Zwykle odwlekałabym jak najdłużej moment wynurzenia się spod kołdry, ale tego dnia było inaczej.
Mimo szarości za oknem, energii mi nie brakowało. Zaraz po śniadaniu wybrałam się na zakupy.
Niestety nie znalazłam produktów, na których mi zależało, ale nie martwiłam się specjalnie.
Wracając do domu, pomyślałam, że nici z gotowania w ogrodzie, ale to też nie zepsuło mi nastroju.
Pomocnik Kuchenny miał rozpalać ogień, a ponieważ było to niemożliwe, postanowił się zdrzemnąć.
Kot poszedł na codzienny obchód okolicy. Było cicho i spokojnie.
Otworzyłam butelkę Tempranillo i nalałam sobie kieliszek.
Chwilę przed piętnastą, zajrzała do mojej kuchni Amber.
Wpadła żeby sprawdzić czy jestem gotowa do wspólnego gotowania.
Byłam i szczerze mówiąc nie mogłam się już doczekać!
Za Kuchennymi Drzwiami Amber zawsze pysznie pachnie.
Lubię zaglądać za te drzwi ze względu na smaki, aromaty i słowa.
Dlatego, kiedy Amber zaprosiła mnie do wspólnego gotowania, zgodziłam się natychmiast.
Potrawa, która połączyła nasze kuchnie to paella.
Początkowo było to danie przygotowywane przez rolników.
Podczas przerwy w pracy, rozpalali ogień i gotowali ryż na dużych,
płytkich patelniach, dodając do niego to, co było dostępne.
W chwili obecnej, odmian tego dania jest bardzo wiele.
O efekcie końcowym mojej paelli zadecydował brak kilku składników w sklepie
i to, że miałam tego dnia ogromną ochotę na owoce morza :)
200g ryżu o średniej wielkości ziaren
oliwa
2 gałązki selera naciowego
cebula czerwona
2 ząbki czosnku
2 pomidory
krewetki
kalmar lub krążki z 1 kalmara
małże, ugotowane
725 ml esencjonalnego bulionu rybnego
szafran
pieprz
sól
Do tego dania użyłam świeżych, surowych owoców morza, które wcześniej oczyściłam.
Jeżeli wolicie, możecie użyć już oczyszczonych i sprawionych owoców morza.
Szczyptę szafranu wymieszać ze szklanką bulionu.
Na patelni rozgrzać oliwę i podsmażyć na niej krewetki,
kiedy będą usmażone, zdjąć z patelni i odłożyć na bok.
Na patelnię wrzucić drobno posiekane seler, cebulę i czosnek oraz krążki kalmara.
Smażyć wszystko kilka minut na niewielkim ogniu, dodać obrane ze skóry, posiekane pomidory.
Smażyć chwilę aż sok z pomidorów odparuje. Dodać ryż i dokładnie wymieszać.
Dolać bulion i bulion z szafranem, doprawić pieprzem i solą.
Gotować 10 minut na dużym ogniu, następnie ogień zmniejszyć i gotować kolejne 10 minut.
W tym czasie nie należy mieszać ryżu.
Po 20 minutach gotowania, położyć na wierzchu krewetki i małże.
Smażyć jeszcze chwilę, aż krewetki i małże się podgrzeją.
Danie jest gotowe, kiedy cały bulion wyparuje, a na dnie patelni utworzy się chrupiąca skorupka-socarrat.
Uważajcie dodając szafran. Ja, tym razem, dodałam go ciut za dużo.
Ta najdroższa na świecie przyprawa, dodana w nieodpowiedniej ilości może zepsuć danie.
W Walencji, paella to nie tylko potrawa, to wydarzenie, które zbliża ludzi,
to czas celebrowania wyjątkowych chwil z innymi.
Anno dziękuję za te chwile :)
Magda,
OdpowiedzUsuńpodobna paella!
A wiesz,że u mnie też miała być marinera,tylko nie dostałam wszystkich morskich żyjątek.
Pysznie było razem gotować.
Częstuję się.
Dzięki!
Aniu, ja też nie dostałam wszystkich składników,
Usuńwięc zrobiłam z tego co było.
Jak rolnicy w dawnych czasach;)
Pozdrawiam Cię ciepło!
Maj szczególny czas, Twój konwaliowy miesiąc, smaczny, gościnny i bardzo aromatyczny! Pozdrawiam Was!
OdpowiedzUsuńPiękną ucztę urządziłyście sobie z Amber:) muszę to kiedyś koniecznie wypróbować:)))) pozdrawiam dziś konwaliowo:)))
OdpowiedzUsuńKamilo, tak to mój miesiąc, ulubiony ze względu na konwalie,
OdpowiedzUsuńbzy i kilka innych rzeczy:) Pozdrawiam majowo!
Goh, o tak, to była wyjątkowa uczta:) Spróbuj koniecznie!
Pozdrawiam wiosennie!
Boska potrawa!!! nie jadłam nigdy i żałuję :)
OdpowiedzUsuńtakie wspólne gotowanie musi być świetne.
Ah rewelacyjna, przyrządzona jak należy, a te owoce morza jak kuszą :)
OdpowiedzUsuńO kurcze...ale uczta! I te mule i krewetyyyy...;)))Dlaczego ja tu weszlam o tej porze?! ;)))
OdpowiedzUsuńPięknie i smacznie, choć ja za owocami morza nie przepadam, pooglądać je za to zawsze chętnie u Ciebie mogę;-)
OdpowiedzUsuńwspaniały pomysł ze wspólnym gotowaniem:) a z Amber to już szczególnie:)
OdpowiedzUsuńWiewióro, potrawa bardzo udana, spróbuj kiedyś koniecznie:)
OdpowiedzUsuńBurczymiwbrzuchu, dziekuję:)
Szkoda, że nie zawsze mam dostęp do naprawdę świeżych owoców morza.
Kachno, kto jak kto, ale Ty to chyba taką ucztę możesz sobie zafundować bez problemu! Ja się trochę nachodziłam zanim dostałam te wszystkie żyjątka;)
Anko Wrocławianko, cieszę się bardzo, że mimo wszystko Ci się podoba:)
Piegusku, o tak, było super!:)
Ooooo rany, no to zaszalałyście miłe panie! Hiszpańska fiesta to mało powiedziane :)
OdpowiedzUsuńOnionchoco, czasami zaszaleć trzeba;) W końcu raz się żyje!
OdpowiedzUsuńna owoce morza nigdy sie nie skuszę...ale u ciebie na zdjęciach tak to pięknie wygląda......
OdpowiedzUsuńUwielbiam paelle. Twoje jest fajna bo ze świeżych owoców morza. Wygląda cudnie :-)
OdpowiedzUsuńQro, a może jednak się skusisz?! One naprawdę pyszne są:)
OdpowiedzUsuńJoanno, dziękuję:)
wakacyjne jedzenie, lato w pełnej krasie na Twoim półmisku:)
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Olu, choć kojarzy się z wakacjami i latem,
OdpowiedzUsuńnie udało mi się nią przywołać słońca;)
Bardzo ladne zdiecia i ciekawe przepisy. Feliz Año Nuevo.
OdpowiedzUsuń