro, a ja marzę o kilku choćby promieniach słońca
i o czymś pysznym do jedzenia. Robię pulpety w sosie migdałowym.
Na dobry początek weekendu. Może się rozchmurzy :)



Hiszpańskie pulpeciki w sosie migdałowym
przepis z książki Tapas, Susanna Tee

450 g mielonej wieprzowiny, wołowiny lub jagnięciny
55 g białego lub razowego chleba bez skórki
3 łyżki wody
1 posiekana cebula
1 zmiażdżony ząbek czosnku
świeżo starta gałka muszkatołowa
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 rozmącone jajko
pieprz
sól
mąka , do oprószenia
2 łyżki hiszpańskiej oliwy
sok z cytryny

sos migdałowy
2 łyżki hiszpańskiej oliwy
25 g białego lub razowego pieczywa
115 g blanszowanych migdałów
2 posiekane ząbki czosnku
150 ml wytrawnego białego wina
sól
pieprz
425 ml wywaru z warzyw



























Pulpety
Chleb zalać wodą i zostawić na 5 minut.
Odcisnąć wodę i przełożyć chleb do suchej miski.
Dodać mięso, cebulę, czosnek, jajko i natkę.
Doprawić gałką, pieprzem i solą.
Z mięsa formować małe pulpeciki,
obtaczać w mące i smażyć na oliwie aż się zrumienią.

Sos
Na patelni rozgrzać oliwę i wrzucić na nią pokruszony chleb i migdały.
Smażyć na małym ogniu aż migdały i chleb się zarumienią.
Dodać czosnek, wlać wino i gotować na dużym ogniu 2 minuty.
Doprawić pieprzem i solą.
Połączyć z wywarem z warzyw i utrzeć na gładką masę za pomocą blendera.

Sos przelać na patelnię, dodać pulpeciki i gotować około 25 minut.
Podawać na ciepło, jako przekąskę do wina lub jako danie główne.
Przed podaniem skropić sokiem z cytryny i posypać natką pietruszki.

środa, 30 listopada 2011

Tarta cebulowa

Jedna z moich koleżanek nie cierpi zimy.
Chętnie wyniosła by się tam, gdzie lato trwa prawie przez cały rok.
Najchętniej do Andaluzji ;)
Ta właśnie koleżanka zwykła mawiać, że zimą w naszym kraju
wszystko umiera i nie ma co jeść. Jest tylko kapusta i cebula.
Biorąc pod uwagę niejadalność supermarketowych warzyw
w tym okresie, trzeba przyznać Jej niestety rację.
Lokalnych, sezonowych produktów o tej porze roku nie ma zbyt wiele.
Ja jednak i kapustę, i cebulę lubię bardzo.
W zupach, tartach, cebularzach, kapuśniakach i bigosach.
Lubię te warzywa w każdej postaci więc głód mi chyba nie grozi :)
Dzisiaj przepis na tartę z cebulą właśnie.
Pyszna była  i zniknęła dość szybko.
Ponieważ moja forma na tartę ma tylko 22cm, zrobiłam dodatkowo kilka tartaletek,
które udało mi się uwiecznić na zdjęciach i dzięki temu zaprezentować ten przepis.
Tarta niestety zdjęcia się nie doczekała :)



Tarta cebulowa
przepis z magazynu Sielskie Życie

kruche ciasto
200 g mąki pszennej
100 g zimnego masła
1 żółtko
sól
3-5 łyżek zimnej wody

nadzienie
6 cebul, pokrojonych w cienkie krążki
2 pory, pokrojone w cienkie krążki
2 łyżki oleju
250 g chudego wędzonego boczku, pokrojonego w kostkę
4 jajka
200 ml śmietany
200 ml mleka
75 g startego sera gruyere
pieprz
gałka muszkatołowa
sól

dodatkowo
forma do tarty 26cm

















Składniki na ciasto zagnieść szybko, tak aby zbytnio nie ogrzać składników.
Można to zrobić używając malaksera.
Ciasto zawinąć w folię i włożyć do lodówki na 30 minut.

Cebule, pory i boczek podsmażyć na patelni, na niewielkim ogniu.

Ciasto rozwałkować i rozłożyć na formie.
Sugeruję podpiec ciasto bez nadzienia przez 15-20 minut w 200°C
choć oryginalny przepis pomija ten etap.

Na podpieczonej tarcie (lub zgodnie z oryginalnym przepisem, na surowym cieście)
rozłożyć podsmażoną cebulę z boczkiem.
Mleko, jajka, ser, pieprz, gałkę muszkatołową, szczyptę soli i śmietanę
wymieszać i polać cebulowe nadzienie.

Tartę piec 45 minut w 200°C.

Tartaletki piekłam 30 minut w tej samej temperaturze,
wcześniej podpiekając cisto bez nadzienia przez 15 minut.



wtorek, 29 listopada 2011

Idą Święta...

Przygotowania świąteczne uważam oficjalnie za rozpoczęte.
Ciasto na piernik dojrzewa w kamionkowym garnku.
Koło łóżka stos książek, czasopism i wycinków z przepisami świątecznymi.
Wszędzie gdzie jestem towarzyszą mi Przyjaciele Karpia :)
Lubicie Karpia?
Ja co roku nie mogę się doczekać.
Szczególnie na Manna, który zawsze coś nieśmiało szepcze.

...
Warto wierzyć w coś naiwnie
a że czasem ktoś nas kiwnie
kiedyś sam przekona się
co jest złotem a co nie
...
krok po kroku
krok po kroczku
najpiękniejsze w całym roczku
Idą Święta!

Idą święta, a podczas świąt obowiązkowy jest u mnie barszcz czerwony.
Ciemny, z aromatem borowików, na domowym zakwasie.
Zakwas można zrobić dużo wcześniej, przelać do butelek
i przechowywać w chłodnym miejscu nawet kilka tygodni.
Klasyczny przepis na zakwas to tylko trzy składniki:
buraki, woda i kromka razowego chleba.
Dodatkowo można użyć przypraw, które dodają smaku.
Ja preferuję wersję z przyprawami.
Nie podaję dokładnych ilości.
Moim zdaniem to sprawa bardzo indywidualna.

Udanych przygotowań świątecznych Wam życzę!




Zakwas na barszcz

konieczne:
buraki czerwone
przegotowana lub źródlana, letnia woda
sól, 0,5-1 łyżka na litr wody

opcjonalnie:
kromka razowego chleba na zakwasie
kilka ząbków czosnku
liść laurowy
ziele angielskie
czarny pieprz w ziarnach

Buraki obrać i pokroić w cienkie plasterki.
Ułożyć w glinianym lub szklanym naczyniu.
Dodać czosnek, liść, pieprz i ziele, jeżeli ich używamy.
Na wierzchu ułożyć skórkę chleba.
Zalać osoloną letnią wodą, tak aby dokładnie zakryła całą zawartość naczynia.
Przykryć gazą lub bawełniana ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na około 5 dni.
Na wierzchu utworzy się piana, którą należy usunąć.
Gotowy zakwas przelać do butelek, zamknąć
i przechowywać w chłodnym miejscu do momentu użycia.

sobota, 26 listopada 2011

Będzie o zwierzakach




Nadchodzi zima, czas najcięższy dla bezdomnych zwierząt.
Pomóżmy im przetrwać ten okres.
Jeżeli myślicie o posiadaniu psa czy kota rozejrzyjcie się dookoła.
Przygarnięty ze schroniska lub ulicy zwierzak odda Wam swoje serce
i będzie najlepszym na świecie przyjacielem.
Wiem z doświadczenia :)
Jeżeli przygarnąć nie możecie, skontaktujcie się ze schroniskiem,
fundacją lub lokalnym towarzystwem opieki nad zwierzętami.
Tam pomoc zawsze jest potrzebna.
A jeżeli macie ochotę, przyłączcie się do akcji, do której zachęca Tymiankowy blog.
Możecie pomóc między innymi zwierzakom ze schroniska w Rachowie Starym,
które działa tylko dzięki dobrym ludziom.

Co należy zrobić?

Wejść na stronę www.krakvet.pl/forum  i zarejestrować się.
Po zalogowaniu wejść do działu pomoc dla schronisk
następnie do głosowanie na schronisko, które otrzyma pomoc - listopad 2011
Zaznaczyć kółeczko przy Rachowie Starym i kliknąć wyślij.
Z jednego komputera można glosować tylko raz!

Zajrzyjcie też do Domu Tymianka bo prócz zwierzaków, które czekają na dom,
znajdziecie tam wiele ciepła, dobroci i cudne zdjęcia.

piątek, 25 listopada 2011

Sałatka z papryki, anchois i jajek

Tak jakoś sennie zrobiło się dookoła. Niewiele mi się chce.
Lubię teraz czytać leżąc pod ciepłym kocem z kotem na kolanach.
Tak właśnie mam zamiar spędzić najbliższy weekend.
Powoli, spokojnie, nigdzie się nie spiesząc i gotując oczywiście,
bo to zawsze sprawia mi ogromną przyjemność.
Szczególnie kiedy mam na to czas.
A dzisiaj przedstawiam sałatkę Nigelli, pełną różnych smaków.
Idealny dodatek do chrupiącej bagietki.

Miłego weekendu!





Sałatka z papryki, anchois i jajek
na postawie przepisu z książki Nigelli Lawson Kuchnia, przepisy z serca domu

4 jajka ugotowane na twardo
380 g pieczonej papryki obranej ze skórki
(Nigella używa papryki ze słoika)
4 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
pieprz
sól
1 łyżka kaparów
12 filecików anchois
2 łyżki posiekanej natki pietruszki i dodatkowo do podania

bagietka do podania



Czosnek rozgnieść z solą, wymieszać z oliwą, pieprzem i posiekaną natką pietruszki.
Paprykę podzielić na mniejsze kawałki i ułożyć na półmisku
lub talerzach, jeżeli przygotowujemy indywidualne porcje.
Dodać odsączone kapary i anchois oraz jajka pokrojone w ćwiartki lub połówki.
Polać przygotowaną wcześniej oliwą i posypać natką pietruszki.
Pozdawać z bagietką.


środa, 23 listopada 2011

Żmudzka zupa z gęsi

Jesień i zima to idealny czas na gęste, pożywne zupy.
Krupnik sprawdza się w tym wypadku wyśmienicie.
Przeglądając różne blogi można znaleźć przepisy na krupnik
na żeberkach, kurczaku, wołowinie czy nawet kurzych łapkach.
Wszystkie wyglądają bardzo apetycznie i aż chce się w nich zanurzyć łyżkę.
W książce Hanny Szymanderskiej Kuchnia Polska. Potrawy regionalne,
znalazłam przepis na żmudzką zupę z gęsi, która krupnik trochę przypomina.
Przepis wydał mi się bardzo ciekawy, choć obawiałam się dodatku jabłek.
Moja zupa trochę odbiega od oryginału ponieważ pominęłam etap ucierania kaszy.
Konsystencja zupy, w której kasza jest w całości, po prostu bardziej mi odpowiada.
Ugotowałam, spróbowałam i stanowczo muszę przyznać, że choć zupa smaczna,
moim ulubionym pozostaje krupnik na żeberkach.
Wszystko jednak może się zmienić, kiedy wypróbuję przepisy z wołowiną i kurzymi łapkami.
Tych wersji jeszcze nie jadłam, ale to już niedługo to się zmieni :)





Żmudzka zupa z gęsi

na podstawie przepisu z książki H. Szymanderskiej, 
Kuchnia Polska. Przepisy regionalne.

1 marchew
1 pietruszka
1/2 korzenia selera
1 kg gęsiny
(wykorzystałam resztki pieczonej gęsi)
2 cebule
6 szklanek wody
3-4 winne jabłka
1/2 łyżeczki kminku
pieprz
sól
sok z cytryny

5-6 suszonych borowików

szklanka kaszy perłowej
(użyłam pęczaku)
2 łyżki masła
1 1/2 szklanki gęstej śmietany

2 łyżki koperku

Grzyby zalać niewielką ilością wody a następnie ugotować.

Jarzyny i mięso zalać wodą i gotować 30 minut na małym ogniu.
Włożyć obrane jabłka bez gniazd nasiennych i gotować kolejne 30 minut.
Wywar przecedzić i włożyć do niego pokrojone mięso
oraz grzyby, pocięte w paski i wywar po ich gotowaniu
Doprawić kminkiem, pieprzem i solą, dodać sok z cytryny.

Kaszę ugotować do miękkości w 3 szklankach wody.
Ugotowaną kaszę utrzeć z masłem na jednolitą masę i dodać śmietanę.
(ten etap pominęłam, zostawiając kaszę w całości, dodając tylko masło,
a śmietanę dodawałam do indywidualnych porcji )

Kaszę połączyć z wywarem i delikatnie podgrzać. Nie gotować.
Przed podaniem posypać koperkiem.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Smaczliwka na drugie śniadanie

Znad kubka unosi się aromat jaśminu.
Zielone listki tańczą rozwijając się powoli.
Ukradkiem przeglądam Sielskie Życie. 
Z głośników dobiega kojący głos Grzegorza Turnaua.

Podobno każdy ma swój kawałek cienia
brak cienia jest dowodem nieistnienia
lecz bez kawałka światła
nie jest łatwo...

Nie jest łatwo w ponury poniedziałek zabrać się z zapałem do pracy.
Dobrze, że nie ma pilnych spraw.
Czas na drugie śniadanie.
Ja mam bagietkę ze smaczliwką :)
A Wy?


Pasta z awokado

1 dojrzałe awokado
1 jajko ugotowane na twardo
garść posiekanego szczypiorku
sól

Miąższ awokado i jajko rozgnieść widelcem, dodać szczypior, wymieszać i doprawić solą.
Pastę należy przygotować tuż przed podaniem aby uniknąć zmiany barwy
z zielonej na szarą, która nie jest zbyt apetyczna.
Można też po przygotowaniu włożyć do pasty pestkę wyjętą z awokado.
Ponoć awokado myśli wtedy, że ciągle jest zamknięte i nie szarzeje ;)


piątek, 18 listopada 2011

Fasolowy dip i niesamowite dzieciaki

Jakiś czas temu, przez przypadek trafiłam na program Junior Master Chef.
Oglądałam z zapartym tchem, nie mogąc się nadziwić skąd dziesięciolatki
mają takie umiejętności i wiedzę dotyczącą gotowania.
Owszem, sama jako dziecko potrafiłam sobie zrobić coś do jedzenia,
ale żeby od razu tortellini z musem z krewetek na pure z dyni, z oliwą krewetkową i rakami ??!!
Nie wiem jak Wy, ale ja nie znam osobiście dzieciaka, który to potrafi.
Odnalazłam stronę programu, na której jest mnóstwo przepisów.
Niektóre z nich są naprawdę ciekawe i mam zamiar, w najbliższym czasie,
wypróbować kilka propozycji  tych niesamowitych dzieciaków.
Przepis, który dzisiaj prezentuję pochodzi z tej strony, ale nie jest autorstwa żadnego z Juniorów.
Miałam resztkę ugotowanej fasoli i nie miałam na nią pomysłu, stad mój wybór :)

Miłego weekendu!
Mam nadzieję, że choć na chwilę zaświeci słońce.



Fasolowy dip
Przepis ze strony Junior Master Chef

400 g ugotowanej fasoli jaś
60 ml soku z cytryny
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
2 łyżki oliwy z oliwek
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka kuminu
sól

do podania
natka pietruszki
słodka papryka w proszku
oliwa z oliwek

Fasolę, sok z cytryny, paprykę, oliwę i kumin utrzeć blenderem na gładką masę.
Doprawić solą.
Przed podaniem skropić dodatkową oliwą,
posypać odrobiną papryki i posiekaną natką pietruszki.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Mchali z buraków

Niestety nie udało mi się zamieścić zdjęć, upieczonej przeze mnie, świetomarcińskiej gęsi.
Za szybko zniknęła ;) Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja.
Chciałabym jednak Wam przedstawić inne danie, które obok gęsi pojawiło się w tym roku na moim stole.
Sałatka z buraczków, do której można użyć buraków pieczonych lub gotowanych.
Ja wybrałam pieczone, które smakują mi bardziej.
Bardzo smaczne i proste w przygotowaniu danie.





Mchali z buraków
przepis z ugotuj.to

600g niedużych buraków
50g wyłuskanych orzechów włoskich
3 łyżki oleju słonecznikowego
4 ząbki czosnku, posiekane
pieprz
sól
2 łyżki octu winnego
2-3 łyżki posiekanej natki 

Buraki upiec lub ugotować, obrać i zetrzeć na tarce o dużych oczkach.
Wymieszać z pozostałymi składnikami.
Podawać po schłodzeniu.



Coraz bliżej zima

Mam nadzieję, że weekend upłynął Wam na robieniu samych przyjemnych rzeczy :)

Ja upiekłam gęś, nie zjadłam rogala marcińskiego, spotkałam się z przyjaciółmi
i wyruszyłam do puszczy aby posłuchać szeleszczących liści. 
Chyba już ostatni raz w tym roku.
Byłam zaskoczona tym, ile koloru zniknęło z tego miejsca w ciągu tygodnia.
Nie zastałam już słonecznych, żółto-pomarańczowych ścian.
Był jednak brązowy, wciąż szeleszczący dywan i tajemniczo zamglone przestrzenie dookoła.

Szliśmy dzielnie, mimo że chłód malował nam policzki i nosy.
Byliśmy w wiosce, z której odleciały już dawno bociany, pozostawiając puste gniazdo.
Gdzie dzika róża oplata mury, a sumak stoi dumny,
 jakby nie przejmował się nadchodzącą wielkimi krokami zimą.



Myślałam o tym, że nie mogłabym żyć tam, gdzie nie ma czterech pór roku.
Uwielbiam te zmieniające się krajobrazy.
 Trochę mi smutno, że kończy się moja ulubiona jesień,
ale już nie mogę się doczekać odgłosu skrzypiącego pod butami śniegu
i aniołów na białym puchu :) 

Zima idzie, rady na to nie ma :)))


czwartek, 10 listopada 2011

Ciasto francuskie z pieczarkami

Ponoć koty to mięsożercy. Mój jest mięsożercą tylko częściowo.
Gustuje w fasolce szparagowej i warzywach w sosie pomidorowym.
Bardzo lubi owsiankę oraz babkę ziemniaczaną (bez boczku!).
Ostatnio przekonałam się, że pieczarkami też nie pogardzi.
Zamierzałam zrobić zdjęcia do kolejnego posta.
Kot, od dłuższego czasu, był nie wiadomo gdzie.
Moim obiektem było ciasto francuskie z pieczarkami. Jeszcze ciepłe i pachnące.
Robię zdjęcia. Jedno, drugie... i nagle w kadrze widzę to stworzenie mięsożerne,
które zaczyna się dobierać do mojej przekąski, która ani krzty mięsa nie zawiera.















Próbowałam go przegonić. Zareagował oburzeniem i ani myślał odejść od swojego łupu.


Krążył i krążył...

...aż dopadł mój, a właściwie już jego, wegetariański posiłek. 


Gdyby mu pozwolić, zjadłby pewnie całą porcję. 
Na szczęście miałam kilka w zapasie ;)

Miłego, słonecznego weekendu Wam życzę!


Ciasto francuskie z pieczarkami*

opakowanie gotowego ciasta francuskiego
300 g pieczarek
oliwa lub masło
1 cebula
pieprz
sól
3 łyżki śmietany
świeży tymianek
1 jajko, opcjonalnie

Ciasto pokroić na 12 kwadratów jednakowej wielkości.
Ułożyć po dwa jeden na drugim.
Ostrym nożem zrobić ramkę 1cm od brzegów ciasta.
Wierzch można posmarować jajkiem.
Piec 15 minut w temperaturze 220°C.
Pieczarki i cebulę posiekać i smażyć na oliwie lub maśle.
Dodać szczyptę pieprzu i soli oraz śmietanę i listki tymianku.
Z upieczonych kwadratów wyjąć środki.
(Można nimi na koniec przykryć nadziane już ciasto.)
Pieczarkami nadziać ciasto i włożyć jeszcze na 5 minut do piekarnika.
Podawać gorące.

*oryginalny przepis pochodzi z miesięcznika Kuchnia,
 ale niestety zaadoptowałam go już tak dawno, 
 że nie pamiętam, w którym numerze można go znaleźć. 

środa, 9 listopada 2011

Nadziewane kapelusze

Biegam z kapeluszami po ogrodzie w poszukiwaniu światła.
Słońce jest coraz niżej i za chwilę jego promienie opuszczą ten kawałek ziemi.
Pożółkłe liście wiciokrzewu, który latem wdrapał się na dach,
będą chłonąć tę słoneczną energię jeszcze przez kilka chwil.
Rozstawiam drabinę i udaje mi się uchwycić tę resztkę zachodzącego słońca.


Pieczarki nadziewane salami i fetą

7 dużych pieczarek
oliwa
pieprz
sól
10 plasterków salami
80 g sera feta
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
kilka listków natki do dekoracji

Z pięciu pieczarek wyciąć nóżki.
Kapelusze posmarować oliwą, oprószyć pieprzem i solą
i piec 10 minut w piekarniku nagrzanym do 200°C.
Wycięte nóżki i pozostałe pieczarki drobno posiekać.
Na patelni rozgrzać oliwę, dodać posiekane pieczarki i szczyptę pieprzu.
Smażyć 2-3 minuty a następnie wymieszać z pokruszoną fetą,
drobno pokrojonym salami i natką pietruszki.
Część salami można zostawić w plasterkach do dekoracji.
Na każdy kapelusz nałożyć nadzienie i włożyć do piekarnika na kolejne 5 minut.
Każdą pieczarkę udekorować listkami natki pietruszki i ewentualnie plasterkami salami.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Listopadowo, jesiennie, cudnie...

Listopad to jeden z najmniej lubianych przeze mnie miesięcy.
Zwykle świat staje się wtedy szary, a na szybach często pojawiają się smugi jesiennego deszczu.
Wszystko powoli szykuje się do zimowego snu.
Co roku o tej porze czuję, że ja też chętnie zasnęłabym, choćby na ten jeden miesiąc,
aby obudzić się, kiedy szarość zniknie, a ziemia pokryje się białym puchem.
Niestety ten luksus nigdy nie był przeznaczony dla mnie.
Starając się przetrwać ponure dni, zwykle zaopatrywałam się w ciepły koc, herbatę z malinami
i stos książek, które przenosiły mnie do innego świata.

W tym roku jednak listopad zdaje się robić wszystko, aby zmienić moje o nim zdanie.
Mam wrażenie, że stara mi się przypodobać :)
Wczoraj poczęstował mnie malinami prosto z krzaka i otarł się o mnie miękkim futrem.



Budzi mnie słońcem i sprawia, że mam ochotę turlać się wśród liści.
I choć szarość pojawia się tu i ówdzie, świat wciąż jest bajecznie kolorowy. 






Stos książek musi poczekać.
Teraz chcę podziwiać złote obrazy malowane ręką natury.
Ciepły koc i herbata z malinami przydają się po powrocie ze spaceru, 
bo choć dni są słoneczne, jesienny chłód sprytnie wdziera się pod płaszcze.

Uwielbiam jesień w tym roku, a listopad zachwyca mnie jak nigdy!