czwartek, 9 sierpnia 2012

Mrożone porzeczki na pożegnanie




Czasami wystarczy słowo,
innym razem zdjęcie w książce,
lub prezent, który przybył z daleka,
albo po prostu fakt, że coś się kończy.
Wiśnie, agrest, porzeczki...
Gdzieniegdzie jeszcze są, ale za chwilę znikną,
pozostawiając po sobie tylko wspomnienie.
Zamykam więc w słoikach te smaki lata,
żeby móc się nimi cieszyć później, dużo później.
A teraz, jem ostatnie w tym roku porzeczki i robię z nich sorbety,
idealne na nadchodzący, słoneczny weekend.
Najulubieńszy z czarnej, z dodatkiem mięty
i najprostszy, z czerwonej, o cudownie różowym kolorze.




Sorbet z czerwonej porzeczki

500g czerwonej porzeczki
8 łyżek miodu akacjowego*
1 łyżka spirytusu

Wszystkie składniki zmiksować blenderem.
Przetrzeć przez sitko, aby pozbyć się pestek.
Schłodzić w lodówce.
Przelać do maszyny do lodów i postępować zgodnie z jej instrukcją.

*Przed zamrożeniem, sprawdźcie czy jest dla Was wystarczająco słodki ;)





14 komentarzy:

  1. Magda,
    cudny kolor,wspaniały sorbet!
    U mnie jeszcze sporo porzeczek w sprzedaży,ale Pewnie zaraz będą wspomnieniem.
    Tak,coś się kończy,coś się zaczyna...
    Pięknego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu,
    dziękuję!
    A ja musiałam się już sporo nachodzić, żeby je znaleźć.
    Z jednej strony nie chcę, żeby się kończyły,
    ale z drugiej, nie mogę się doczekać tych wszystkich smaków,
    które pojawią się już niedługo;)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny ma kolor, niezapomniany smak lata i orzeźwia wspaniale! Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czerwone porzeczki :) Ten sorbet jest wspanialy. I ma taki piekny kolor. Sama przymierzam sie do zrobienia podobnego :) Jestem bardzo ciekawa jak smakuje taki sorbet z czarnej porzeczki z mieta...bedzie na blogu? :)

    Usciski.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kamilo,
    piękny kolor, orzeźwiający smak, czego chcieć więcej, prawda?:)

    Majko,
    ja też jestem pod wrażeniem koloru:)
    A sorbet z czarnej porzeczki jest tu:
    http://konwaliewkuchni.blogspot.com/2011/07/sorbet-porzeczkowy-z-mieta.html
    Odtworzyłam go na podstawie tego,
    który jadłam w jednej z restauracji
    i muszę przyznać, że jest BOSKI!
    Tylko nie można przesadzić z miętą,
    która musi być jedynie lekko wyczuwalna w tle.
    Jeżeli lubisz czarną porzeczkę, bardzo polecam:)

    Olu,
    dziękuję:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chcę jeszcze żegnać lata, ale też to powoli robię. W takim stylu łatwiej to znieść :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wygląda super, nie wiedziałam, że trzeba dodawać spirytus, dzięki za poradę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Burczymiwbrzuchu,
    ja też nie chcę, ale taka jest kolej rzeczy.
    Zresztą, nie ma co płakać, jesienne dary też są pyszne:)

    Matyldo,
    alkohol jest po to, aby sorbet nie zamarzał na kość.
    Jeżeli nie masz zamiaru go dłużej przechowywać,
    dodanie spirytusu nie jest konieczne:)

    OdpowiedzUsuń
  9. kolor sorbetu obłędny, nic tylko dobierać sobie kolejna porcyjkę;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Taki sorbet na pożegnanie robi piękny gest.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem teraz w porzeczkowej fazie i podobnie jak ty tylko na dodatek z przerażeniem stwierdzam, że się sezon już kończy. Udało mi się jeszcze dzisiaj kupić raczej już ostatnie owoce z późnej odmiany. I to by było na tyle. Na pocieszenie jeszcze mogę sobie zrobić ostatnią porcję takiego cudnego sorbetu jak Twój:-) Ma przepiękny kolor. No i podziwiam za to, że przetarłaś masę porzeczkową przez sitko. Mnie znając życie by się nie chciało;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Deser-marzenie!

    Dziękuję Ci bardzo za przesympatyczne życzenia urodzinowe:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Antenko,
    dziękuję, tak właśnie robię;)

    Marto,
    taką miałam nadzieję:)

    Joanno,
    u mnie, sezon na porzeczki już się skończył:(
    Przetarcie masy przez sito nie trwało długo,
    a dzięki temu sorbet jest bardzo gładki:)

    Anko Wrocławianko,
    dziękuję!
    Cała przyjemność po mojej stronie:)

    OdpowiedzUsuń