ale droga do realizacji okazuje się 'długa i wyboista'.
Dlatego wciąż tak wiele przepisów czeka na premierę w mojej kuchni.
Dlatego ciągle nie wywołałam zdjęć i nie mam butów na jesień.
Dlatego ten post ukazuje się tydzień później, niż powinien.
Niektórzy na szczęście działają inaczej niż ja,
w mig podchwytują innych chęć do działania
i piszą wiadomość, która takimi oto słowami się zaczyna:
"Nie ma co gdybać, nie ma co planować tylko czas konkrety ustalić :))"
Nie miałam szczególnych oczekiwań, ani określonych wyobrażeń.
Nie myślałam o tym, jaki będzie finał tego spontanicznego przedsięwzięcia.
Miałam za to bardzo dobre przeczucie.
Pojechałam bez obaw, a na miejscu spotkałam serdecznych, otwartych,
lubiących jeść i gotować ludzi, którzy zgotowali nam bardzo ciepłe przyjęcie.
Spotkaniu towarzyszyła wspaniała oprawa w postaci starego miasta
i pogody, która (chyba dzięki naszym zaklęciom!) nie zawiodła.
Jak na Winobranie przystało, wino lało się strumieniami.
Szkoda tylko, że lokalne winnice, przy okazji tego święta,
nie były bardziej otwarte na klienta;)
Zostaliśmy nakarmieni* i obdarowani** pysznościami.
Nasi Gospodarze zaprowadzili nas do trattorii Pizza Pi,
restauracji, z której chyba każdy z nas wyszedł zadowolony.
Mój makaron z borowikami pachniał w całym pomieszczeniu,
pełny był tych szlachetnych grzybów i smakował wyśmienicie.
że można czuć się tak dobrze wśród osób,
których nigdy wcześniej się nie widziało.
Kiedy żegnaliśmy miasto Bachusa, miałam poczucie,
że wszystko działo się zbyt szybko i trwało zbyt krótko.
Wśród pyszności, którymi dziewczyny nas ugościły, były między innymi:
cytrynowy sernik z lemon curd
muffinki z owocami
mus czekoladowy
szarlotka laboratoryjna
pasta orzechowo-pietruszkowa
bułki w wersji z pieczarkami
sałatka po żydowsku
chleb na zakwasie pszenno-żytnim
haremowe konfitury różane
pieczone pomidory
ucierane maliny, tajny przepis jednej z Mam;)
Alu, Marzeno i P.,
dziękujemy za NIEZWYKLE CIEPŁE I SMACZNE przyjęcie,
za troskliwość i za to, że Wam się chciało:)
Goha, Kamila, a Wam za miłe towarzystwo,
zaraźliwy śmiech a'la Pakosińska;)), gadulstwo
i pyszności, które z pewnością umilą niejeden zimowy wieczór:)
dziękujemy za NIEZWYKLE CIEPŁE I SMACZNE przyjęcie,
za troskliwość i za to, że Wam się chciało:)
Goha, Kamila, a Wam za miłe towarzystwo,
zaraźliwy śmiech a'la Pakosińska;)), gadulstwo
i pyszności, które z pewnością umilą niejeden zimowy wieczór:)
Kurcze, no się wzruszyłam czytając Twą relację :*
OdpowiedzUsuńPost winobraniowy, który opublikuję za jakiś czas (urlop rządzi się swoimi prawami) obfituje właśnie w chęci! :)
Pan z Trattorii powinien podziękować Ci za reklamę :D
No i, że Ci się chciało nasze przepisy wyszukać! :*
A Twój paprykarz doskonały! :)))
Buziaki dziewczyny :)))
Proszę tylko mi się tu nie mazać;))
UsuńCiekawa jestem tych chęci i postu winobraniowego:)
Trattorii i jej właściciela nie mogło zabraknąć, tak ładnie pan pozował;)
Szkoda tylko, że zdjęć Waszych pyszności tak mało.
Wszystko przez koty!;))
Cieszę się, że paprykarz smakował:)
:*
Miło Dziewczyny! Bardzo miło! A paprykarz, smakował, oj bardzo smakował :)
Usuńchaiłabym kiedyś wziąć udział w winobraniu
OdpowiedzUsuńa miasto na Twoich zdjeciach wygląda naprawdę interesująco
Dla mnie trochę za mało było 'lokalności' w tej całej imprezie.
UsuńDużo się działo, było wiele stoisk, straganów,
ale przy tych lokalnych chyba najmniej się działo.
Niestety czasu zabrakło na zwiedzanie winnic.
Może następnym razem:)
A miasta niezbyt wiele na zdjęciach, bo dekoracje
i tłumy ludzi nie sprzyjały zbytnio ich robieniu;))
Magda, łezki mi się w oku pojawiły, tak to miło opisałaś i sfotografowałaś. Spotkać Was wszystkich na swojej drodze to wielkie szczęście, miłe wspomnienia na zawsze. Ja byłam tak zajęta gadulstwem, że nawet mi zdjęcia nie wyszły za bardzo :(
OdpowiedzUsuńNo następna mi się tu rozkleja!
UsuńBo zaraz wykasuję tego posta;))
Zdjęciami się nie przejmuj, u mnie też połowa zamazana,
a gadulstwem nawet w połowie Ci nie dorównywałam;D
Babo jedna, dziękuję:-) Teraz jakby ktoś chciał, to słowa z gardła nie wydusiłabym...
OdpowiedzUsuńA ja nawet zdjęć nie mam z wrażenia, aparatu zapomniałam i w ogóle nie myślałam o ich robieniu;-(
Tak się cieszę, że Was poznałam, wszystkie razem i każdą z osobna...:-) I pamiętajcie o degustacji, muszę koniecznie "poprawić", tym razem na lewo musi mnie ściągnąć cobym się wyprostowała, bo od Winobrania jakaś taka przekrzywiona jestem;-)
P.S.
Usuń...i bardzo dziękuję, że Wam się chciało:-)
Dobrze, że Alutka i ja zachowałyśmy zimną krew i trochę popstrykałyśmy,
Usuńbo trzeba by było imprezę powtórzyć z powodu braku zdjęć;))
Przecież już ustalone, że między świętami a Sylwestrem degustacja cassisa u mnie:)
Wytrzymasz z tym 'przekrzywieniem' do grudnia?;))
Ho, ho, ho! Ale impreza! Przyznam, że lekko zazdraszczam, bo kiedyś mi się marzyło pojechanie właśnie w tym czasie do Zielonej Góry. Póki co mam własne winobrania :) i nie tylko. I winko usypiające swą pracą co wieczór.
OdpowiedzUsuńJakby to ktoś powiedział, nie ma co marzyć tylko czas konkrety ustalić;)
UsuńWłasne winobranie ma, a na blogu cisza!
Proszę mi tu relację szybciutko z winobrania pisać
i przepis na winko jakieś pyszne zdradzić:)
tylko pozazdrościć tych widoków i smaków:) najfajniejsze jest to, że wspomnienia pozostają nam na bardzo długo:)
OdpowiedzUsuńChyba, że się ma krótką pamięć;))
UsuńWtedy lepiej mieć pod ręką zdjęcia, które przywrócą wspomnienia:)
Zielona Góra! moje uniwersyteckie miasto <3 musiało być cudownie! :) uściski!
OdpowiedzUsuńTo pewnie masz na koncie nie jedno winobranie!;)
UsuńŚciskam i ja!
i to niekoniecznie takie wrześniowe... ;)
UsuńTak właśnie myślałam:))
UsuńMagdo, piękne spotkanie za Tobą, pewnie teraz już nie będziesz miała już najmniejszych obaw przed następnym :)
OdpowiedzUsuńAni troszeczkę:)
UsuńSuper spotkanie Wam wyszło ;) I to na bardzo fajnej akcji. Ja już strasznie dawno nie spotykałam się z nikim z blogowego świata, a bardzo lubię takie spotkania!
OdpowiedzUsuńDla mnie to było pierwsze takie spotkanie i wypadło naprawdę super:)
UsuńOjeju! Jakie smakowitości wymieniłaś, Magdo. Ale przy szarlotce laboratoryjnej to aż podskoczyłam na krześle - już sama nazwa elektryzuje. ;)
OdpowiedzUsuńPS. Czy dla tych pięknych kotów też były jakieś specjalne przysmaki? :)
A to nie wszystkie przysmaki, którymi dziewczyny nas uraczyły;)
UsuńPS. Futrzaki dostały piłeczki, z których chyba były całkiem zadowolone,
choć nie wiem, czy paprykarz nie przypadł by im bardziej do gustu;))
hehe, fajne są takie spotkania - to jak odkrywanie kolejnych puzzli jakiejś układanki, gdzie mamy pewne wyobrażenia o autorze bloga na podstawie tego jak ten/ta prowadzi swojego bloga, a wielką niewiadomą jest sam bloger:) fajnie było Cię "odkrywać":)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu będzie więcej czasu na to 'odkrywanie';)
UsuńAleż Wam zazdroszczę, nawet nie wstydzę się tego uczucia, piękna relacja, dzięki że się podzieliłaś z nami.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie ma się czego wstydzić:)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie!
Pozdrowienia przesyłam słoneczne!:)
Czemu mnie tam nie było....? Po czasie i tak fajnie, to aż zazdrość mię dopadła, bo ja w Mieśce Bachusowym jeszcze nigdy, a w takie oprawie to dopiero...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja przez lata mieszkałam całkiem obok i też mi się nie zdarzyło tam być.
UsuńTrzeba było bloga, żeby odwiedzić to winne miasto!;)
A zazdrościć jest czego, bo dziewczyny wyjątkowo nas przyjęły:)