- Czy jest rzepa? - zapytałam.
- Nie - odpowiedziała krótko.
- A czy dostanę jarmuż?- zapytałam znów z nadzieją w głosie.
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i pokiwała przecząco głową.
- Ale truskawki są - dodałam z przekąsem.
- Truskawki, maliny, borówki… - zaczęła wymieniać rozpromieniona.
Dopiero po chwili dotarło do niej, że powiedziałam to z ironią.
Sklepowe półki uginają się od warzyw i owoców.
Wszystkie jednakowe, równiutkie, kuszą kolorami.
Dla mnie zima to czas strączkowych i korzeni.
Czas wyjadania ze słoików wszystkiego, co w nich zamknęłam latem i jesienią.
To czas tęsknoty za tym, co będzie tak bardzo cieszyć za kilka miesięcy.
Marząc o gruntowych ogórkach i czereśniach zrywanych prosto z drzewa,
gotuję zupę z naszej poczciwej i niedocenianej rzepy.
Gotuję ją wspólnie z MałGohą, Marzeną, Alutką i Kamilą.
2 rzepy, ok. 450 g
1 cebula, ok. 90 g
1 marchewka, ok. 60 g
kawałek pora, ok. 60 g
kawałek selera, ok. 50 g
2 ziemniaki, ok. 300 g
2 łyżki masła
450 - 500 ml gorącej wody, bulionu warzywnego lub drobiowego
4-5 łyżek tłustej śmietany
pieprz
sól
do podania
świeży chrzan
szczypiorek
wędzony łosoś, opcjonalnie
Warzywa pokroić w kostkę.
W garnku z szerokim dnem rozgrzać masło i zeszklić na nim cebulę.
Dodać resztę warzyw i dusić kilka minut, często mieszając.
Wlać wodę lub bulion, doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień
i gotować 15-20 minut, aż wszystkie warzywa zmiękną.
Zupę zmiksować na krem, jeżeli jest zbyt gęsta, dodać przegotowaną wodę lub bulion.
Jeżeli chcemy uzyskać naprawdę kremową konsystencję, należy przetrzeć ją przez sito.
Zupę doprawić pieprzem oraz solą i wymieszać ze śmietaną i od razu podawać.
Przed podaniem posypać świeżo tartym chrzanem, posiekanym szczypiorkiem.
Można również dodać kilka plasterków wędzonego łososia.
Taka rzepa, bohaterka! Pyszna zupka! Zdecydowanie zimowa!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zimowe gotowanie!
Buziole!
Dziękuję i ja!
UsuńŚciskam!:)
Magda, też mnie wkurzają te bezsmakowe truskawki zamiast sezonowych/zimujących warzyw w osiedlowych sklepikach - fajnie że jednak udało Ci się dorwać (wyrwać?) rzepkę - takiej zupy jeszcze nie jadłam, ale chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńGdyby ludzie tego nie kupowali, to nikt by tego nie sprzedawał,
Usuńale jak widać, popyt na truskawki zimą jest.;)
W moim ulubionym gospodarstwie rzepy za to pod dostatkiem!
No wiadomo, że teraz truskawki się je ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio trafiłam na fajny stragan z warzywami i owocami. Babeczka sprzedająca była przed 70. i wkurzona opowiadała co ludzie kupują - byle jakie jaja, gotowe ciasta - "przecież nie wiadomo co tam jest!". Ogólnie stwierdziła, że ludzie są bezmyślni i leniwi. Zacietrzewiona była bardzo. Za to w sprzedaży była np. rzepa i szara reneta.
Twoja zupa musi smakować doskonale! Rzepa, chrzan, cebula, por - uwielbiam :)
Nooo, świeżutkie, prosto z krzaka.;)
UsuńNie ma co się na ludzi denerwować, to ich wybór i oni będą ponosić konsekwencje.
Natomiast gdyby było więcej osób pytających o sezonowe produkty,
byłoby tych produktów pewnie więcej w sklepach.
Nie dla wszystkich zupa z rzepy jest czymś oczywistym, ale nam smakuje.:)
No ta pani była bardzo bystra, ale niepotrzebnie unosząca się ;)
UsuńWspaniała zupa. A tak naprawdę nie pamiętam kiedy rzepę jadłam. Kiedyś była ciągle obecna w naszej kuchni, a dzisiaj...I z tym korzeniem chrzanu i łososiem musiała smakować bosko:-)Ja wczoraj w Warszawie na śniadanie kupiłam sobie kanapkę z rostbefem i białą rzodkwią. Była obłędna:-)
OdpowiedzUsuńMoże nie jadłaś jej dawno, bo tam gdzie robisz zakupy, po prostu jej nie ma.
UsuńMy jemy bardzo dużo rzepy zimą, głównie na surowo.
Rzepa ma dużo witamin, minerałów i wzmacnia organizm, a zimą są to cechy bardzo pożądane.:)
Warszawska kanapka z pewnością była pyszna!:)
oj rzepy to ja dawno nie jadlam
OdpowiedzUsuńCzas to zmienić.;)
UsuńO rany wygląda bosko
OdpowiedzUsuńDziękuję.:)
Usuńcoś w tym jest, ani rzepy ani jarmużu nie uświadczę i w moim warzywniaku, choć kilka sztuk truskawek za 5.70 wczoraj widziałam...
OdpowiedzUsuńCzyli tak jak u mnie.;)
UsuńNa szczęście rzepę i inne korzeniowe widuję stale w moich sklepach. Bo inaczej - koniec świata!
OdpowiedzUsuńSzczęściara!:)
UsuńPyszna zupa!
OdpowiedzUsuńNa zimową niepogodę jest idelana.
Lubię takie charakterne kremy z rzepy, z kalaperki...
I nie wiem jakie sklepy masz tam w swoim mieście, ale u mnie nawet w malutkim osiedlowym jest i czarna rzepa, i pasternak, i jarmuż. O bazarkach nie wspominając. Obok rzecz jasna całe półki egzotycznych owoców.
Pozdrowienia!
Dziękuję!
UsuńCzarną rzepę od czasu do czasu na bazarku spotykam.
Jarmuż bywa na jednym ze straganów,
ale na palcach jednej ręki mogę policzyć,
ile razy udało mi się go tam upolować przez ostatnich kilka lat.
Co do pasternaku, szukam od kilku lat, pytam o niego wszędzie, gdzie robię zakupy.
Nie poddaję się, bo kto szuka, ten ponoć znajdzie.;)
Pozdrawiam!
Taka zupa to byłoby dla mnie prawdziwe wyzwanie. Czarna rzepa to nie jest to, co lubię najbardziej, choć przyznaję, ze smaku jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńHa, ha! Co prawda ziemniaki nieco łagodzą smak rzepy, ale muszę przyznać, że jest to zupa z charakterem i pewnie nie każdemu posmakuje.;)
UsuńNigdy nie próbowałem używać rzepy do jakiegokolwiek innego dania niż surówka, chyba czas to zmienić! ;)
OdpowiedzUsuńWspaniale nadaje się na zimowy okres
OdpowiedzUsuń